Nie mają drużyny na Euro, a widać ich wszędzie. Policzek dla gospodarzy

Michał Kiedrowski
Chińczycy trzymają się mocno?! - słynne pytanie Czepca z "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego można postawić także w przypadku Euro 2024. I choć Państwo Środka nie ma drużyny na mistrzostwach, to jest obecne na każdym stadionie niemieckiego turnieju.

Niemcy są w szoku - tak pisze portal publicznego nadawcy radiowego z kraju naszych zachodnich sąsiadów, Deutsche Welle. Chodzi o jednego ze sponsorów Euro 2024. Otóż partnerem UEFA został na ten turniej chiński producent aut elektrycznych BYD. Dla kraju, który ma najpotężniejszy przemysł samochodowy w Europie, dla kraju, który mocno stawia na elektromobilność, to po prostu siarczysty policzek.  

Zobacz wideo

Pieniądze ważniejsze niż patriotyzm

Po tej decyzji media w Niemczech natychmiast zasypały Niemiecki Związek Piłkarski (DFB) pytaniami o powód takiej decyzji. Oczywiście DFB nie miał z tym nic wspólnego. Odsyłał dziennikarzy do UEFA. I jak relacjonuje Dirk Kaufmann z Deutsche Welle, Europejska Unia Piłkarska odmówiła wszelkich komentarzy. "Sponsoring na Euro 2024 przedkłada cenę nad patriotyzm" - ubolewa niemiecki dziennikarz.

Dla niemieckiej opinii publicznej umowa UEFA z BYD była już drugim upokorzeniem krajowych firm. O pierwsze postarali się działacze z DFB, którzy na sponsora technicznego – czyli dostarczyciela sprzętu sportowego, m.in. koszulek – wybrali amerykańską firmę Nike. Wcześniej przez 70 lat Niemców ubierał krajowy Adidas. "Myślę, że to zła decyzja, gdy komercja niszczy tradycję i kawałek domu" – napisał na portalu X minister zdrowia Karl Lauterbach z SPD. - Adidas i czerń, czerwień i złoto zawsze według mnie należały do siebie. To kawałek niemieckiej tożsamości. Chciałabym trochę więcej lokalnego patriotyzmu - powiedział z kolei Robert Habeck, minister gospodarki z Zielonych. 

Według przecieków prasowych Amerykanie zaproponowali DFB dwa razy więcej pieniędzy niż Adidas.

 Chińczycy w Europie trzymają się mocno

Gdy spojrzymy na listę sponsorów Euro 2024, to zobaczymy, że firmy z jednego kraju przeważają nad innymi. Chodzi oczywiście o Chiny. Spośród 14 globalnych sponsorów Euro 2024, które wymienia na swojej stronie UEFA, aż pięć to firmy chińskie, trzy są niemieckie, po jednej holenderskiej, francuskiej, amerykańskiej, brytyjskiej, katarskiej i jedna międzynarodowa. Ale nie tylko liczba pokazuje potęgę Państwa Środka na Euro 2024. Firmy, które reprezentują Chiny, należą przeważnie do innowacyjnych gałęzi gospodarki. Tak Chińczycy pokazują jak dystansują Stary Kontynent.  

Szczególnie ciekawy jest wspomniany wyżej przypadek BYD. Euro 2024 to jeden z elementów walki tej firmy o rynek europejski. Chińczycy są gotowi dosłownie zalać Europę sporo tańszymi niż np. niemieckie autami elektrycznymi. Europejskie rządy wpadły w panikę, bo zielona transformacja miała w założeniu spowodować wzrost konkurencyjności gospodarki UE i uczynić ze Starego Kontynentu lidera ekologicznej ekonomii. Tymczasem okazało się, że Chińczycy grają w zielone lepiej i taniej.

Komisja Europejska prowadzi dochodzenie w sprawie sponsora Euro 2024

Nagle to, co miało być atutem europejskiej gospodarki, może być gwoździem do trumny przemysłu samochodowego na Starym Kontynencie. Komisja Europejska już zapowiedziała, że od lipca obciąży chińskie elektryki tymczasowymi cłami między 17,4 a 38,2 procent. Jako powód Bruksela podaje podejrzenia o subsydiowanie produkcji samochodów elektrycznych przez chiński rząd. Dochodzenia trwa od kilku miesięcy i ma się skończyć w listopadzie. Wysokość taryf zależy od tego, czy chińska firma współpracuje z komisją w sprawie niedozwolonego państwowego wspomagania finansowego. Już wcześniej sprowadzane z Chin samochody były obciążone 10-procentowym cłem i te nowe będą naliczane dodatkowo. 

Komisja Europejska, wprowadzając cła na chińskie auta, chce uniknąć popełnienia błędu takiego jak w przypadku paneli fotowoltaicznych, które Chińczycy też produkują dużo taniej niż firmy na Starym Kontynencie. W efekcie produkty z Dalekiego Wschodu spowodowały upadek wielu firm produkujących panele w Europie. 

Chińczycy mimo ceł i tak będą zarabiać

Chińczycy ustami rzecznika ministerstw spraw zagranicznych zapowiedzieli kroki odwetowe wobec Unii Europejskiej za jej "protekcjonistyczne" posunięcia. Jednak zdaniem analityków na razie nie ma mowy o otwartej wojnie handlowej. Cytowany przez CNN amerykański analityk Gregor Sebastian z Rhodium Group uważa, że nawet przy cłach rzędu 17,1 procent BYD jest w stanie zdobywać coraz większą część europejskiego rynku. - BYD już buduje fabrykę w Europie, prawdopodobnie nadal będzie z zyskiem eksportować samochody elektryczne do UE nawet przy 17-procentowych cłach i może też eksportować hybrydy bez dodatkowych ceł - powiedział Sebastian. Rhodium podało w kwietniu, że zyski BYD w Europie są o 45 procent wyższe niż w Chinach, co oznacza, że rynek ten pozostanie wysoce atrakcyjny nawet po nałożeniu nowych ceł. 

Dużo bardziej w chiński przemysł aut elektrycznych uderzyły Stany Zjednoczone, które podniosły cła z 25 do 100 procent. 

- UE jest jedynym pozostałym rynkiem, który jest zarówno zamożny, jak i wystarczająco duży, aby wchłonąć znaczną część nadwyżki chińskiej produkcji pojazdów elektrycznych - powiedział CNN Etienne Soula, analityk z Alliance for Securing Democracy w German Marshall Fund of the United States. 

Więcej o: