Podczas swojej kariery piłkarskiej Peter Schmeichel był uznawany za jednego z najlepszych bramkarzy na świecie. Mistrz Europy z 1992 roku i pięciokrotny mistrz Anglii z Manchesterem United jest obecnie komentatorem telewizyjnym i często występuje również w roli eksperta piłkarskiego.
W rozmowie z WP Sportowe Fakty Duńczyk poruszył wiele wątków. Schmeichel opisał m.in. grę reprezentacji Polski na Euro 2020. - Rozumiem rozczarowanie, mieliście lepszy zespół niż tylko na trzy mecze. Ale rywalizacja w międzynarodowym futbolu jest teraz na najwyższym poziomie. Myślę, że nigdy na takim nie była. Reprezentuję mały kraj, który ma kilka milionów mieszkańców i relatywnie słabą ligę, jednak mamy zespół, który pozwolił mieć nadzieję, że coś na tym turnieju osiągniemy. Choć przecież też byliśmy w trudnej sytuacji, bliscy odpadnięcia - powiedział.
Następnie były bramkarz ocenił pierwszy grupowy mecz przeciwko Słowacji. - Małe zespoły tak naprawdę już nie istnieją. Jeśli się zagapisz, to cię ugryzą. I właśnie tak Słowacja ugryzła Polskę. Ale w tamtym meczu wciąż można było to "odkręcić", mimo katastrofalnej pierwszej połowy - dodał.
Zdaniem Schmeichela, kluczowy do awansu reprezentacji Polski do 1/8 finału był mecz z Hiszpanią. - Dla mnie kluczem do waszego awansu, po niepowodzeniu ze Słowacją, było jednak pokonanie Hiszpanii. Według mnie o wiele łatwiej było pokonać Hiszpanię, która w tamtym okresie turnieju nie przekonywała, niż Szwecję! Hiszpanie moim zdaniem byli prostsi do "przeczytania". Wiadomo było, jakie mają zalety, jakie wady. A Szwecja? Jak mówię, bardzo trudny rywal - wyjaśnił.
W dalszej części rozmowy Schmeichel stanął w obronie Wojciecha Szczęsnego, który w meczu ze Słowacją zanotował bramkę samobójczą. - Kiedy zaczynałem mówić o tej sytuacji, słyszałem, że wiele ludzi mówiło, że bramkarz zawsze będzie bronił bramkarza itd. Ale ja jestem analitykiem! Analizuję to, co się wydarzyło. W momencie strzału Szczęsny był dokładnie tam, gdzie powinien był być. Nie zrobił niczego złego. Był perfekcyjnie ustawiony. Zaraz potem nastąpił jednak lekki rykoszet, który sprawił, że piłka trafiła w słupek. Szczęsny nie miał już szans. Za szybko, za blisko, nie było czasu na reakcję. To powiedz mi: gdzie tu błąd? - ocenił Duńczyk.
Schmeichel dodał, że i jemu zdarzały się takie sytuacje. - No właśnie. Takie jest życie golkipera. Sam puszczałem pechowe bramki, jak choćby w meczu Niemcy - Dania w Monachium. Mówię to dlatego, że znam to z autopsji. Natomiast z boku, z trybun, krytykuje się bardzo łatwo. Gdyby Szczęsny mimo wszystko zdołał sięgnąć piłkę, byłaby to interwencja światowej klasy. Ale będę go bronił, bo po prostu nie popełnił żadnego błędu - powiedział.