Szymon Marciniak od lat pozostaje jednym z najlepszych sędziów piłkarskich na świecie. Poprowadził już finał mistrzostw świata oraz Ligi Mistrzów. Teraz stoi przed szansą na trzeci finał wielkiej imprezy w karierze. Jak przekazał Rafał Rostkowski, Marciniak znajduje się w ścisłym gronie faworytów rozpatrywanych na mecze półfinałowe oraz finał Euro 2024. Podobnego zdania jest także Michał Listkiewicz.
Na razie Marciniak sędziował zaledwie dwa mecze tego turnieju - Rumunia - Belgia (2:0) w fazie grupowej oraz Szwajcaria - Włochy (2:0) na etapie 1/8 finału. W obu pokazał się ze znakomitej strony, a to daje nadzieje na kolejne występy. - Według mnie więcej niż pewne jest, że zobaczymy Szymona Marciniaka przynajmniej w jeszcze jednym spotkaniu. Do tej pory spisywał się na Euro 2024 prawie bezbłędnie. Sądzę, że jest w czołowej trójce pod tym względem - ocenił Listkiewicz w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.
Sporą przeszkodą dla Marciniaka w uzyskaniu nominacji może stanowić niedawna kontrowersja z półfinału Ligi Mistrzów pomiędzy Bayernem Monachium a Realem Madryt. W samej końcówce spotkania Polak odgwizdał spalonego, zamiast poczekać na rozwój akcji i ewentualnie sprawdzić sytuację z pomocą VAR-u. Chwilę później zaś Bayern trafił do siatki, a to mogło wpłynąć na ostateczny wynik. Zdaniem byłego sędziego międzynawowego Marcina Borskiego przez tamtą sytuację los Marciniaka uzależniony jest od tego, jak daleko na Euro zajdzie reprezentacja Niemiec.
- Po tym meczu Bayernu Marciniak jeszcze jakiś czas nie będzie wyznaczony do spotkań naszych sąsiadów ze względów dyplomatycznych. UEFA nie będzie chciała nakładać na niego zbędnej presji - mówił w wywiedzie na portalu WP SportoweFakty.
Listkiewicz nie zgadza się jednak z tą opinią. - To nie ma żadnego znaczenia. Nikt do tego nie wraca. Nie uważam, że z powodu tamtych wydarzeń polski arbiter nie będzie sędziował meczów Niemców, jeśli ta drużyna zajdzie daleko. Niepotrzebnie wraca się do tych wydarzeń. To prehistoria - tłumaczył.
Poza tym pochwalił tamto zachowanie naszego rodaka. - Nie można mówić o kontrowersjach. Szymon podjął właściwą decyzję. Był spalony i w tej chwili powinniśmy uciąć temat. Poza tym Bayern Monachium to nie jest drużyna całych Niemiec, tylko konkretnego miasta i regionu. Czepianie się nieskorzystania z pomocy VAR-u można porównać do teatru. To tak, jakby obwiniać aktora, że mówi z głowy dobrze znany sobie tekst, zamiast skorzystać z pomocy suflera - przekonywał. Zauważył też, że niektórzy arbitrzy podczas tych mistrzostw korzystali z VAR-u za często.
Na koniec Michał Listkiewicz podzielił się szokującym scenariuszem. - Jestem bardziej niż pewny, że Szymon poprowadzi przynajmniej jedno spotkanie. Dwa też są bardzo prawdopodobne. Jeśli jednak zacznie od półfinału, to o finał będzie trudno. Z drugiej strony ja byłem w takiej sytuacji. Być może prawem polskiej serii historia się powtórzy. Zobaczymy. Tego Szymonowi życzę - zakończył.