W internecie zawrzało po awansie Anglików. "Ohydny futbol"

Reprezentacja Anglii była już jedną nogą poza Euro 2024, ale wówczas Jude Bellingham ekwilibrystyczną przewrotką dał jej dogrywkę. W niej Martina Dubravkę pokonał Harry Kane i sprawił, że podopieczni Garetha Southgate'a wciąż mają szansę na tytuł najlepszej drużyny Starego Kontynentu. Eksperci po zakończonym spotkaniu nie znajdują jednak wielkiego optymizmu. Są zgodni, że wielki faworyt znowu rozczarował.

To miał być wielki turniej Anglików. Piłkarze z najlepszych angielskich klubów wsparci niesamowitym Jude'em Bellinghamem z Realu Madryt. Wydawało się, że skuteczność z gry w klubach przełożona zostanie na grunt reprezentacyjny. Tak się nie stało. 

Zobacz wideo Co dalej z Lewandowskim? "To brzmi jak kiepski żart"

Anglia była bliska kompromitacji. Eksperci nie mają wątpliwości po meczu Euro 2024

Już faza grupowa w wykonaniu zespołu prowadzonego przez Garetha Southgate'a była bardzo słaba. Wymęczona wygrana z Serbią (1:0) i dwa remisy w słabym stylu - z Danią (1:1) i Słowenią (0:0). Mimo tego wydawało, że w spotkaniu 1/8 finału ze Słowacją wyspiarze spełnią oczekiwania kibiców i awansują do ćwierćfinału.

Niedziela 30 czerwca 2024 roku mogła zapisać się jako jeden z najbardziej kompromitujących dni dla angielskiej piłki nożnej. Gol Ivana Schranza dał prowadzenie Słowakom, a Anglia długo biła głową w mur. Kiedy wydawało się, że za kilkadziesiąt sekund pożegna się z turniejem, swój geniusz pokazał Jude Bellingham. Już w doliczonym czasie gry drugiej połowy zdobył gola ekwilibrystyczną przewrotką i dał Wyspiarzom dogrywkę.

W niej rozbici Słowacy skapitulowali po raz drugi. Drugiego gola dla drużyny prowadzonej przez Garetha Southgate'a zdobył Harry Kane. Więcej trafień kibice w Gelsenkirchen już nie zobaczyli. Anglicy ostatecznie awansowali do ćwierćfinału Euro 2024. 6 lipca w Duesseldorfie zmierzą się ze Szwajcarią, która w sobotę wyeliminowała ustępujących mistrzów - Włochów.

Eksperci po zakończonym spotkaniu byli zgodni. Słowa pochwały kierowali pod adresem Jude'a Bellinghama, ale zauważyli, że awans Anglików został wywalczony po męczarniach.

- Mimo wszystko wątpię, by Anglicy wrzucili wyższy bieg w kolejnym meczu. Nawet jak przejęli prowadzenie ze Słowacją, to wyglądali niepewnie, co świadczy ich wycofanie się na pozostałe ponad 20 minut. Nie zyskali tej pewności siebie, raczej mogą mówić o uldze - pisał dziennikarz Sport.pl Marcin Jaz.

Czy to spotkanie będzie dla Wyspiarzy momentem zwrotnym w tym turnieju? - Szkoda Słowaków, ale w końcówce meczu zeszli zbyt głęboko do defensywy i za to zapłacili karę. Czy to dla Anglików będzie przebudzenie? - pytał Sebastian Chabiniak z Eleven Sports.

- Pewnie Szwajcarzy nie przejęli się specjalnie awansem Anglii, Raczej oni będą faworytem w ćwierćfinale, choć przed turniejem brzmiałoby to jak herezja - pisał Marek Wawrzynowski z "Przeglądu Sportowego".

- Uratował Anglików wybitny moment Bellinghama, ale w meczu ze Szwajcarią to drużyna Yakina będzie dla mnie wyraźnym faworytem - dodawał, pisząc w podobnym tonie, Maciej Łuczak z Meczyki.pl.

- Już był taki zespół, który grał ohydny futbol, a mimo to wygrał mistrzostwo Europy. Może Southgate chce być jak Fernando Santos? - zauważał dziennikarz TVP Sport Bartosz Wieczorek.

- Słowacja jak Pogoń Szczecin w finale PP - komentował Piotr Majchrzak z Viaplay Sport.

- Całkowicie szczerze i obiektywnie, Jude Bellingham to jedyne, co pozytywnego ma do zaoferowania reprezentacjom Anglii - pisał Krzysztof Rot z Eleven Sports.

- Brakowało w Anglii kogoś, kto podjąłby ryzyko. I znalazł się Hey, Jude - komentował Radosław Nawrot z Interii. 

- Anglicy powinni się zastanowić nad zmianą hymnu z „God save the King" na „Hej Jude" - dodawał Piotr Potępa z Igol.pl.

6 lipca Anglia zagra o półfinał mistrzostw Europy. W meczu, który rozegrany zostanie w Duesseldorfie, rywalami będą rewelacyjni Szwajcarowie - pogromcy ustępujących mistrzów Starego Kontynentu, Włochów. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.