Specjalny magazyn Sport.pl na Euro 2012
Wojciech Szczęsny: Tego nie wie nikt. Odkąd dostaliśmy Euro, wiadomo było, że będziemy losowani z pierwszego koszyka, dlatego celem numer jeden było wyjście z grupy. Gdy okazało się, że gramy z Rosją, Czechami i Grecją, ten cel stał się jak najbardziej możliwy do zrealizowania. Ale moim marzeniem jest tytuł mistrza Europy i dopóki nie przegramy meczu, będę w to wierzył. Przecież wyjście z grupy nie będzie oznaczało, że Euro się dla nas skończyło i możemy wracać do domów z głowami w chmurach. Przeciwnie, dopiero wtedy turniej się zacznie. Dlatego ćwierćfinał nie da nam poczucia spełnienia i dalej będziemy musieli grać o zwycięstwo. Wiem, że nie jesteśmy faworytem, ale skoro osiem lat temu w Portugalii udało się Grekom, to dlaczego mnie nie wolno marzyć teraz?
- Zdaję sobie sprawę, z jakiej pozycji przystępujemy do gry, ale mnie ta rola się podoba i mam nadzieję, że okażemy się czarnym koniem imprezy. W Europie nikt niczego wielkiego się po nas nie spodziewa, ale polscy kibice czekają na dobre mecze i zwycięstwa. Mam nadzieję, że pomogą nam osiągnąć coś fajnego.
- ...na papierze na pewno marzeń. Problem jest taki, że identycznie myślimy we wszystkich czterech krajach. Dla każdego zespołu brak awansu do ćwierćfinału będzie narodową tragedią. Każdy może wygrać z każdym, ale mam nadzieję, że to jednak my awansujemy do ćwierćfinału. Mamy dobrych zawodników. Nasz trener mawia co prawda, że rywale to także nie "ogórki", tylko piłkarze światowej klasy, ale wierzę, że damy radę.
- ...nie popisuj się.
- Moim zdaniem w Europie niewielu jest lepszych prawych obrońców od Łukasza Piszczka. Może tylko Dani Alves z Barcelony i Bacary Sagna z Arsenalu. Piszczek jest fantastyczny. Kapitan Kuba Błaszczykowski w każdym występie reprezentacji jest jej gwiazdą. Gra genialnie, świetny sezon potwierdził zresztą w klubie. Robert Lewandowski w obecnej formie poradziłby sobie w każdym klubie i każdej lidze świata, nawet w Barcelonie. Może to duże słowa, ale uważam, że to napastnik klasy światowej. Chętnie bym go widział w Arsenalu, ale nie szepnę niczego Arsene'owi Wengerowi, bo jestem w klubie od bronienia, a nie od transferów. Nasza nadzieja na Euro leży w tym, że mamy kilku zawodników wysokiej klasy, jakich wcześniej nie mieliśmy.
- Jeśli chodzi o umiejętności typowo piłkarskie, nie mamy najmniejszego powodu do zmartwienia. Jestem przekonany, że trener złoży dobry zespół i wykrzesze z nas maksimum możliwości. Na boisku sobie poradzimy. Większą wagę trzeba przyłożyć do sfery mentalnej. Dla wielu z nas to będzie pierwsza tak poważna impreza w życiu. Będziemy grać pod ogromną presją przed tłumami naszych kibiców.
- Nie wiem jak koledzy, ale na pewno skorzystam z pomocy psychologa. Od ponad roku pracuję z psychologiem. Miałem z nim kontakt, zanim przyszedł do Arsenalu. Kilkanaście miesięcy temu miałem taki moment, że przeżywałem ciężkie chwile. Problemy osobiste nałożyły się na kłopoty w klubie i wtedy właśnie przyszedł mi do głowy psycholog. Jego pomoc okazała się nieoceniona, teraz wiem, jak nie przenosić problemów na boisko. W trakcie meczu potrafię wyłączyć się totalnie i myśleć tylko o tym, co dzieje się na murawie.
- Jak mecz meczowi nierówny, tak i turniej turniejowi. Może przydałoby się takie spotkanie, może by pomogło, ale ja nie czuję takiej potrzeby. Zawodnicy, których mamy w kadrze, grają w mocnych klubach i mam nadzieję, że wiedzą, jak radzić sobie z presją.
- W ogóle się tym nie martwię. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś z nas mógł niepoważnie traktować jakikolwiek występ w reprezentacji. Grając z orłem na piersi albo i bez niego - na szczęście znowu już z orłem - honor jest ogromny. Musisz dać z siebie absolutnie wszystko, czy walczysz o mistrzostwo Europy, nieistotny sparing, czy tylko treningową gierkę paka na pakę. Nie wydaje mi się, żeby brak meczów o stawkę miał wpływ na naszą formę, ale przekonamy się 8 czerwca.
- A z Włochami przegraliśmy, bo w bramce stał inwalida [Szczęsny popełnił błąd przy strzale Balotellego]. Remis z Niemcami poszedł w świat, zagraliśmy dobre spotkanie, a od zwycięstwa dzieliły nas ułamki sekund. To, czy grali w pełnym składzie, czy kogoś u nich brakowało, nie ma dla mnie znaczenia. Zmiennicy też potrafią grać w piłkę. Przecież na mecz z nami nie wyszło sześciu rywali, tylko jedenastu. Z Portugalią w lutym też zagraliśmy dobrze. Nikt nie powie, że brakowało im zaangażowania albo, że przyjechali rezerwowi. Stworzyli sobie jedną czy dwie okazje, skończyło się 0:0. Pokazaliśmy, że możemy rywalizować także z faworytami Euro. Na czerwcową imprezę czekam bez kompleksów i strachu. Naprawdę.
- Bardziej podobał mi się z Portugalią, bo nie puściłem gola. Tak samo z Gruzją w Lubinie i jeszcze w debiucie z Kanadą w Bydgoszczy. Zdecydowanie bardziej wolę nudzić się przez 90 minut, ale mieć czyste konto.
- Można się było zorientować, co mówiłem, ściągając rękawice?
- Ała... Ale to pokazuje, że nawet podczas meczu towarzyskiego emocje są ogromne. Kibicom mecz zapadł w pamięci także ze względu na kilka moich fajnych interwencji, ale dla mnie najważniejsze jest zwycięstwo drużyny i "zero z tyłu". Z Niemcami nie udało się ani jedno, ani drugie, więc traktuję spotkanie jak jedno z wielu. Żadna rewelacja.
- Komplementy są przyjemne, szczególnie gdy mówią je zawodnicy, którzy byli czy są ode mnie lepsi i więcej w piłce osiągnęli. Może kibice, kiedy czasem mnie słuchają, nie bardzo w to wierzą, ale naprawdę staram się być skromny i pochwały traktuję jako motywację do dalszej pracy. Chciałbym, żeby tak oceniono całą moją karierę, a nie tylko pojedyncze mecze. Jeśli za 10 czy 15 lat Oliver Kahn powie: "Szczęsny to najlepszy bramkarz świata", wtedy naprawdę się ucieszę.
- Za dwa lata tego nie przyjmę, bo wciąż będę chciał pracować na to, by być coraz lepszy. Jeśli u schyłku kariery usłyszę takie słowa, będę szczęśliwy. Na razie staram się słuchać mądrzejszych i robić to, co mówią. Zdaję sobie sprawę, jak jestem postrzegany. Wiele osób myśli, że mam o sobie wielkie mniemanie i że zdaniem Wojtka Szczęsnego to Wojtek Szczęsny jest najlepszy na świecie. Ale wiem, że w futbolu są ludzie, którzy wiedzą i przeżyli więcej ode mnie. Ich rad słucham, na tym polega edukacja piłkarza. Trenerzy doceniają zawodników, którzy ich słuchają i starają się poprawić wady. A ja wciąż uważam się za piłkarza, który musi się jeszcze sporo uczyć.
- Anglik Joe Hart z Manchesteru City, Hiszpan Iker Casillas z Realu i Hiszpan Pepe Reina z Liverpoolu. Najlepszy z nich jest Hart. Moim wielkim idolem był kiedyś Włoch Gianluigi Buffon.
- Bramkarz światowej czołówki musi rozegrać kilkaset meczów na najwyższym poziomie. Ja w Arsenalu nie rozegrałem nawet 80, choć jak na 22-latka to i tak sporo. Miewam wahania formy, popełniam drobne błędy. Zdarzają się też fajne interwencje, ale na razie bardziej zwracam uwagę na to, co mi się nie udaje, i próbuję to poprawiać. Nie uważam się za najlepszego na świecie, ale dążę do tego.
- W lidze grałem wszystkie mecze. Żartowaliśmy w szatni, że dawno się to nie zdarzyło bramkarzowi Arsenalu [ostatnio Niemcowi Jensowi Lehmannowi w sezonie 2006/07]. Fizycznie nie jestem zmęczony. Chętnie bym rozegrał tyle meczów w kolejnym sezonie i kolejnym, i kolejnym... Żałuję, że nie wywalczyliśmy żadnego trofeum, a to było naszym celem. Cieszę się, że uniknąłem poważniejszych urazów. Ale ostatnie miesiące wyczerpały mnie psychicznie. Ciężko się koncentrować co trzy dni, do tego dochodzą podróże itd. Ale kocham swoją robotę i nie zamieniłbym jej na żadną inną. Jeśli musiałbym grać co dwa dni, też dałbym radę. Regularna gra w klubie mogła mi tylko pomóc w występie na Euro. Między ostatnim występem w Arsenalu a meczem z Grecją jest prawie miesiąc przerwy, ale mam nadzieję być w najwyższej formie.
- Ech, wiem, do czego zmierzasz... Tak, i to dość często. Ale w londyńskich cabach taksometry są za szybą i nie ma jak w nie kopnąć. Dostęp do kierowcy też jest utrudniony. Chodzi o sprawę Sławka Peszki, który w Wielkanoc narozrabiał w Kolonii, spędził noc w komisariacie i trener Smuda wyrzucił go z kadry. Nie chcę się wypowiadać na ten temat, choć swoje zdanie mam. Szkoda mi kolegi, ale ta sprawa mnie w ogóle nie dotyczy. Mam nadzieję, że poradzimy sobie bez niego. Nie ma ludzi niezastąpionych.
- To aż tak było? Każdy ma swoją Wielkanoc. Widać Sławek świętował po polsku ( śmiech ). Ja tamtą noc spędziłem w hotelu, bo w niedzielę graliśmy mecz.
- Ciężki temat. Zapewniam, że żaden z nich nie chciał wylecieć z reprezentacji. Wolałbym, żeby już nikt z tej drużyny nie wylatywał.
- Za mnie denerwuje się rodzina. Tata ma już na głowie wyłącznie siwe włosy. Mama nie ma ich wcale, bo wszystkie sobie wyrwała. Brat też. Biorą wszystko na siebie, a ja spokojnie robię to, co do mnie należy - gram w piłkę, zarabiam spore pieniądze i wiodę fajne życie. O to chodzi. Podczas Euro też chcę się dobrze bawić. Oczywiście grając w piłkę.
- Nie czuję się pewniakiem ani w klubie, ani w kadrze. Kilka słabszych występów i Łukasz mnie zastąpi. Kiedy w tym sezonie wchodził między słupki, nie popełniał błędów. Dlatego na każdy trening staram się wyjść maksymalnie skoncentrowany. Ale rzeczywiście, obecnie czuję się komfortowo i odpowiada mi to. Potrzebny mi jest luz psychiczny, zdecydowanie lepiej się czuję, kiedy wiem, że jestem numerem jeden. Nie wiem, jakby to było, gdybym cały czas musiał walczyć o miejsce w składzie.
- Tym, którzy swoją karierę nazywają przygodą z futbolem, proponuję wpisać w Google słowo "kariera". Wtedy zobaczą, co to znaczy. Jeśli ktoś gra w piłkę i zarabia dzięki temu pieniądze, to jest to jego kariera. Jeśli ktoś zarabia na życie, sprzątając biura, to też jest to jego kariera. Ja się nie boję mówić, że to, co robię, to moja kariera piłkarska.
- W ogóle się nie czuję, bo jestem wyłącznie sportowcem. Nie chcę być celebrytą. Wystąpiłem w reklamie, ale nie wiem, czy udział w niej spowodował, że moja popularność wzrosła. Szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to obchodzi.
- Obie drużyny to emocjonalny rollercoaster. Raz idzie dobrze, raz źle, ale trzeba je kochać takie, jakie są. O, to do żony chyba też można porównać. Nie mam, ale znam ze słyszenia.
- Czemu nie? Mnie ten scenariusz odpowiada.
- Wygrywamy z Grecją, remisujemy z Rosją. Chodzi o to, żeby emocje były do końca. Nie możemy wygrać obu pierwszych spotkań przede wszystkim dlatego, że trener mógłby wpaść na pomysł, żeby - mając pewny awans - w trzecim wystawić rezerwowych, a najlepszych oszczędzić na ćwierćfinał. A ja chcę grać jak najwięcej.
- Nic się nie stanie, bo się uda.
Zdobądź piłkę, buty i koszulki z autografami Podolskiego!