To miał być wielki turniej Anglików. Piłkarze z najlepszych angielskich klubów wsparci niesamowitym Jude'em Bellinghamem z Realu Madryt. Wydawało się, że skuteczność z gry w klubach przełożona zostanie na grunt reprezentacyjny. Tak się nie stało.
Już faza grupowa w wykonaniu zespołu prowadzonego przez Garetha Southgate'a była bardzo słaba. Wymęczona wygrana z Serbią (1:0) i dwa remisy w słabym stylu - z Danią (1:1) i Słowenią (0:0). Mimo tego wydawało, że w spotkaniu 1/8 finału ze Słowacją wyspiarze spełnią oczekiwania kibiców i awansują do ćwierćfinału.
Niedziela 30 czerwca 2024 roku mogła zapisać się jako jeden z najbardziej kompromitujących dni dla angielskiej piłki nożnej. Gol Ivana Schranza dał prowadzenie Słowakom, a Anglia długo biła głową w mur. Kiedy wydawało się, że za kilkadziesiąt sekund pożegna się z turniejem, swój geniusz pokazał Jude Bellingham. Już w doliczonym czasie gry drugiej połowy zdobył gola ekwilibrystyczną przewrotką i dał Wyspiarzom dogrywkę.
W niej rozbici Słowacy skapitulowali po raz drugi. Drugiego gola dla drużyny prowadzonej przez Garetha Southgate'a zdobył Harry Kane. Więcej trafień kibice w Gelsenkirchen już nie zobaczyli. Anglicy ostatecznie awansowali do ćwierćfinału Euro 2024. 6 lipca w Duesseldorfie zmierzą się ze Szwajcarią, która w sobotę wyeliminowała ustępujących mistrzów - Włochów.
Eksperci po zakończonym spotkaniu byli zgodni. Słowa pochwały kierowali pod adresem Jude'a Bellinghama, ale zauważyli, że awans Anglików został wywalczony po męczarniach.
- Mimo wszystko wątpię, by Anglicy wrzucili wyższy bieg w kolejnym meczu. Nawet jak przejęli prowadzenie ze Słowacją, to wyglądali niepewnie, co świadczy ich wycofanie się na pozostałe ponad 20 minut. Nie zyskali tej pewności siebie, raczej mogą mówić o uldze - pisał dziennikarz Sport.pl Marcin Jaz.
Czy to spotkanie będzie dla Wyspiarzy momentem zwrotnym w tym turnieju? - Szkoda Słowaków, ale w końcówce meczu zeszli zbyt głęboko do defensywy i za to zapłacili karę. Czy to dla Anglików będzie przebudzenie? - pytał Sebastian Chabiniak z Eleven Sports.
- Pewnie Szwajcarzy nie przejęli się specjalnie awansem Anglii, Raczej oni będą faworytem w ćwierćfinale, choć przed turniejem brzmiałoby to jak herezja - pisał Marek Wawrzynowski z "Przeglądu Sportowego".
- Uratował Anglików wybitny moment Bellinghama, ale w meczu ze Szwajcarią to drużyna Yakina będzie dla mnie wyraźnym faworytem - dodawał, pisząc w podobnym tonie, Maciej Łuczak z Meczyki.pl.
- Już był taki zespół, który grał ohydny futbol, a mimo to wygrał mistrzostwo Europy. Może Southgate chce być jak Fernando Santos? - zauważał dziennikarz TVP Sport Bartosz Wieczorek.
- Słowacja jak Pogoń Szczecin w finale PP - komentował Piotr Majchrzak z Viaplay Sport.
- Całkowicie szczerze i obiektywnie, Jude Bellingham to jedyne, co pozytywnego ma do zaoferowania reprezentacjom Anglii - pisał Krzysztof Rot z Eleven Sports.
- Brakowało w Anglii kogoś, kto podjąłby ryzyko. I znalazł się Hey, Jude - komentował Radosław Nawrot z Interii.
- Anglicy powinni się zastanowić nad zmianą hymnu z „God save the King" na „Hej Jude" - dodawał Piotr Potępa z Igol.pl.
6 lipca Anglia zagra o półfinał mistrzostw Europy. W meczu, który rozegrany zostanie w Duesseldorfie, rywalami będą rewelacyjni Szwajcarowie - pogromcy ustępujących mistrzów Starego Kontynentu, Włochów.