"Szybko to się pozmieniało". Bolesna prawda o reprezentacji Polski

Jakub Seweryn
Mecz Austrii z Polską pokazał, jaka jest różnica pomiędzy zespołem zbudowanym, a takim, który jeszcze kilka meczów temu wyglądał jak zgliszcza. Nie można się obrażać na drużynę, że przegrywa w grupie, w której jest po prostu najsłabsza. Reprezentacja Polski wciąż jest jak dwunastoletni młodszy brat, który wkradł się na osiemnastkę starszego. I nawet jeśli zbiera dobre oceny i dobrze się rozwija, to nie sprawia to, że jest dorosły - pisze Jakub Seweryn, dziennikarz Sport.pl.

15 października 2023 roku. W drugim meczu selekcjonera Michała Probierza Polska remisuje na Narodowym z Mołdawią 1:1 i wie, że nie wywalczy bezpośredniego awansu z beznadziejnie łatwej grupy eliminacyjnej na Euro 2024. Sam selekcjoner dopiero wtedy widzi, jak wiele pracy czeka go z tym zespołem.

Zobacz wideo Polscy mają wiadomość dla polskich piłkarzy: Skupcie się!

Cztery mecze później reprezentacja Polski świętuje już awans na mistrzostwa Europy. Po wydartym głównie charakterem - bardziej charakterem niż piłkarską jakością - barażu z Walią w Cardiff, gdzie Biało-Czerwoni wygrali po rzutach karnych.

Mijają kolejne cztery mecze i na Euro 2024 kibice reprezentacji Polski są rozczarowani, że Polacy po porażce z Austrią 1:3 odpadają z grupy śmierci turnieju, choć przecież po losowaniu sami deklarowali, że będą to "trzy łomoty i do domu".

Między pierwszym a ostatnim z wymienionych wydarzeń mija osiem miesięcy i zarazem osiem meczów kadry. Przez ten czas reprezentacja ze skompromitowanej zmienia się w taką, która ma powstrzymać bardzo dobre zespoły, z jakimi znalazła się w grupie. Szybko to się pozmieniało, prawda?

A przecież wydarzyło się to, co zgodnie ze zdrowym rozsądkiem wydarzyć się po prostu powinno. Reprezentacja Polski przegrała z dwoma zespołami lepszymi od siebie. Zespołami z wyższej półki, w meczach, w których nie było piłkarskiej deklasacji, jakiej wielu się jeszcze nie tak dawno obawiało, a decydowały pojedyncze sytuacje. W meczach, w których wynik mógł się potoczyć w obie strony, a tym razem górą wychodzili rywale.

Ot, nie było sensacji. Tylko tyle i aż tyle. I nie zmieni tego ewentualna wtorkowa porażka Polaków z wicemistrzem świata - Francją.

Najsilniejsza grupa w XXI wieku. Zobaczyliśmy dlaczego. Polacy płacą za to, że nie zasłużyli na szczęście

Reprezentacja Polski tym razem nie miała szczęścia w losowaniu grup Euro 2024, bo to jest pewnie jej najtrudniejsza grupa na wielkim turnieju w XXI wieku. Ale też na to szczęście zupełnie sobie nie zasłużyła kompromitacją w eliminacjach. Losowana była z ostatniego koszyka i choć były takie warianty losowania, które uznalibyśmy za szczęśliwe, to jednak nie można się obrażać również na ten najtrudniejszy wariant. Polska piłkarsko "zgrzeszyła", Polska musi "odpokutować".

Trafiliśmy na wicemistrza świata Francję, ćwierćfinalistę mundialu Holandię oraz na Austrię Ralfa Rangnicka w swoim absolutnym szczytowym momencie. Francuzów i Holendrów nikomu nie trzeba przedstawiać - to zespoły z zupełnie innym potencjałem od naszego, które również pod względem siły drużyny nie miały ostatnio większych problemów. O sile Francuzów świadczył ostatni mundial, o Holendrach awans do turnieju finałowego Ligi Narodów. Łączy ich też grupa eliminacyjna, w których jedni i drudzy zgodnie pokonali wszystkich pozostałych rywali.

Austria jest innym przypadkiem. Ta nazwa piłkarsko nie brzmi tak "sexy" jak w przypadku poprzednich dwóch drużyn. Ale niech to nas nie zmyli (i nie myliło po losowaniu, choć teraz zrobiło się nieco inaczej), to zespół na innym etapie budowy. Rangnick pracuje z Austriakami już ponad dwa lata, poprowadził ich już w 24 spotkaniach i od początku zaryzykował. Totalnie poświęcił Ligę Narodów 2022, w której Austriacy z Chorwacją, Danią i Francją w grupie zdobyli cztery punkty i spadli do dywizji B.

Ryzyko się jednak opłaciło - i to jak! Jak jeszcze w LN Austria przegrała cztery na sześć meczów, tak w kolejnych 18 spotkaniach poniosła już tylko dwie porażki! Z Belgią 2:3 w eliminacjach do Euro 2024 i już na turnieju, kilka dni temu, z Francją 0:1. Z kolei wygrywając z Polską, Austriacy odnieśli już 13. zwycięstwo w ostatnich 18 meczach. Ich bilans w tych spotkaniach to 13-3-2.

Żeby się wstecznie doliczyć 13. zwycięstwa Polaków, trzeba się cofnąć aż o 28 spotkań, do barażu o mundial ze Szwecją. Austriacy w ostatnich 21 miesiącach pokonywali Niemców, Włochów, Serbów, Słowaków, dwukrotnie Szwedów, Polaków, a Turcję rozbili aż 6:1. Nie ma porównania.

Ani mecz z Holandią, ani mecz z Austrią, ani nawet ewentualna porażka z Francją nie może zmieniać opinii o pracy wykonanej do tej pory. Przez sztab Michała Probierza, ale i przez samych zawodników, którzy w kilka meczów od nieumiejących wygrać ani razu z Mołdawią narodowych nieudaczników, stali się tymi, w których kibic znowu uwierzył.

Mecze z Holandią i Austrią nie pokazały, że była to wiara nieuzasadniona, bo te mecze mogły się potoczyć w drugą stronę. Zabrakło elementów piłkarskich, w tym skuteczności, może trochę przekonania, szczęścia czy zimnej krwi. Przegrywaliśmy po dobrych, wyrównanych przez większość czasu bojach, nie czekając na wyrok, jak jeszcze niedawno w Pradze, w Tiranie czy w Katarze przeciwko Argentynie.

Polska jak 12-letni brat. To, że wkradł się na osiemnastkę, nie czyni go dorosłym

O meczu z Holandią napisano już wiele w ostatnich dniach. I był to lepszy mecz Polaków niż ten z Austrią, w którym do drużyny Probierza można mieć znacznie więcej pretensji. Ale spokojnie. Tu też były pozytywy, jak choćby odpowiednia reakcja po katastrofalnym pierwszym kwadransie, którego żałować można chyba najbardziej. I choć nie powiemy, że był to bardzo dobry mecz Polaków, to do momentu bramki na 1:2 Christopha Baumgartnera zupełnie nic nie wskazywało, że ta Austria, która wygrała 12 z ostatnich 17 spotkań, tego gola rzeczywiście strzeli.

Ale właśnie to często różni lepsze zespoły od słabszych. Zespoły zbudowane - i w formie - od tych, które są budowane, a do tej odpowiedniej formy i dobrej organizacji gry dopiero wracają. Że koniec końców w takim wyrównanym pojedynku jedną akcją dopną swego. Do wyniku 1:3 Austria była przecież praktycznie stuprocentowo skuteczna, a Wojciech Szczęsny ani razu nie uratował polskiego zespołu.

A Polacy? Może zabrakło im w piątek trochę tego ognia i pasji, którym piłkarze Probierza przywrócili wiarę kibiców, a która nieco ustąpiła obawom i kalkulacji. Czy też tej skuteczności, którą zespół słabszy musi się charakteryzować, aby pokonać lepszego.

Ale przede wszystkim reprezentacja Polski płaci wciąż za grzechy przeszłości, bo nie da się w osiem meczów z totalnych zgliszczy zbudować naprawdę silnej reprezentacji. To, w jaki sposób ta drużyna się podniosła przez ten czas, wciąż pokazuje, że Biało-Czerwoni idą z Probierzem w dobrym kierunku. Niemniej jednak wciąż jest jak dwunastoletni młodszy brat, który wkradł się na osiemnastkę starszego. I nawet jeśli zbiera dobre oceny, to nie sprawia to, że jest dorosły. Będzie popełniał błędy i nie można się za to na niego obrażać.

***

Zapraszamy do lektury tekstów, które tworzą nasz Magazyn.Sport.pl na Euro. Świetni autorzy, mocne teksty, ciekawe tematy - trochę o piłce, a trochę wokół niej. Usiądźcie wygodnie i poczytajcie >>> Magazyn.Sport.pl.

Magazyn.Sport.pl na Euro
Magazyn.Sport.pl na Euro Marta Kondrusik
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.