Słaba, choć zwycięska inauguracja z Albanią (2:1), fatalny mecz z Hiszpanią przegrany tylko 0:1 dzięki świetnemu Gianluigiemu Donnarummie oraz remis z Chorwacją 1:1, uratowany pięknym golem Mattii Zaccagniego w doliczonym czasie gry, co ocaliło wyjście z grupy. Włosi już przed meczem ze Szwajcarią zdecydowanie nie imponowali i trudno ich było postrzegać jako faworyta tego starcia. Szczególnie że ich rywale w fazie grupowej strzelili aż siedem goli, a niewiele zabrakło, by wygrali z Niemcami, triumfując tym samym w grupie A.
Wszystko, co widzieliśmy wcześniej, potwierdziło się na murawie stadionu w Berlinie. Włosi zostali zdominowani, oddali tylko jeden celny strzał i nie uratował ich nawet świetnie broniący Donnarumma, który po meczu nie gryzł się w język, dosadnie podsumowując dyspozycję zespołu na Euro. Krzty litości nie miał też choćby francuski dziennik "L'Equipe" czy włoska prasa.
Oczy kibiców, ekspertów oraz dziennikarzy skierowały się w stronę włoskiej federacji. Chodzi oczywiście o przyszłość Luciano Spallettiego. Doświadczony szkoleniowiec jest selekcjonerem tamtejszej kadry od września ubiegłego roku. Jego dorobek przed Euro był nawet wynikowo nie taki zły, choć Włosi o włos uniknęli gry w barażach (wyprzedzili Ukrainę lepszymi spotkaniami bezpośrednimi). Euro zweryfikowało jednak obecne, bardzo niskie jak się okazuje, możliwości tej kadry.
Zgodnie z doniesieniami Fabrizio Romano, mimo fatalnego stylu gry oraz rozczarowania wynikowego, Spalletti może spać spokojnie, a selekcjonerem ma pozostać co najmniej do mundialu w 2026. Jego zadaniem będzie kwalifikacja na turniej, na którym Włosi nie byli od 2014 roku. Postępować ma także zmiana pokoleniowa, którą też należy zauważyć. Z osiemnastu zawodników, którzy byli w kadrze na zwycięski finał Euro 2020, na Euro 2024 powołanych zostało tylko ośmiu graczy. Zaś w całej reprezentacji Italii na turniej, mamy tylko czterech graczy, którzy ukończyli 30. rok życia (Giovanni Di Lorenzo, Matteo Darmian, Stephan El Shaarawy i Jorginho).