To jeden z najbardziej zapamiętanych obrazków finału mistrzostw Europy. Anglicy odbierali srebrne medale, ale po sekundzie je zdejmowali. Nie oni pierwsi i nie ostatni. Kilka tygodni temu, po przegranym finale Ligi Europy, postąpiło tak wielu graczy Manchesteru United. Wówczas nie wywołało to większych emocji, teraz jest zupełnie inaczej. Na Anglików posypały się gromy, wielu kibiców i ekspertów oceniło ich jako maluczkich, którzy nie byli w stanie docenić tego, co udało im się osiągnąć.
– Czysto psychologicznie zachowanie Anglików da się zrozumieć – uważa Daria Abramowicz, psycholog sportu współpracująca m.in. z Igą Świątek. – Dążysz do doskonałości, ale przegrywasz. Odczuwasz klęskę i rozczarowanie, przeżywasz trudne chwile. Pojawia się reakcja, zdjęcie medalu.
– Tylko czy to była chęć pokazania niezadowolenia z porażki? Z niestrzelonego karnego? Z ciążącego fatum? Ze zmian dokonanych przez trenera? To wszystko da się zrozumieć tylko dzięki rozmowie z zawodnikiem, który ma prawo do złości i rozczarowania. Na koniec mistrzostw, tak jak w tenisie, jest tylko jeden zwycięzca i wielu przegranych – podkreśla Abramowicz.
Porozmawialiśmy z kilkoma znakomitymi reprezentantami Polski, którzy przegrywali finały. Każdy podkreślał, że to bolesny moment, szczególnie gdy triumf masz na wyciągnięcie ręki i wymyka ci się z rąk w karnych. Ale każdy zaznaczał też, że nic nie usprawiedliwia okazywania braku szacunku dla medalu - symbolu bardzo dobrze wykonanej pracy. Bo sam fakt awansu do finału świadczy, że jesteś drugim najlepszym w swojej dyscyplinie, którą uprawiają setki tysięcy ludzi.
Reprezentacja Anglii jest traktowana jak piłkarska potęga, ale - jak podkreślał trener Gareth Southgate - historia temu przeczy. Oczekiwania są ogromne, sukcesy nieliczne. Wyspiarze tylko raz zdobyli mistrzostwo świata, w 1966 roku. Na kolejny finał wielkiej imprezy czekali 55 lat, krócej tylko niż Etiopia i Izrael. Teraz mają wybitne pokolenie, ale równocześnie nie mają gwarancji, że passę bez trofeum uda im się przerwać.
– Anglicy mają piłkarzy, którzy nigdy nic nie wygrali, ale ściągają medale i lekceważą sukces, jakim jest znalezienie się w finale mistrzostw. Przecież to absurd – podkreśla Wojciech Kowalczyk, srebrny medalista igrzysk w Barcelonie, który mówi, że po porażce z Hiszpanią (2:3) na Camp Nou "nawet przez myśl mu nie przeszło ściąganie medalu". – Wiedziałem, że odnieśliśmy życiowy sukces. Porażka bolała, wiadomo, ale czego miałem się wstydzić? – zastanawia się teraz.
W podobny sposób na sprawę patrzy piłkarz ręczny Grzegorz Tkaczyk. – Żal i niedosyt po przegranym finale mistrzostw świata z Niemcami pozostanie na zawsze. Do dziś się z tym nie pogodziłem. Po meczu byliśmy wściekli, bo byliśmy o włos od złota. Ale parę minut później zeszliśmy do szatni i zrozumieliśmy, co udało nam się osiągnąć. I dziś czuję dumę ze spektakularnego sukcesu – przekonuje 159-krotny reprezentant Polski.
Zgadza się z nim Marcin Lijewski, inny srebrny medalista mistrzostw świata z 2007 roku. – Gdy prezydent Lech Kaczyński wręczył mi medal, smutek odszedł w niepamięć, bo zdałem sobie z tego, co osiągnąłem. Rok wcześniej byłem nikim. A stałem się wicemistrzem świata. I na zawsze nim pozostanę – przekonuje były kapitan drużyny narodowej.
– Oglądając finał Euro, od razu zwróciłem uwagę na zachowanie Anglików. Kompletnie go nie rozumiałem. I nie kupuję tłumaczenia o nieumiejętności radzenia sobie z porażką. Ja raczej widziałem butę i arogancję – dodaje Lijewski.
Gdy Pep Guardiola po wieloletnich staraniach doprowadził Manchester City do finału Ligi Mistrzów, mówił o wielkim sukcesie. Gdy go przegrał (0:2 z Chelsea), ucałował medal za drugie miejsce, doceniając w ten sposób drogę, którą musiała przejść jego drużyna. – Nie da się sięgać po tytuł przez przypadek. Ludzie myślą, że zakwalifikowanie się do finału jest łatwe i że jeśli kiedyś ci się to udało, to będziesz to robić co roku. A to bzdura – ocenił Katalończyk.
Hiszpanie przypominają wypowiedź pomocniczki Barcelony, Alexii Putellas. Po przegranym finale kobiecej Ligi Mistrzów w 2019 roku napisała na Twitterze: "Ktoś mi powiedział, by nie ściągać srebrnego medalu, bo dzięki niemu się rozwijamy. Dostajemy sygnał, że jeszcze wiele przed nami. Możemy też czuć dumę ze zdobycia srebra, ale jednocześnie motywację, by w przyszłości zamienić ten medal na złoty". Dwa lata później Alexia zdobyła bramkę w finale Champions League, a jej Barcelona ograła Chelsea (4:0).
– W niektórych krajach srebrny medal w ogóle nie jest nawet przyznawany. Liczy się tylko zwycięzca – zauważa Sebastian Świderski, znakomity siatkarz. Tak na sport patrzą Amerykanie. Oni przegranych po prostu się nie nagradzają. Mistrzowie NBA, NFL czy NHL otrzymują pierścienie, wicemistrzowie opuszczają scenę i dostają sygnał: "Wróćcie za rok". I wydaje się, że w tym kierunku zmierza futbol. – Futbol potrzebuje edukacji związanej z akceptowaniem porażki i etapu, do którego się dochodzi – mówi Daria Abramowicz, przypominając tweeta jednego z hiszpańskich dziennikarzy, zastanawiającego się ilu z 339 wicemistrzów olimpijskich z Tokio zdecyduje się na zdjęcie medalu?
Świderski, srebrny medalista mistrzostw świata z 2006 roku, zwraca uwagę, że każdy sportowiec prędzej czy później radzi sobie z porażką, której przetrawienie łatwe nie jest. Ostatnio przekonał się o tym Maciej Janowski, który był na tyle niezadowolony z wywalczenia tytuł wicemistrza Polski na żużlu, że błyskawicznie opuścił podium, na którym stopień wyżej stanął Bartosz Zmarzlik.
– Zachował się nie jak sportowiec, ale człowiek, który ma osobiste problemy. Cała Polska to oglądała i on tym zachowaniem strzelił sobie w stopę. W sporcie fair play to podstawa. Podanie ręki przeciwnikowi to świętość. Janowski zachował się nie tylko nieprofesjonalnie, ale niekulturalnie. Obserwując opinie w Internecie, to widać jak na dłoni, że Bartek kolejny raz zyskał, a Janowski stracił – mówił były mistrz Polski Władysław Komornicki w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Punkt widzenia zależy też od punktu siedzenia. – W krajach, które notorycznie wygrywają, liczy się tylko pierwsze miejsce. W Polsce mamy inną mentalność. Cieszy nas każdy sukces, bo ciągle jesteśmy na fali wznoszącej i wierzymy, że to tylko zapowiedź lepszego jutra – przekonuje Lijewski.
W podobnym tonie wypowiada się Świderski. – Dla nas dotarcie do finału w 2006 roku było kolosalnym sukcesem, dlatego też srebrny medal przyjęliśmy z radością. Ale gdybyśmy ograli Brazylię, to wydaje mi się, że zachowaliby się tak samo jak Anglicy – mówi były reprezentant Polski.
– Każdy faworyt tak do tego podchodzi. Włosi, Francuzi, Niemcy czy Hiszpanie pewnie też ściągaliby z szyi srebrne medale. A gdyby na Wembley grała słabsza drużyna, jak my, Węgrzy czy Turcy, skakalibyśmy z radości, bo zrobilibyśmy wynik ponad stan. To zrozumiałe.
– We krwi najlepszych istnieje tylko zwycięstwo. Srebro nie cieszy, bo jesteś pierwszym przegranym. Czasem lepiej zdobywać brąz, bo wtedy przynajmniej kończysz turniej zwycięstwem – dodaje Świderski.
Ale czy zgodziłby się z nim kapitan siatkarskiej reprezentacji Michał Kubiak, który brąz Pucharu Świata w 2015 roku nazwał "medalem z buraka"?