Trenerski bohater Euro. Europejskie potęgi już myślą o jego zatrudnieniu

Dominik Lenart
Po dwóch pierwszych meczach Euro na głowy piłkarzy i selekcjonera Szwajcarii wylało się wiadro pomyj. Dziś fani mają nowego bohatera - Vladimira Petkovicia, trenera, który do kraju przyjechał 30 lat temu, nie mając w kieszeni drobnych na telefon. A teraz chcą go potęgi europejskiego futbolu.

To był symboliczny obrazek. Tuż po starciu z Francją – zakończonym karnymi i sensacyjnym wyrzuceniem mistrzów świata z turnieju – Granit Xhaka odbierał od UEFA statuetkę dla najlepszego piłkarza meczu. Ale nie świętował z drużyną, ani z kibicami na stadionie w Bukareszcie.

Zobacz wideo Zidane za Deschampsa? "Być może będzie trzęsienie ziemi"

Stadio Olimpico w Rzymie przed meczem otwarcia Euro 2020. Włosi apelują: Nie przyjeżdżajcie tutaj. Nie umierajcie. To się nie może powtórzyć

Pobiegł sam w zupełnie innym kierunku, do linii bocznej. Po chwili wpadł wprost w objęcia trenera. "Uścisk, który przypieczętował sukces naszej drużyny" – pisze szwajcarska prasa, a o Vladimirze Petkoviciu dodaje: "To prawdziwy bohater. Potrafił zjednoczyć piłkarzy o różnych charakterach i pochodzeniu".

To nie piłkarze, a 57-letni Bośniak, były pracownik Caritasu i trener bezrobotnych, jest na ustach Szwajcarii, w której - bez cienia przesady - panuje piłkarska euforia. "67-letnia klątwa przełamana. W szóstej próbie od 1954 r. kadra w końcu awansowała do ćwierćfinału. Ta szalona podróż wciąż trwa" - pisze prasa.

Od anonimowej postaci do wielkiej osobowości szwajcarskiego futbolu

Żeby poznać historię Petkovicia, trzeba cofnąć się do 1987 r., gdy jako anonimowy piłkarz przyjechał po raz pierwszy do Szwajcarii, aby grać w drugoligowym zespole - FC Chur. Gdy wylądował na lotnisku w Zurych-Kloten, nie było wówczas choćby jednej osoby, która zwróciłaby na niego uwagę. 

– Nikt na mnie nie czekał. Nie znałem języka. Na szczęście pomogli mi niektórzy Jugosłowianie, którzy wtedy tam pracowali. Poprosiłem ich o drobne, abym mógł zadzwonić. Czekałem godzinę lub dwie, zanim ktoś po mnie przyjechał. Po prostu byłem młodych chłopakiem z Sarajewa, bośniackim Chorwatem, który odpowiadał nie tylko za swoją rodzinę, ale także za rodziców mojej żony – wspomina Petković.

– Był za dobry, by grać w II lidze. Grał w piłkę, której jego koledzy z drużyny nie rozumieli. Zastanawiałem się, co on tutaj robi, właściwie powinien występować w National League A w najlepszym klubie – wspomina jego przyjaciel z tamtych czasów Germano de Gani. Petković już wówczas miał powściągliwy charakter. – Był spokojny i pełnił funkcję lidera – dodaje de Gani.

– Był analitykiem i strategiem, który kierował drużyną – opisuje Petkovicia jego kolejny kolega z czasów FC Chur Paul Friberg. – Był wzorem do naśladowania dla nas. I szefem na boisku – wspomina Andrea Beeli.

Petković osiadł w Szwajcarii na dobre. I choć wielkiej kariery nie zrobił – latami tułał się od klubu do klubu – to przez lata poznał kraj. – Musiałem dać się poznać, zaakceptować nowy świat, mieć szacunek, ale i być szanowanym – opowiada trener.

Doskonały strateg o chłodnym umyśle. "Jestem jednym z was"

Zanim objął rolę selekcjonera, pracował w lokalnych klubach - AC Bellinzona, FC Lugano, Young Boys i FC Sion. Przez lata przesiąkał kulturą kraju, w którym są aż cztery oficjalne języki urzędowe, wiele dialektów, a także mnóstwo cudzoziemców i uchodźców, którzy przyjechali m.in. z Bałkanów czy też z Afryki.

W 2003 r. był już u siebie. W tym roku Petković złożył wniosek o przyznanie mu obywatelstwa Szwajcarii. – Jestem jednym z was. Jestem tu od ponad trzydziestu lat i jestem z tego dumny – mówił.

Jego horyzonty sięgają daleko poza futbol. Jeszcze w latach 90. był pracownikiem Caritasu, ćwiczył futbol z bezrobotnymi. – Jest mocno zaangażowany społecznie. Wygląda poważnie i ma również takie podejście. To imponuje młodym piłkarzom. Z jednej strony wzbudza respekt na tyle, że niektórzy wręcz boją się do niego podejść. Z drugiej - jeśli masz problem, możesz do niego zadzwonić w środku nocy, a on wskoczy do samochodu, aby udzielić ci pomocy. Jego piłkarze wiedzą o tym. Bieg Xhaki, który przytulił go po meczu z Francją, jest oznaką lojalności – tłumaczy analityk szwajcarskiej kadry Vaudois Vincent Cavin. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo Petković pracuje z kadrą od 2014 r. Z kadrowiczami jest już niemal jak rodzina.

Mikkel Damsgaard z Danii podczas meczu z Rosją na Euro 2020. Tragedia Eriksena otworzyła wrota wielkiej kariery jego zastępcy. 20-latek zagrał trzy mecze

"Ludzie próbowali zniszczyć tę drużynę"

Petković przed meczem z Francją był skupiony i pewny siebie, choć jeszcze kilka dni wcześniej media w kraju wylały na jego głowę wiadro pomyj. Po dwóch meczach Szwajcaria uciułała ledwie punkt i była krok od tego, by odpaść z turnieju.

– Próbowano zniszczyć tę drużynę – grzmiał Xhaka po wygranej z Turcją 3:1. Kapitan kadry też zebrał cięgi za "aferę fryzjerską", po tym jak wspólnie z Manuelem Akanjim poszli do fryzjera, by przefarbować się na blond. Dziś, tuż przed meczem z Hiszpanią o półfinał Euro, wydaje się to zamierzchłą przeszłością.

Trener odejdzie z kadry po Euro?

Dla Petkovicia będzie to 78. mecz w roli selekcjonera, choć możliwe, że zarazem jeden z ostatnich. Trener kadry ma ponoć propozycje pracy z Fenerbahce i Zenita. Smaczku dodaje fakt, że ćwierćfinał z Hiszpanią odbędzie się właśnie w Petersburgu. Bez względu na przyszłość, Petković już osiągnął wielki sukces.

Czy Szwajcaria znów sprawi niespodziankę i wyrzuci z turnieju kolejnego faworyta? Początek meczu o 18. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Więcej o: