Polska na Euro 2012. Juskowiak: W naszych jest siła

- Porównywałem ostatnie mecze do tych sprzed Euro za czasów Leo Beenhakkera. Wtedy piłkarze też narzekali na zmęczenie, ale wyglądali gorzej. Teraz nie tylko są dobre wyniki, ale widać w nich jakość - mówi Andrzej Juskowiak w rozmowie z ?Gazetą Wyborczą?.

Tak się kibicuje! Trybuna Kibica otwarta dla wszystkich

Przemysław Iwańczyk: Obserwowałeś ostatnie zgrupowanie. Też uważasz, że mamy najsilniejszą reprezentację w XXI wieku?

Andrzej Juskowiak: Na pewno najsilniejszą pierwszą jedenastkę. Patrząc na każdego z osobna, właściwie poza defensywą, w której nie grają piłkarze szkoleni jako środkowi obrońcy albo nie do końca zdrowi, wszędzie mamy solidnego, spełniającego europejskie kryteria gracza. Najlepszym przykładem jest Maciej Rybus. Może być odkryciem mistrzostw! W sezonie w 11 meczach w Tereku Grozny strzelił trzy gole. W kadrze ma niesamowity ciąg na bramkę. Nie traci piłki, ma odejście na dwa, trzy metry od rywala. To cechy, których wymaga się od najlepszych skrzydłowych.

Nie martwisz się o lewą obronę?

- Martwię się. Sebastian Boenisch to wciąż wielka niewiadoma. Sama kondycja to tylko podstawa, by grać. Trzeba mieć formę, a na razie trener oczekuje od niego poprawienia cech motorycznych po długiej przerwie. Wierzy, że się uda, ale ja taki pewny nie jestem. Widziałem jego dwa mecze, w tym drugim zaprezentował się zdecydowanie lepiej - z Łotwą już po 60 minutach "oddychał rękawami". Ze Słowacją było mu łatwiej, bo miał obok siebie znacznie lepszych partnerów. Dzięki Rybusowi aż tak bardzo nie angażował się w grę do przodu. Ale jeśli przyjdzie mu zrobić dwa, trzy wypady, czy zawsze zdąży wrócić do obrony? Czy wystarczy mu sił?

Jest przecież Jakub Wawrzyniak...

- Jeszcze niedawno wydawał się pewniakiem, i to jedynym na tej pozycji. Ale w kadrze nie miał najszczęśliwszych meczów. Pamięta mu się raczej niefortunne zagrania, jak fatalne poślizgi w ostatniej minucie doliczonego czasu z Niemcami. Być może zgubiła go pewność, że jest jedynym kandydatem, a Boenisch jest poważnie kontuzjowany i raczej się nie wykuruje. Doszły do tego pozaboiskowe sprawy, jak ta z tatuażem, który zrobił sobie tuż przed meczem Legii z Lechem. Ta niefrasobliwość spowodowała, że powoli wypuszczał szansę z rąk.

Ale nie jest powiedziane, że nie zagra, bo wciąż wracamy do kwestii Boenischa. Jeśli porównać obu w najlepszej formie, na korzyść obrońcy Werderu przemawia większa wyrazistość w akcjach ofensywnych, jest w stanie dobrze dośrodkować na pełnej szybkości. Niewykluczone, że trener zdecyduje się na któregoś z nich tuż przed pierwszym spotkaniem.

Pozostałych dziesięciu możemy typować w ciemno.

- Jeśli ktoś miał wątpliwości co do defensywnych pomocników, to i Rafał Murawski, i Eugen Polański wypadli naprawdę dobrze. Dotychczas brakowało mi w ich grze wartości dodatkowej, jaką byłaby gra do przodu. Ale przecież mają przed sobą czterech kreatywnych partnerów, więc przestałem się obawiać. Ich zmiennicy, czyli Adam Matuszczyk i Dariusz Dudka, nie trzymali defensywy, a ten drugi zrobił kilka takich błędów, że ho, ho.

Zagadką staje się dla mnie konfiguracja skrzydłowych i ofensywnego pomocnika. Jak będzie ze zmiennikami Jakuba Błaszczykowskiego, Macieja Rybusa i Ludovica Obraniaka? Którzy rezerwowi są najbliżej wejścia do drużyny? Adrian Mierzejewski, Kamil Grosicki, Rafał Wolski? Mierzejewski wyglądał na zmęczonego sezonem ligowym, ale jeśli dojdzie do siebie, czy nie byłby lepszą opcją za plecami Roberta Lewandowskiego niż Obraniak, który za wszelką cenę szuka strzału, a nie napastnika? Może wtedy nasz as z Borussii miałby łatwiej, dostałby więcej podań.

Zobacz wideo

Musimy modlić się, by Lewandowskiemu nic się nie stało?

- Po tym, co widziałem w Austrii, tak. Artur Sobiech golem z Łotwą wybronił się przed skreśleniem, bo był bardzo blisko trójki, która opuściła kadrę. Wcale nie był lepszy od Pawła Brożka, a ten rozegrał dwa kiepskie mecze. Widać u nich brak regularnych występów na wysokim poziomie. Brożek był o dwa metry spóźniony do dośrodkowań, a tego nie da się wypracować na treningach.

Ale ogólnie jesteś optymistą?

- Tak, ale mam także małe obawy. Rywale analizują nasza grę tak jak my ich. Ustawienie 1-4-2-3-1 jest bardzo czytelne i sprawdza się na Słowację, ale czy przy bardziej agresywnym rywalu damy radę tak zagrać? I czy trener ma w zanadrzu warianty gry w innym systemie, np. z dwoma napastnikami?

Może nie będzie kryzysowych momentów, bo tracimy mało goli.

- Bo świetnie pracują defensywni pomocnicy. Mimo braków w obronie nie ponosimy konsekwencji, bo Murawski i Polański rozbijają ataki rywala już od linii środkowej. Smuda o tym doskonale wie, taką przyjął strategię, zabronił dopuszczać do sytuacji, w których rywal stanie jeden na jeden ze środkowym obrońcą. Małe straty są też oczywiście dzięki Szczęsnemu. To, że strzelamy mało goli, mnie nie martwi. To ogólny trend. Każdy najpierw broni, dopiero później atakuje. Jeśli Lewandowski zaprezentuje formę z Borussii, będą i gole. Atakiem można wygrać jeden mecz, ale nie turniej. Przykładem tego są Grecy z 2004 r., którzy mieli żelazną obronę.

Zagramy w ćwierćfinale?

- W swoim entuzjazmie powiem, że tak, a w nim ogramy Niemców. Tyle że oni najpierw muszą wyjść z grupy (śmiech). Teraz doszukujemy się nielicznych problemów w naszej drużynie, ale grupowi rywale mają większe kłopoty.

Więcej o:
Copyright © Agora SA