UEFA dzieli kibiców na lepszych i gorszych. Absurd fazy finałowej Euro 2020

Jakub Kręcidło
Dziesięciodniowa kwarantanna. Testy. Szczegółowy formularz. To droga, którą musieliby przejść (i nie przejdą) kibice z Hiszpanii, Danii oraz Włoch, by wejść na mecze fazy finałowej Euro. I zarazem droga, która nie będzie interesować 2500 VIPów zaproszonych na finał, bo oni pod obostrzenia nie podlegają. Absurd? Witamy na Euro 2020.

Gdy Aleksander Ceferin, prezes UEFA, w połowie kwietnia krytykował projekt Superligi, przekonywał: "Futbol należy do wszystkich". Po trzech miesiącach widzimy, że były to przede wszystkim puste, populistyczne słowa. Bo z działań zarządzanej przez niego federację wynika, że jest "kibic lepszy" i "kibic gorszy". 

Zobacz wideo

UEFA podzieliła kibiców na lepszych i gorszych. VIP żyje jak król. Nie-VIP mecz obejrzy w telewizji

Ten pierwszy to VIP, członek słynnej "rodziny UEFA". Jemu koronawirusowe obostrzenia niestraszne. Może przylecieć do Anglii, obejrzeć mecz i spokojnie wrócić do domu. Brytyjski rząd zgodził się na wyjątek dla grupy 2500 osób (politycy, pracownicy UEFA i FIFA, różni goście specjalni), bo federacja groziła, że przeniesie fazę finałową z Londynu do Budapesztu, gdzie turniej odbywał się przy pełnych trybunach i gdzie VIPom kwarantanna nie groziła. Anglicy, jak podawała gazeta "i", Brytyjczycy nie chcieli też psuć swoich szans na organizację mundialu w 2030 roku. – Jeśli ich kandydatura ma mieć jakiekolwiek szanse powodzenia, potrzebują głosów delegatów UEFA. Dlatego też musieli działać – przekonywał jeden z dyrektorów UEFA, a rządowe źródło gazety podkreślało: – Z tymi ludźmi po prostu lepiej nie zadzierać.

O "kibicu gorszym" powiedzieć tego nie można. W półfinałach i w finale na Wembley będzie mogło zasiąść 61 tysięcy osób, ale na Wyspy na czas nie wjedzie żaden zagraniczny kibic. Hiszpanie, Włosi i Duńczycy mówią o skandalu, bo gdy VIPy mają specjalne przywileje, tak oni muszą zmagać się z szeregiem wymogów, które nakładane są na kraje znajdujące się na "bursztynowej liście". To konieczność przedstawienia szczegółowego formularza pobytowego, negatywnego wyniku testu na wjeździe do Wielkiej Brytanii, a także wykupienia testów drugiego i ósmego dnia. Muszą oni też poddać się dziesięciodniowej kwarantannie, którą, teoretycznie, można skrócić do pięciu dni, jeśli otrzyma się negatywny wynik testu PCR. Ale i to nic nie daje. Mecze ćwierćfinałów były w piątek i sobotę, półfinały będą we wtorek i środę – dzieliło je mniej niż pięć dni, tak samo jak półfinały od finału, który odbędzie się w niedzielę 11 lipca.

Na Wembley zobaczymy "rodzinę UEFA", Anglików i grupki rezydentów

Rządy Hiszpanii, Danii i Włoch prowadziły negocjacje z Brytyjczykami, by przygotować specjalny protokół pozwalający kibicom na wjazd na turniej, jednak nic z tego nie wyszło. Brytyjski rząd poinformował, że niezastosowanie się do przepisów wiąże się z nałożeniem kar nawet do 10 tysięcy funtów. A że covidowe przepisy są w Europie respektowane, przekonało się około 50 angielskich kibiców. Jak podawał włoski dziennik "Il Messaggero", zostali oni zamknięci w hotelach, w których nocowali. Włosi rekomendowali Brytyjczykom, by nie przyjeżdżali na mecz 1/4 finału, grożąc, że nie wpuszczą ich na obiekt. I choć wielu fanom ostatecznie udało się wejść na Stadio Olimpico, tak część została złapana przez policję na nieprzestrzeganiu pięciodniowej kwarantanny, której obowiązek został nałożony na Anglików przybywających na Półwysep Apeniński.

Na Wembley zobaczymy najprawdopodobniej "rodzinę UEFA", Anglików i hiszpańskich, duńskich i włoskich rezydentów Wielkiej Brytanii, której mieszkańcy mogą przemieszczać się po kraju bez żadnych ograniczeń. Ale ilu ich będzie, to pozostaje zagadką. Duńczycy swoich pięć tysięcy biletów na półfinał sprzedadzą rezydentom Wielkiej Brytanii, do której - jak podał lokalny związek - wysłana została specjalna dostawa koszulek i flag, by na angielskim stadionie było widać też czerwone barwy. Pytanie, czy to rzeczywiście pomoże, bo np. w Sankt Petersburgu na meczu Szwajcaria – Hiszpania pojawiło się dokładnie 499 kibiców z Półwyspu Iberyjskiego. Co ciekawe, RFEF, hiszpańska federacja, rozpoczęła kampanię "We need you" ("Potrzebujemy was"), skierowaną do Hiszpanów mieszkajacych na Wyspach. "To ważniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej, by wszyscy, którzy mogą, wspomogli Hiszpanię w tak ważnym momencie Euro" – czytamy.

Anglicy zorganizowali turniej pod siebie. Jak porównywać Baku i Rzym?

Eskapada do Rosji była sporym problemem dla Hiszpanów, którzy przygotowują się do półfinału z Włochami na Wembley. Ale nie da się tego porównać z koniecznością gry w Baku, co spotkało Duńczyków. Nie dość, że stolica Azerbejdżanu jest położona 2500 kilometrów dalej niż Sankt Petersburg, to jeszcze klimat tam był straszny. Selekcjoner Duńczyków mówił, że z takim gorącem się jeszcze nie spotkał. Widać to było po piłkarzach, którzy po kwadransie oddychali rękawami i słaniali się po murawie. Kto wie, jakie będą efekty regeneracji Skandynawów, ale faktem jest, iż ich rywale mieli do tej pory sielankę. Anglicy zorganizowali turniej pod siebie. W drodze do Final Four tylko raz musieli opuścić Londyn, i to na przyjemną wycieczkę do Rzymu. Statystyka mówi, że pełnienie roli gospodarza Euro było wielkim atutem, bo czterech półfinalistów grało w trakcie turnieju u siebie. Ale, z drugiej strony, czy rzeczywiście można mówić o atucie własnego boiska, gdy gospodarzami imprezy było aż dziewięciu z dwudziestu czterech uczestników mistrzostw?

"Futbol wraca do domu. Wzrost zakażeń na Covid-19 też?"

Największym zagrożeniem pozostaje jednak pandemia. CNN pyta: "Czy wraz z powrotem futbolu do domu nie wróci też wzrost zakażeń na Covid-19?". Wypełnienie 75 proc. krzesełek na Wembley to "przepis na katastrofę", twierdzi Pascal Canfin, przewodniczący Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności w Parlamencie Europejskim. – Decyzja o wpuszczeniu 60 tysięcy fanów na trzy mecze w sytuacji, gdy szaleje wariant Delta, jest nieodpowiedzialne. Domagamy się, by UEFA zredukowała liczbę wejściówek albo by przeniosła mecz do kontynentalnej części Europy – grzmiał Francuz. Z badań wynika, że niedawny wzrost zakażeń w Finlandii był ściśle powiązany z meczem z Rosją w Sankt Petersburgu. – Nie rozumiem, dlaczego UEFA tak się zachowuje, ale podejrzewam, że chodzi o kasę – powiedział niemiecki minister spraw wewnętrznych Horst Seehofer.

Euro 2020 – najbardziej irracjonalny turniej w historii futbolu?

UEFA, która jeszcze kilkanaście tygodni temu przedstawiała się jako "ta dobra" na tle chciwych szefów Superligi, zorganizowała bodaj najbardziej irracjonalny turniej w historii futbolu. Nawet pandemia nie zastopowała pomysłu o organizacji mistrzostw w jedenastu miastach, rozsianych od Sewilli po Baku i do Glasgow po Bukareszt. W normalnych czasach trudno byłoby się w tym odnaleźć, bo np. do Azerbejdżanu nie ma bezpośrednich lotów z większości krajów. W czasach pandemii, z wszechobecnymi restrykcjami i zagrożeniami dla zdrowia, ta idea była szaleństwem. A o wpływie tak wielkiej ilości podróży na środowisko nawet nie ma co wspominać. UEFA, jako firma chwaląca się "podpisaniem deklaracji o działaniach na rzecz środowiska", przecież doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.