Ten świat już przemija. Fantastyczne mecze na Euro nic tu nie zmienią

Po takich meczach młodzi ludzie znów muszą pokochać piłkę nożną - deklaracje w takim tonie czytałem na Twitterze po niewiarygodnych meczach 1/8 finału, gdy Chorwaci z Hiszpanią, a Szwajcarzy z Francją odrobili po dwa gole w ostatnich minutach meczu i doprowadzili do dogrywki. Niestety, to tak nie działa.

Też tak mam. Też myślę, że świat mógłby wyglądać inaczej, gdyby tak młodzi ludzie obejrzeli Super Bowl LII. Absurdalnie ofensywny finał NFL, z niewiarygodnym podaniem Treya Burtona do Nicka Folesa w czwartej próbie. Albo gdyby zobaczyli wyrywającą z kapci końcówkę Grey Cup 97th, gdy Montreal Alouettes odrobili 16 punktów straty, a gdy zegar wskazywał 0:00 do końca meczu, rozegrali jeszcze dwie akcje. A finał NRL 2015 i dramat Bena Hunta w pierwszej akcji dogrywki? No i dla mnie klasyk - World Series 2013, gdy Red Sox – na których nikt wcześniej nie stawiał - wygrali mistrzostwo, mając przez cały sezon w swoim boksie koszulkę z napisem "Boston Strong" zawieszoną tam po zamachu terrorystycznym podczas bostońskiego maratonu.  

Niestety, w skali świata oglądała wszystkie te wydarzenia tylko niewielka grupka osób, a wszyscy inni nie przeżyli tych niewiarygodnych emocji. Współczuję im. 

Zobacz wideo

Wielki mecz nie porwał Hiszpanii?

Ten sam rodzaj współodczuwania rozlewa się wśród piłkarskiej braci po 1/8 finału Euro 2020. Też jestem w gronie tych, którzy uważają, że być może to najlepszy turniej piłkarski wszech czasów. A już na pewno nie było w historii piłki nożnej takiego dnia, który przyniósłby taką dawkę emocji, jak walka o ćwierćfinał Hiszpanii z Chorwacją i Szwajcarii z Francją. Też to przeżywałem na swojej kanapie. Niestety sam, bo wszyscy inni moi domownicy mieli inne zajęcia. 

I tu jest pies pogrzebany, bo gdy weźmiemy do ręki badania oglądalności z Hiszpanii – kraju według naszego potocznego rozumienia owładniętego pasją do piłki nożnej - to okaże się, że średnia oglądalność tego niesamowitego widowiska wyniosła tylko 6,88 mln widzów w czasie podstawowym i 8,17 mln w dogrywce. Pięć lat temu, gdy Hiszpania mierzyła się z Chorwacją w fazie grupowej, spotkanie przyciągnęło 10,7 mln widzów. Ale nie ma co się czepiać liczb. Mecz był w poniedziałek o dość wczesnej – jak na Hiszpanię - porze, to wpłynęło na pewno na oglądalność. Ciekawsze jest coś innego – mecz miał 57,3 procent udziału w rynku w czasie podstawowym i 63,2 procent w dogrywce. Ponad jedna trzecia Hiszpanów wolała w tym czasie oglądać coś innego niż dramatyczną walkę swojej drużyny o awans. Gdy Polacy grali w 1/8 finału 5 lat temu, mecz ze Szwajcarią miał u nas średnio 86 procent udziału w rynku i to przez 2 godziny i 50 minut, a nie tylko w dogrywce! 

Oglądalność Euro spadła w całej Europie

Duży spadek widowni telewizyjnej notuje cała Europa. Specjalistyczny portal telenauta.it zebrał dane z 18 europejskich krajów - m.in. Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii, Francji, Niemiec, Holandii, Polski, Portugalii. Oglądalność Euro jest w tych krajach o 15 proc. niższa niż 5 lat temu. Oczywiście wynik 35 milionów widzów na każdy z trzydziestu slotów meczowych fazy grupowej (spotkania o tej samej porze w ostatniej kolejce policzono jako jeden slot) jest imponujący. Tyle tylko, że transmitowanie piłkarskiego Euro czy mistrzostw świata jest dla każdej otwartej telewizji w Europie deficytowe. Jedynym usprawiedliwieniem horrendalnych kosztów była do tej pory wysoka oglądalność. Ten argument może w przyszłości stać się mocno wątpliwy. 

Tu warto też dodać, że w niektórych krajach w wynikach oglądalności uwzględnia się także widzów online, czego nie praktykowano 5 lat temu. Zresztą - jak pokazują badania z innych krajów - widownia internetowa to tylko nikły procent przy telewizyjnej, gdy chodzi o darmowe transmisje

Tu dochodzimy do kluczowej sprawy. Czy młodzi ludzie naprawdę muszą pokochać piłkę nożną po takich meczach jak Francja – Szwajcaria i Chorwacja - Hiszpania? Pewnie tak, ale jest jeden podstawowy warunek. Musieliby je najpierw obejrzeć.  

Prezes Realu nas oszukał. Tu wcale nie chodzi o to, że mecze są za długie

A z tym jest problem. I tu wcale nie chodzi o to, że mecze są nudne i za długie i dlatego 40 procent ludzi w wieku 16-24 piłką nożna się nie interesuje, albo wręcz jej nienawidzi. Taką tezę postawił Florentino Perez w słynnym wywiadzie, w którym uzasadniał powołanie do życia Superligi. Ustawił w ten sposób zupełnie błędną narrację, bo badania, na których opierał swoją tezę, mówią tak naprawdę o czymś innym. Nic w nich nie ma o tym, że mecze są zbyt długie i zbyt nudne. Jest natomiast dużo o kibicach, zmianie ich zachowań i preferencji. I o tych, którzy się w piłce nożnej odkochali i tych, którzy nigdy jej nie pokochali – i jak wnioskują autorzy badania – prawdopodobnie nigdy nie pokochają. 

Przede wszystkim wniosek, że młodzi ludzie nie interesują się piłką nożną, jest całkowicie błędny. Interesują się. Często bardzo, ale nie przez ekran telewizora, ale smartfona. Są raczej w kontakcie z wydarzeniem, niż je oglądają. W czasie meczu robią inne rzeczy. Wolą sami pograć niż siedzieć przed ekranem telewizora. Wystarcza im gol na Twitterze czy Facebooku wrzucony zaraz po tym, jak padł. Albo jakieś fajne zagranie. Najlepiej gwiazdora, bo z piłkarskimi celebrytami utożsamiają się bardziej niż klubami. Określenie pasjonat piłki nożnej jest im raczej obce. Z wyników badań można wywnioskować, że raczej nie mają potrzeby oglądać całych meczów, a nie że one ich nudzą. Co prawda w grupie 16-24 jest największa otwartość na zmiany podstawowych przepisów gry, ale ingerencję w nie zaakceptowałoby jedynie 14 procent. W innych grupach wiekowych to przeważnie 7 procent. Z tym skracaniem meczów, to jednak strzał kulą w płot. 

Im lepsze mecze na Euro, tym gorzej dla świata?

Natomiast jeśli chodzi o tych, którzy piłkę nożną odrzucili, to tylko 20 procent z nich wśród odpowiedzi wybrało: zainteresowałem się innym sportem. 29 procent natomiast uważa, że ma "lepsze rzeczy do roboty". Ciekawie jest na kolejnych miejscach: 

  • Nie lubię piłkarskich kibiców i nowoczesnej kultury piłkarskiej - 19 procent 
  • W piłce nożnej jest za dużo pieniędzy - 17 procent 
  • Piłka nożna nie robi wystarczająco dużo, by świat stał się lepszym miejscem (np. przez nagłośnienie spraw społecznych) – 17 procent 
  • Piłka nożna nie jest dla mnie odpowiednia – 17 procent 
  • Piłka nożna nie jest dość inkluzywna – 14 procent 

Jak widać, piłkarscy apostaci w dużej części nie mają problemu z samą grą, ale przede wszystkim z jej otoczką. To, że Szwajcaria ograła Francję, a Chorwacja stworzyła pasjonujące widowisko w meczu z Hiszpanią, nie ma tu nic do rzeczy. Można powiedzieć, że tym gorzej, bo odwraca uwagę od problemów, z którymi zmaga się świat i piłka nożna. Rozdęte na cały kontynent Euro 2020 z tonami spalonego paliwa lotniczego w bezsensowych przelotach z jednego krańca Europy na drugi czy wyjątkowe traktowanie w czasie pandemii zaproszonych przez UEFA VIP-ów, to raczej przykład patologii niż wzór do naśladowania. 

Sami autorzy raportu też na to zwracają uwagę:

Dzisiejsi konsumenci oczekują od marek, również tych piłkarskich, wyjścia poza swoją kluczową ofertę. Już nie wystarczy, że kluby rywalizują na boisku, one powinny demonstrować społeczną odpowiedzialność i społeczną świadomość w odniesieniu do wartości, które wyznają kibice. 

Generalnie wydźwięk raportu sporządzonego na zlecenie Europejskiego Stowarzyszenia Klubów jest taki, że stary świat przemija. Nadchodzi nowe i kluby muszą znaleźć nowy sposób zaangażowania fanów, by móc na nich zarabiać. 

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.