• Link został skopiowany

Co za klops w hicie Euro. Przykro było patrzeć. "Absurdalne kino"

Kacper Sosnowski
Mecz dwóch dużych ekip na Euro zgodnie z przewidywaniami nie był wielkim widowiskiem. Francja tradycyjnie w kolejnym spotkaniu nie strzeliła gola z gry i dała popis strzeleckiego absurdu, szczęśliwie wygrywając z Belgią 1:0. Jej trener apeluje, by przestać narzekać i cieszyć z ćwierćfinału imprezy. Fani jednak "niezdarności" nie odpuszczają.
Fot. Carmen Jaspersen / REUTERS

Najwięcej emocji przy meczu Belgii z Francją było chyba na granicy obu państw. Już parę dni temu władze kilku granicznych gmin na specjalnym spotkaniu zdecydowały, że w poniedziałkowy wieczór podczas rozgrywanego w ramach Mistrzostw Europy pojedynku, nastąpi zakaz zgromadzeń publicznych, ograniczony będzie ruch na granicach i zamknięte wiele dróg. W gotowości były też siły policyjne. To wszystko by nie powtórzyła się sytuacja z półfinału Mistrzostw Świata 2018, kiedy starcie obu drużyn na mundialu wywołało napięcia, awantury i ekscesy między sąsiadami. Wtedy sportową rywalizację 1:0 wygrali "Les Bleus", a kilka dni później zdobyli złote medale mundialu. Belgowie cieszyli się wtedy z krążków brązowych.

Zobacz wideo Skomplikowana sytuacja we Francji. "Federacja chroni zawodników"

"Słabi są ci Belgowie"

Teraz pozasportowe emocje były sporo mniejsze. Na granicy był względny spokój, a kibice obu drużyn wzajemne nieuprzejmości zakończyli na wygwizdaniu swoich hymnów a początku spotkania w Düsseldorfie. Być może fani obu ekip, rozczarowani grą, słabymi wynikami swych reprezentacji na tym turnieju, nie robili sobie wielkich nadziei. Przed starciem Belgii z Francją kibice śmiali się w komentarzach, że tego dnia nie trzeba będzie zażywać leków nasennych, bo całą robotą związaną z usypianiem załatwią ekipy Didiera Deschampsa i Domenico Dedesco. Do tego o słabości obu ekip głośno wypowiadali się jeszcze eksperci. - Słabi są ci Belgowie. Patrzenie na nich było bolesne. Jeśli nie uda nam się ich pokonać, nie mamy nic do roboty na mistrzostwach Europy - mówił Christophe Dugarry, były reprezentant "Trójkolorowych".

Trudno zgadywać, skąd Dugarry czerpał tyle wiary we własną jedenastkę. Mówił o Francji, która fazę grupową EURO 2024 kończyła z dwoma golami na koncie, co stanowi jej najniższy wynik na tym etapie dużego turnieju od Mistrzostw Świata w 2010 roku, kiedy to francuska ekipa rozmontowała się sama w wyniku konfliktów i wewnętrznych problemów. W dodatku jeden z goli na obecnym Euro to był gol samobójczy Austriaków, drugi dla Francji padł z rzutu karnego. Tak wszystkie 47 prób strzałów na bramkę rywali zakończyło się niepowodzeniem.

Sami strzelić nie potrafią

Mecz z Belgią był - niestety dla Francji - kolejnym potwierdzeniem strzeleckiej indolencji ich drużyny.

Spotkanie zresztą przez 70 minut było bardzo nudne, a przez ostatnie 20 minut nieco mniej nudne, dzięki raptem kilku przebłyskom z obu stron. Po stronie "Czerwonych Diabłów" ożywienie wnosił głównie Jeremy’ego Doku. Kibice ożyli też po groźnym strzał Kevina de Bruyne. Po stronie Francji absurdalnym kinem była obserwacja jak ofensywne gwiazdy wicemistrzów świata, niemiłosiernie pudłują z właściwie każdej sytuacji. Według statystyk (te też się różnią) na ich koncie po tym meczu były dwa lub trzy celne strzały. Do nich zapewne zaliczono lekkie posłanie piłki przez Antoine'a Griezmanna z kilkudziesięciu metrów do Koena Casteelsa, po którym ten złapał futbolówkę, i dobre uderzenie Aureliena Tchouameniego, a być może też gola, którego zapisali na swym koncie Francuzi. Zapisali, bo to znów był gol samobójczy. Tym razem Jana Verthongena, który dotknął piłkę kopaną przez Kolo Muaniego. Tabela francuskich strzelców tego turnieju na etapie ćwierćfinału przedstawia się zatem następująco: po jednym golu mają Kylian Mbappe (z karnego), Jan Verthongen (Belgia) i Maximilian Wober (Austria).

To był za to mecz, w którym wszyscy neutralizowali wszystkich, a jedna z drużyn przy tej neutralizacji miała małego pecha i tak się spotkanie rozstrzygnęło.

A trener chwali defensywę

Jeśli to miał być mecz o posadę Deschampsa, co sugerował choćby "L’Equipe" jeśli Francuzom powinęłaby się noga, to trener obronił się wynikiem. Dokładnie jednak od 5 spotkań z rzędu nie broni go gra swej drużyny. Wydaje się, że Francuzi bardziej wyrwali od losu bilet do ćwierćfinału Euro, niż na niego zapracowali. - Musimy się tym cieszyć, a nie wszystkiemu umniejszać - odpierał argumenty dotyczące walenia głową w mur Deschamps w pomeczowej rozmowie z telewizją TF1. Selekcjoner podkreślał raczej francuską solidność w obronie i cieszył z prowadzenia gry. - Do zwycięstwa wystarczy tylko jeden gol - przytakiwał Adrien Rabiot. - Jeśli tak pozostanie do końca turnieju, to nie przeszkadza nam to - przekazywał dziennikarzom.

Z jednej strony zwycięzców się nie sądzi. Z drugiej w dobie rozwiniętych mediów, portali społecznościowych, sekcji komentarzy i zapotrzebowania na emocje, dyskusje o tym co nas w Euro urzeka, a co jest bezbarwne, trwają. Nomen omen "Trójkolorowi" do tej drugiej grupy wrzucają się sami. A kibice ich drużyny znów rozpisują o "niestrawnościach, niezdarności i rozczarowaniu". O "drużynie skeczu" pisali ostatnio po meczu z Polską. 

Więcej o: