Strzelasz gola, VAR anuluje ci to trafienie, kilka chwil później prokurujesz rzut karny. Czy można przejść drogę od bohatera do zera w mniej więcej pięć minut? Jak najbardziej. Coś właśnie takiego przydarzyło się duńskiemu Joachimowi Andersenowi. W 48. minucie zawodnik Crystal Palace dał reprezentacji prowadzenie 1:0, ale już w 53. minucie 1:0 prowadzili... Niemcy po golu Kaia Havertza z rzutu karnego. Jak to? Otóż VAR anulował gola Duńczyków przez milimetrowy spalony. Z kolei gospodarze dostali jedenastkę za również wykryte przez VAR zagranie ręką. Jego sprawcą był właśnie Joachim Andersen.
Dramat środkowego obrońcy szeroko opisują duńskie media sportowe. "Pięć minut zadecydowało o losie Danii na Mistrzostwach Europy z Joachimem Andersenem w roli głównej. Nasz stoper był już bohaterem po zdobyciu gola na 1:0, ale dwukrotna interwencja VAR-u sprawiła, że z bohatera zmienił się w złoczyńcę" - czytamy na portalu ekstrabladet.dk. Sam spalony był tematem wielu dyskusji, ponieważ jak pokazały powtórki, zgodnie z przepisami należało go odgwizdać, ale trudno o bardziej minimalny ofsajd. "Buty Thomasa Delaneya musiały chyba być o kilka numerów za duże. Bowiem tylko to spowodowało mikroskopijny offside" - opisał to portal dr.dk.
Tamtejsi dziennikarze zauważyli też, że sporo kłopotów Danii zaczęło się po przerwie spowodowanej burzą z gradobiciem. "Sędzia Michael Oliver przerwał mecz na 23 minuty, a po powrocie reprezentacja Danii miała wiele problemów, by nadążyć za tempem gry Niemców. Tylko wielka klasa bramkarza Kaspera Schmeichela sprawiała, że jeszcze przez jakiś czas mogli marzyć o awansie do ćwierćfinału - pisze sportTv2.dk.
Ogólnie jednak Duńczycy nie mają żadnych wątpliwości, że ich kadra zasłużyła na porażkę. Niemcy stwarzali sobie więcej okazji, grali znacznie szybciej i składniej, z kolei Dania już w fazie grupowej nie pokazała niczego ciekawego, wychodząc z niej po trzech remisach. Słowenię wyprzedziła tylko... mniejszą liczbą żółtych kartek.
"Nie spodziewałem się, że Dania wyjdzie z tej grupy, nie pokonując Słowenii czy Serbii. Nie powinno być mowy o awansie do ćwierćfinału i wygranej z Niemcami. Nasza gra zespołowa była zbyt nieudolna. Do tego doszła też nieskuteczność Rasmusa Hojlunda, który mógłby tego wieczora próbować i przez całą noc, a i tak nie dałby rady. Dania na ostatnich dwóch wielkich turniejach nie wygrała żadnego z siedmiu spotkań. To jest już jak najbardziej żenujące" - gorzko podsumował na łamach ekstrabladet.dk Michel Wikkelso Davidsen