W pierwszym, przegranym 1:2 meczu Euro z Holandią, zespół Michała Probierza pokazał, że umie grać w piłkę i potrafi rywalizować jak równy z równym z silniejszym przeciwnikiem. Polacy zagrali bez presji, faworytem był rywal. Ostatecznie Biało-Czerwoni skończyli bez punktów, ale stylem gry sprawili, że kibice zerknęli na nich przychylnym okiem. Tylko że to już historia, w piątek mecz drugi, utożsamiany z meczem o wszystko. Tu zdecydowanego faworyta nie będzie, zapowiada się ostra walka. Do zwycięstwa będą potrzebne krew, pot i łzy.
Po pierwszej kolejce Polska i Austria są bez punktu i, zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami, zmierzą się najpewniej o trzecie miejsce, które powinno dać awans do 1/8 finału. I choć zdaniem Zbigniewa Bońka, byłego znakomitego napastnika, Austria jest przeciętną drużyną z wyrobnikami z Bundesligi, w której nie ma wybitnych piłkarzy, to nikt nie szykuje się na łatwe spotkanie. Przeciwnie. - To będzie rzeź, a nie mecz - usłyszeliśmy w obozie reprezentacji Polski.
O tym, jak może wyglądać mecz Polski z Austrią, można było się przekonać, oglądając poniedziałkowe spotkanie Austrii z Francją w Dusseldorfie, przegrane 0:1 przez zespół Rangnicka. Celem Austrii było unieszkodliwienie Kyliana Mbappe i spółki albo - mówiąc brutalniej - obrzydzenie rywalom gry w piłkę. Austria grała wysokim pressingiem, na sporej intensywności, starała się przeszkadzać Francji tak bardzo, jak to możliwe. Piłkarze Rangnicka przebiegli w tym meczu 119,4 km, a Francuzi - 112,6 km. Austriacy odzyskali 48 piłek i faulowali rywali 18 razy, z czego 10 na własnej połowie i sześć w obronnej tercji.
- Dostałem to, czego wymagałem od mojego zespołu, a więc świetne tempo gry i intensywną walkę. Nasz styl sprawdzał się przez długie fragmenty tego meczu - mówił Rangnick po meczu. - Przeciwnicy byli nam równi, mieli duże umiejętności atletyczne i spore zdolności do pressingu - stwierdził z kolei Didier Deschamps, selekcjoner Francuzów. Jego piłkarze skończyli starcie z Austrią mocno poobijani - Mbappe ze złamanym nosem, Griezmann z rozbitą głową. Oczywiście, oba zdarzenia były przypadkowe, ale jednak pierwszy z Francuzów nadział się na twardy bark Kevina Danso, a drugi ucierpiał wpadając na bandę reklamową wypchnięty poza boisko przez Maximiliana Wobera.
Gdy tylko wybrzmiał ostatni gwizdek, dwaj kolejni Francuzi - Dayot Upamecano i Ibrahima Konate, byli piłkarze RB Lipsk - powiedzieli Rangnickowi, że cieszą się, że mecz jest już za nimi. To najlepiej świadczy o tym, jak bardzo wymagający był to mecz i dla Francji, i dla Austrii. Nasi najbliżsi rywale grali bezkompromisowo, dostali w sumie pięć żółtych kartek. Za co konkretnie?
Warto przy tej okazji sprawdzić statystyki Polaków przeciwko Holendrom. Biało-Czerwoni przebiegli 114,9 km (o sześć więcej od rywali), 36 razy odzyskali piłkę i faulowali 10 razy, z czego sześć na własnej połowie i raz w obronnej tercji. O tym, że mecz Polski z Austrią będzie bardzo intensywny i wymagający fizycznie, już mówili kadrowicze podczas konferencji prasowych, odniósł się także do tego Michał Probierz: - Też potrafimy w ten sposób grać. Czasami trzeba się trochę z rywalami poobijać. Jeśli rywal proponuje taką grę, to nie możesz przeciwstawić się tylko pięknym graniem. Potrafimy odpowiedzieć. I tak zrobimy, ale spokojnie, w piłkę też chcemy trochę pograć, żeby wykorzystać zalety naszych piłkarzy
Inną ciekawą statystykę przytoczył na portalu X dziennikarz Tomasz Ćwiąkała - po pierwszej kolejce Euro Austria przewodzi w turnieju pod kątem pressingu i liczby pojedynków defensywnych, a w kontekście liczby fauli czy wskaźnika intensywności znajduje się w ścisłej czołówce. Jeśli chodzi o tzw. aggressive actions, które tłumaczone są jako próby odbioru, pressing, faule dwie sekundy po tym, jak rywal dostanie piłkę, w czołowej czwórce najaktywniejszych znajduje się trzech Austriaków: Nicolas Seiwald, Christoph Baumgartner i Stefan Posch.
W rywalizacji z Francją Austria zaliczyła 27 wślizgów, z czego aż 19 już w pierwszej połowie - druga pod tym względem Ukraina miała o dziewięć wślizgów mniej. Polska w tej statystyce jest wysoko, bo zaliczyła 15 wślizgów przeciwko Holandii - to ex-aequo piąte miejsce z Francją. Warto też dodać, że w trakcie eliminacji do Euro Austria była najlepsza pod względem odzyskanych piłek w ciągu pięciu sekund od rozpoczęcia pressingu - 36,13 na mecz.
Szczególnie kluczowe dla Polski może być zatrzymanie Nicolasa Seiwalda. Zawodnik RB Lipsk, wychowany w modelu Red Bulla i kulturze tzw. gegenpressingu, w meczu z Francją miał 78 kontaktów z piłką, osiem podań w ostatnią tercję, 92 proc. celności podań (57/62), wygrał osiem z dziewięciu pojedynków, miał cztery wygrane wślizgi. Łącznie Seiwald zanotował osiem wślizgów, co jest najlepszym wynikiem na tym etapie Euro. W pierwszej trójce z sześcioma wślizgami jest też Philipp Mwene.
Człowiekiem, który zbudował obecną reprezentację Austrii, jest oczywiście Rangnick, który pracuje jako selekcjoner od czerwca 2022 r. - Chciałbym zaprowadzić futbol w Austrii tam, gdzie na to zasługuje. By niemożliwe stało się możliwe. To właśnie mnie pociąga. Można sobie powiedzieć, że "nie możemy tego zrobić". Ale dlaczego tego, co zrobiła Szwajcaria, Chorwacja czy Belgia nie może zrobić Austria? - mówił selekcjoner na początku pracy.
A co łączy Juergena Kloppa, Juliana Nagelsmanna i Thomasa Tuchela? Dla każdego z nich trenerską inspiracją był właśnie Rangnick. To on wymyślił pojęcie gegenpressingu, które pojawiało się regularnie m.in. przy kadencji Kloppa w Liverpoolu. To styl gry w wysokim pressingu i na sporej intensywności. Gdy rywal ma piłkę przy nodze, zespół grający filozofią Rangnicka ma okazję do odebrania piłki i rozpoczęcia szybkiego kontrataku. Obrońcy rywala są naciskani blisko własnego pola karnego, ich margines błędu jest niewielki.
Gegenpressing to też fazy przejściowe. W jednym z wywiadów Rangnick tłumaczył, że po przejęciu piłki jego zespół ma osiem sekund na to, by oddać strzał na bramkę. Na treningach selekcjoner potrafił ustawiać zegar, by piłkarze wyrabiali się z akcją w tak krótkim czasie. Mocną stroną Austrii za Rangnicka są też stałe fragmenty. Tak Austriacy strzelali gole w eliminacyjnych meczach z Belgią i Estonią, czy w wygranym 6:1 sparingu z Turcją.
W trenerskim słowniku Rangnicka nie ma cofania gry i podawania piłki do bramkarza, jego Austria nie zdejmuje nogi z gazu i nie bawi się w uspokajanie go przy korzystnym wyniku. Wszystko w myśl zasady: jeśli dużo ryzykujesz, możesz otrzymać równie dużą nagrodę. Z tego też wynika ostra, momentami wręcz brutalna, gra Austrii.
Dużo szerzej o pracy Rangnicka w Austrii, a także o filozofii gegenpressingu w "Magazynie Sport.pl" pisał Dawid Szymczak: "Nie da się opowiedzieć o rozkwicie austriackiej kadry bez wspominania o Red Bullu. Powoływani przez niego piłkarze najpierw poznawali zapisane tam wartości i zasady w klubach, a teraz odtwarzają je podczas zgrupowań. Razem są jak sekta. Niedopowiedzeniem byłoby stwierdzenie, że oni wierzą w pomysł selekcjonera. Oni nie wierzą w żaden inny".
Te słowa zdaje się potwierdzać jeden z reprezentantów Austrii. - Zatrudnienie Rangnicka było najlepszą rzeczą, jaka mogła się przydarzyć naszej piłce. I nie mówię tego, by się podlizać trenerowi. Za Fody Austria była pragmatyczna i ostrożna - mówił Christoph Baumgartner z RB Lipsk, cytowany przez The Athletic.
- Piątkowy mecz z Polską będzie dla nas jak finał. Ktokolwiek wygra ten mecz, prawdopodobnie awansuje z grupy. Już przed turniejem wiedzieliśmy, że to spotkanie z Polską zadecyduje o naszym losie. Doskonale znamy naszą sytuację - mówił Rangnick po meczu z Francją. Pewną przewagą dla Polaków może - ale nie musi - być fakt, że Austria miała 30 godzin mniej na regenerację i przygotowania.
Mecz Polska - Austria odbędzie się w piątek o godz. 18 na Olympiastadion w Berlinie. Relacja tekstowa na żywo w Sport.pl, a także w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.