PPP: rząd chce, a premier nie, czyli dlaczego prywatny biznes nie zbuduje Euro 2012

Jesteśmy świadkami rozłamu w PiS na tle przygotowań do Euro 2012? A może, o zgrozo, politycy PiS nie słuchają wystąpień swojego lidera, premiera Jarosława Kaczyńskiego?

- W inwestycje związane z piłkarskimi mistrzostwami Euro 2012 chcemy włączyć prywatnych inwestorów - twierdzi rząd. Mówił o tym w piątek po spotkaniu z samorządowcami wicepremier Przemysław Gosiewski.

Nieco ponad dwa tygodnie temu na specjalnej konferencji prasowej w Sejmie szef klubu PiS Marek Kuchciński i minister gospodarki Piotr Woźniak mówili dziennikarzom o projekcie nowej ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym. Chodzi o przepisy, które umożliwiłyby samorządom i prywatnym przedsiębiorcom wspólne finansowanie inwestycji. Takie inwestycje mogłyby być mniej kosztowne dla samorządów, które swoje zobowiązania wobec prywatnych firm spłacałyby, np. oddając im przez jakiś czas opłaty za użytkowanie gotowej inwestycji, np. autostrady. - Obowiązująca teraz ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym została napisana tak, że mogły z niej korzystać tylko największe firmy - zgodnie ocenili na początku maja Kuchciński i Woźniak. W praktyce nie korzystały. Wszystko przez skomplikowane procedury. Politycy PiS zapowiedzieli, że teraz będzie inaczej. Zachwalali projekt nowej ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym, bo: będzie zachęcać do udziału w partnerstwie publiczno-prywatnym także małe i średnie firmy, inwestycje o wartości do 50 tys. euro będą realizowane według bardzo uproszczonych procedur, szerszy będzie zakres inwestycji możliwych do realizacji w ramach PPP, możliwe będzie wykorzystanie w ramach umów publiczno-prywatnych pieniędzy unijnych.

Wszystko to miałoby ułatwić współfinansowanie z pieniędzy publicznych i prywatnych przede wszystkim inwestycji związanych z piłkarskimi mistrzostwami Europy w 2012 r.

Bardzo nieufnie do projektu podeszli prywatni przedsiębiorcy. Nie tylko dlatego, że ich zdaniem uproszczenie procedur przy inwestycjach o wartości do 50 tys. euro to śmiesznie mało, bo przecież koszty poszczególnych inwestycji związanych z Euro 2012 idą w miliony złotych. Ale przede wszystkim dlatego, że ich zdaniem tak naprawdę rząd nie jest zwolennikiem ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym. Skąd to wiedzą? Wsłuchują się w głos premiera.

Ten zaś w marcu, w czasie debaty nad wnioskiem PO o wotum nieufności dla ministra transportu Jerzego Polaczka, grzmiał z trybuny sejmowej (cytujemy za stenogramem sejmowym): "(...) My chcemy ten mechanizm [partnerstwo publiczno-prywatne] zlikwidować. Nas interesy różnych panów, których nazwisk nawet tutaj nie można wymienić, bo natychmiast błyskawicznie wygrywają każdy proces, bo taki mamy wymiar sprawiedliwości, i to też chcielibyśmy zmienić, kompletnie nie interesują" (oklaski).

Przedsiębiorcy mówią wprost: - Ta niechęć do wszystkiego co prywatne nie pomoże budować dróg i stadionów. Atmosfera, którą zbudowano w ciągu ostatnich dwóch lat, domniemanie, że wszędzie na styku biznesu i administracji publicznej jest patologia, prześwietlenia, kontrole, brak zaufania sprawiają, że sektor prywatny nie pali się do współpracy z sektorem publicznym. Niechętnie na wspólne działania patrzą też zresztą samorządowcy. Z tych samych powodów. W takiej sytuacji na współpracę prywatnych inwestorów z samorządami nie ma szans.

W Unii Europejskiej partnerstwo publiczno-prywatne to sprawdzony i często stosowany sposób realizacji przeróżnych inwestycji. Dość wspomnieć, że w Wielkiej Brytanii od 1993 r. przez 10 lat zrealizowano w ten sposób projekty o łącznej wartości przeszło 50 mld euro, poczynając od budowy remiz strażackich i szpitali, na przygotowaniu prognozy ruchu samochodowego na jednej z obwodnic Birmingham kończąc. Efektem umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym jest też nowoczesne lotnisko międzynarodowe Spata pod Atenami. W Holandii w ramach PPP zrealizowano sieć ekspresowych połączeń kolejowych, a ponadto wiele miast poddaje renowacji swoje zabytki.

U nas jak zwykle musi być inaczej. Premier najwyraźniej chce budować i modernizować stadiony, autostrady, hotele, dworce kolejowe, lotniska za pieniądze publiczne (jednocześnie obniżając podatki, koszty pracy, dając ulgi i podnosząc pensje?!). Pytanie, co zrobi ze swoimi ministrami, którzy ponoć chcą sprzyjać rozwojowi partnerstwa publiczno-prywatnego.

POD FOTO.

Jarosław Kaczyński w Sejmie o partnerstwie publiczno-prywatnym: My nie mamy zamiaru kontynuować tego rodzaju rozwiązań zarówno instytucjonalnych, jak i pozainstytucjonalnych, które (...) zupełnie nie służyły interesowi społecznemu. (...) Niektóre umowy są tak skonstruowane, że po prostu nie sposób ich zerwać, bo trzeba by na przykład zapłacić 40 mld zł odszkodowania. To powinno być przedmiotem zainteresowania odpowiednich służb, w szczególności Najwyższej Izby Kontroli. Mam nadzieję, że efekty, także w sensie procesowym, będziemy mogli któregoś dnia zobaczyć. Jest to jednak sfera wymiaru sprawiedliwości, na którą władza wykonawcza nie powinna mieć bezpośredniego wpływu. Chcę bardzo mocno podkreślić: Tak, to jest nasza linia, nie mamy zamiaru tego kontynuować (...)".

Copyright © Agora SA