Walia to jeden z zespołów, który podróżował najwięcej podczas fazy grupowej Euro 2020 - pierwsze dwa mecze rozegrała w Baku (stolicy Azerbejdżanu), a trzecie spotkanie w Rzymie z Włochami. Z wyliczeń "Marki" wynika, że to łącznie 7287 kilometrów, co plasuje Walię na 6. miejscu pod tym kątem - w fazie grupowej najdalej podróżowali Szwajcarzy (10012 km, z Baku do Rzymu i z powrotem do Baku), następnie Polacy (9457 km), Belgowie (9157 km), Szwedzi (8729 km) oraz Turcja (7971 km).
Jakby tego było mało, w trzech z czterech meczów to rywale Walii mieli znaczną przewagę na trybunach (jedynym wyjątkiem jest starcie ze Szwajcarią w Baku, które skończyło się wynikiem 1:1), na co zwrócił uwagę Chris Gunter, krytykując nietypowy format Euro (które po raz pierwszy w historii nie ma jednego lub dwóch gospodarzy, a mecze są rozgrywane na 11 stadionach w 11 krajach, by w ten sposób uczcić 60-lecie mistrzostw Europy).
Każda reprezentacja miała kibiców, gdziekolwiek by nie grała. Ale Walia nie mogła mieć, poza 350 fanami, którzy złamali rządowe obostrzenia i wydrenowali konta bankowe, by być z nami. Zasługiwaliście i zasługiwaliśmy na więcej, a ten format Euro to żart. Ale kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe. Możemy płakać, ale potem uśmiechnijmy się, bo znowu graliśmy z najlepszymi
- napisał na Instagramie obrońca Charlton (League One, trzeci poziom rozgrywkowy w Anglii), który rozegrał 102 mecze w reprezentacji Walii i był częścią ekipy, która w 2016 roku awansowała do półfinału mistrzostw Europy (gdzie przegrała 0:2 z Portugalią, późniejszym zwycięzcą). W 1/8 finału Walia przegrała z Danią aż 0:4 w Amsterdamie, gdzie większość kibiców wspierała ich rywali: walijscy fani ze względu na obostrzenia nie mogli pojechać do Holandii i wspierać swojej drużyny.
Przed tym meczem na kwestię podróży uwagę zwrócił selekcjoner Walii Robert Page. - Musieliśmy polecieć do Baku, a następnie do Włoch, a teraz do Amsterdamu. To nie jest łatwe. Na papierze to brzmi jak znakomity pomysł, by rozegrać Euro na całym kontynencie. Ale logistycznie to absolutny koszmar.
Walia chciała być jednym ze współgospodarzy tego Euro - na stadionie w Cardiff, który mieści ponad 74 tys. widzów - ale ta kandydatura została odrzucona wraz z tymi ze Szwecji, Macedonii Płn., Izraela, Bułgarii i Białorusi. Pierwotnie współgospodarzem miała być też Belgia, ale jej kandydatura została odrzucona po tym, jak zabrakło gwarancji, że Eurostadium powstanie w odpowiednim terminie (i nie powstał, bo projekt został anulowany), a na kilka miesięcy przed Euro mecze odebrano Dublinowi oraz Bilbao - zastąpiły ich Sankt-Petersburg oraz Sewilla.
Gunter kończy swój wpis jednak bardzo optymistycznie: - Kraj jest w bezpiecznych rękach z tym składem. Uwierzcie mi, rzuciłbym się w okopy z każdym członkiem tego zespołu. Podnieśmy głowy do góry i będzie dobrze, zaufajcie mi.
Teraz głównym celem Walii będzie drugi w historii awans na mistrzostwa świata, które w listopadzie i grudniu 2022 roku zostaną rozegrane w Katarze. Walijczycy zaczęli eliminacje od pokonania Czech (1:0) i porażki z Belgią (1:3). Prowadzi Belgia (7 pkt w trzech meczach), przed Czechami (4 pkt w trzech meczach), Walią (3 pkt w dwóch meczach), Białorusią (3 pkt w dwóch meczach) i Estonią (0 pkt w dwóch meczach). Na mundial pojedzie tylko zwycięzca grupy, a ekipy z drugich miejsc zagrają w barażach.