• Link został skopiowany

Po tym, co się stało na Euro, Niemcy załamują ręce. Sami są winni

Bartłomiej Kubiak
"To były drastyczne ingerencje w wolność prasy" - grzmi dortmundzki dziennik "Ruhr Nachrichten", który skarży się na to, że ich dziennikarze i fotoreporterzy nie mogli swobodnie wykonywać swoich obowiązków podczas Euro 2024.
Niemiecka policja zatrzymuje holenderskich kibiców podczas Euro
screen: twitter.com/chefreporterNRW, twitter.com/footbalIfights

"W Dortmundzie właśnie dobiegają końca cztery tygodnie pełne piłkarskich emocji. Choć nastroje wśród fanów były w dużej mierze wzorowe, nie obyło się bez incydentów" - pisze lokalny dziennik "Ruhr Nachrichten". I zaznacza, że wcale nie chodzi tylko o incydenty związane z kibicami, bo też z dziennikarzami i ochroną, która pilnowała strefy kibica w Dortmundzie.

Zobacz wideo Anglia marnuje swój potencjał! Latające kufle, awantury

W Dortmundzie odbyło się aż sześć spotkań podczas Euro. Ostatnie w środę, kiedy do miasta zjechali angielscy i holenderscy kibice. Przede wszystkim holenderscy, bo lokalne władze szacowały, że zjawiło się ich około 100 tysięcy, Anglików było pięć razy mniej. Przed meczem odnotowano dwie rozróby pod barami w centrum miasta, fani nielegalnie - demolując ogrodzenie - próbowali też wedrzeć się do strefy kibica na Friedensplatz.

Euro 2024. Agresywni ochroniarze w Dortmundzie

To nie były jedyne incydenty, bo "Ruhr Nachrichten" zwraca uwagę, że nieprzyjemności spotkały też lokalnych dziennikarzy i fotoreporterów, którzy próbowali podczas Euro relacjonować wydarzenia na Friedensplatz. To miejsce w samym sercu Dortmundu, gdzie pod koniec czerwca - przy okazji meczu z Francją (1:1) - bawili się także polscy kibice.

"Mimo że wydarzenia na Friedensplatz były publiczne, a my posiadaliśmy widoczne akredytacje, wielokrotnie uniemożliwiano wykonywanie nam tam pracy" - pisze dziennik i załącza na swojej stronie internetowej krótkie wideo, jak jeden z ochroniarzy atakuje ich fotoreportera.

To był incydent z 15 czerwca, gdy w Dortmundzie odbywał się pierwszy mecz Euro pomiędzy Włochami i Albanią (2:1). "Ze względu na dużą liczbę kibiców dostęp do Friedensplatz został wówczas zamknięty wkrótce po rozpoczęciu meczu. Nasz reporter fotografował kibiców za zamkniętymi bramami, po czym ochroniarz głośno i agresywnie kazał mu przestać robić zdjęcia" - pisze dziennik.

I dalej relacjonuje: "Fotograf pokazał swoją akredytację, powiedział też, że jest przedstawicielem prasy, po czym wykonał telefonem komórkowym kolejne zdjęcie. Pracownik firmy ochroniarskiej Stoelting naciskał na jego telefon i groził wydaleniem oraz zakazem wstępu na imprezę. Dopiero dodatkowi pracownicy ochrony udali się do ratusza, gdzie spotkali się z władzami miasta, rozwiązali sytuację i pozwolili naszemu reporterowi kontynuować pracę".

Do podobnej sytuacji w Dortmundzie doszło 6 lipca, tuż po meczu Holandia - Turcja (2:1). "Nasz kolejny reporter chciał wtedy udokumentować drobne bójki wśród kibiców na Friedensplatz. Pracownik firmy ochroniarskiej Galicia Security wyrwał mu jednak telefon komórkowy z ręki i zwrócił dopiero wtedy, gdy sytuacja na ulicy się uspokoiła. Mimo to nadal utrzymywał, że dziennikarzowi nie wolno robić żadnych zdjęć. A inny ochroniarz jeszcze zagroził, choć nie miał do tego żadnych podstaw prawnych, że sprawę zgłosi na policję" - czytamy w gazecie.

"Skomentujemy tę sprawę po mistrzostwach Europy"

Redakcja "Ruhr Nachrichten" podkreśla, że ich reporterzy wykonywali tylko swoją pracę i nigdy nie zakłócali ani nie utrudniali pracy służb porządkowych. To one - zdaniem gazety - przekraczały swoje uprawnienia. I robiły to przede wszystkim w stosunku do dziennikarzy, bo gdy w powyższych sytuacjach telefony wyciągali kibice, nie byli z tego powodu atakowani przez ochronę.

"W tej chwili zajmujemy się tymi incydentami. Skomentujemy tę sprawę po mistrzostwach Europy" - odpowiedziała redakcji Galicia Security. W imieniu firmy Stoelting odezwała się współpracująca z nią agencja PR, która przekazała, że o obu zdarzeniach dowiedziała się dopiero w odebranym od redakcji mailu. "Zajmiemy się tymi sytuacjami i podejmiemy odpowiednie działania" - odpisano i zapewniono, że w żaden sposób nie bagatelizują sprawy i na pewno ją dokładnie przeanalizują.

Oficjalne strefy kibica podczas Euro w Niemczech powstały we współpracy UEFA oraz miastami-gospodarzami, gdzie obywały się turniejowe mecze. Władze Dortmundu przekazały redakcji "Ruhr Nachrichten", że nie dostały żadnych innych skarg. Natomiast potwierdziły, że za pilnowanie porządku na Friedensplatz odpowiedzialna w ostatnich tygodniach była przede wszystkim firma Stoelting, która mogła zlecać zadania swoim podwykonawcom. - Jako miasto wyraźnie i jednoznacznie dystansujemy się od wszelkich zachowań, które utrudniają lub ograniczają swobodę dziennikarzy w zakresie reportażu - odpowiedział gazecie rzecznik prasowy miasta Dortmund Michael Meinders.

Niemcy podczas Euro mają problemy z utrzymaniem porządku nie tylko na ulicach, ale też na trybunach. Fani regularnie przerywają mecze swoimi wtargnięciami na boisko. Dzieje się tak również po spotkaniach, o czym ostatnio po wygranym 2:1 półfinale z Francją najdobitniej przekonali się Hiszpanie. Jeden z ochroniarzy popędził wtedy za fanem, przewrócił się i wślizgiem powalił cieszącego się na boisku Alvaro Moratę. Kapitan Hiszpanów odczuł to starcie. Istnieje nawet ryzyko, że nie będzie gotowy na niedzielny finałowy mecz przeciwko Anglii.

Więcej o: