Piłka nożna dramatycznie traci widzów. Zatrważające wyniki Euro 2020

Michał Kiedrowski
Według danych z pięciu największych krajów Unii Europejskiej - Niemiec, Francji, Włoch, Hiszpanii i Polski - mecz otwarcia Euro 2020 Włochy - Turcja oglądało o 45 procent mniej kibiców niż inauguracyjne spotkanie Euro 2016 Francja - Rumunia.

Oczywiście największy ubytek widzów odnotowano we Francji, gdzie liczba oglądających spadła z 14,5 do 5,13 mln. Nic w tym dziwnego, skoro pięć lat temu grali na otwarcie "Trójkolorowi". Ale że w Hiszpanii, kraju o ogromnych tradycjach piłkarskich, gdzie piłka nożna jest religią państwową, mecz otwarcia przyciągnął zaledwie 1,77 mln widzów (spadek z 4,5 mln)? Jak to wytłumaczyć? 

A najdziwniejszy przypadek to Włochy. Pięć lat temu 15,5 mln widzów! Więcej niż we Francji. A teraz 12,5 mln, choć to drużyna Italii rozpoczynała turniej i do tego efektownie wygrała.

O Polsce też warto wspomnieć. W 2016 r. fantastyczny wynik - 7,83 mln oglądających, a teraz? 2,67 mln widzów - niemal dwie trzecie mniej.

Oczywiście, można spekulować, że widzowie pokryli się po internetach. To jednak wątpliwe, biorąc pod uwagę, że statystyczny europejski kibic w kapciach to mężczyzna mocno po pięćdziesiątce, a do tego wszystkie transmisje były w otwartych naziemnych stacjach.

Kibice odwrócili się od telewizorów

To z zaangażowaniem kibiców jest najgorzej w historii. Jeszcze nigdy piłka nożna, właściwie jedyna globalna dyscyplina sportu, nie była tak letnio traktowana przez fanów.  

Liczby są bezwzględne. Ostatni finał Ligi Mistrzów między Chelsea a Manchesterem City był najmniej chętnie oglądany w historii, jeśli chodzi o największe kraje na kontynencie. Nawet na Wyspach Brytyjskich liczba widzów, którzy zerknęli na transmisję (8,7 mln) - płatną w telewizji i otwartą na YouTubie - spadła o 24 procent w porównaniu do 2019 r., gdy finał też był wewnątrz angielską sprawą między Liverpoolem i Tottenhamem. Napisałem o zerkających, bo stacja nie podała średniej liczby widzów meczu - najważniejszej dla reklamodawców - a tylko tych, którzy oglądali co najmniej minutę w tv, lub włączyli stream w Internecie.  

W Niemczech w ubiegłym roku telewizje odnotowały najmniejszą co najmniej od 20 lat liczbę widzów podczas meczu reprezentacji w tzw. prime-timie, gdy wrześniowe spotkanie z Czechami obejrzało ledwie 5,4 mln widzów.

Piłka nożna "ześlizgnęła się w hierarchii wartości kibiców"

Profesor Harald Lange z Uniwersytetu w Würzburgu, wieloletni badacz zachowań kibiców, mówi w rozmowie z serwisem Deutsche Welle, że piłka nożna "ześlizgnęła się w hierarchii wartości kibiców". Swen Thissen, dziennikarz i zagorzały fan Eintrachtu Frankfurt, który za swoją drużyną pojechał nie tylko do Rzymu, Mediolanu i Londynu, a także do Unterhaching, Cottbus i Pfullendorf, w swoim felietonie w "Sternie" napisał: "Nowa juka była dla mnie ważniejsza niż Eintracht Frankfurt". Wizyta w centrum ogrodniczym zastąpiła mu piłkarskie emocje w meczu ulubionej drużyny. 

I Lange - na podstawie swoich badań - i Thissen – na podstawie swoich osobistych odczuć - wyciągają ten sam wniosek: pandemia wyciągnęła na wierzch to, co w świecie piłki nożnej najgorsze - rosnącą komercjalizację, przez którą bogacą się tylko najbogatsi; rosnącą "inflację" meczów; poszatkowany kalendarz, by znaleźć jak najwięcej "okienek transmisyjnych"; nudę, gdy wygrywają ciągle te same drużyny. 

- Zainteresowanie maleje. Tak pokazują mi rozmowy z kibicami, członkami klubu czy partnerami biznesowymi - powiedział w rozmowie z Nordbayern.de prezes VfB Stuttgart. - Osoby, dla których wcześniej byłby to nie do pomyślenia, mogą nagle przeżyć weekend bez piłki nożnej. 

Jak pisze autor artykułu z Nordbayern.de Vogt nie postrzega pandemii jako jedynej przyczyny zmniejszenia zainteresowania piłką nożną, ale jako "katalizatora", który przyspieszył już istniejące zjawisko. 

Nastąpiło coś w rodzaju deemocjonalizacji piłki nożnej

Serwis cytuje też profesora Langego, który mówi, że granie przy pustych trybunach jeszcze bardziej zwiększyło dystans między kibicami i klubami: - Kiedy rozmawiasz z fanami, widać coś w rodzaju deemocjonalizacji w piłce nożnej - mówi i dodaje, że puste trybuny pokazują kibicom, że piłkarze mogą się bez nich obyć i symbolicznie ilustruje, jak bardzo piłkarska bańka oddalona jest od rzeczywistości. 

Zdaniem Langego na klubach i reprezentacji zemściła się próba przekształcenia kibiców w konsumentów według schematu: Przyjdź na stadion, kup kiełbaskę, wydaj trochę pieniędzy w sklepiku, a potem wracaj do domu i siedź cicho. 

To właśnie tacy fani najbardziej zrazili się do piłki nożnej w czasie pandemii i istnieją duże wątpliwości, czy do niej wrócą, gdy na stadion będzie można wrócić, by wypić piwo i kupić kiełbaskę. 

40 procent negatywnego elektoratu piłki nożnej

Tym bardziej że badania przeprowadzone na zlecenie Europejskiego Stowarzyszenia Klubów pokazują, że w najważniejszej grupie osób w wieku 16-24 lata - najważniejszej komercyjnie dla branży rozrywkowej - piłka nożna ma największy negatywny "elektorat" spośród wszystkich badanych grup wiekowych. Aż 13 procent osób z tzw. pokolenia Z piłki nożnej nienawidzi, a 27 procent w ogóle się nią nie interesuje. To największy tego typu odsetek ze wszystkich grup wiekowych. Z kolei za kibiców piłkarskich uważa się tylko 28 procent tej zbiorowości - najmniej z badanych.  

Wśród tych, którzy deklarowali, że wcześniej interesowali się piłką nożną, ale ja porzucili, jako przyczynę podawało najczęściej: mam lepsze rzeczy do roboty w swoim życiu niż śledzenie piłki nożnej.  

Badania przeprowadzono w siedmiu krajach: Hiszpanii, Polsce, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Holandii, Indiach i Brazylii.  

Superliga nie trafiła w oczekiwania kibiców

To właśnie o tych badaniach mówił Florentino Perez, szef Realu Madryt, gdy mówił, że "jeśli nic nie zmienimy, to w 2024 r. będziemy martwi". Jego odpowiedzią na kryzys było powołanie do życia Superligi, która okazała się przysłowiową kulą w płot. Fani odrzucili projekt z miejsca, a w Wielkiej Brytanii wyszli nawet protestować na ulicę. Według sondażu YouGov 79 procent brytyjskich kibiców było przeciw tej inicjatywie, a tylko 14 procent ją popierało. W Hiszpanii zwolenników Superliga miała więcej, ale też nie za dużo – 25 procent. Przeciwko Superlidze wypowiedziało się 50 procent kibiców. W hiszpańskim badaniach firmy Toluna można też przeczytać, że 56 procent kibiców uważa, iż Superliga została powołana, by wygenerować dla jej członków wysokie umowy sponsorskie, a tylko 31 procent fanów uznało, że zagwarantuje kibicom ekscytujące mecze na wysokim poziomie. To ostatnie zestawienie najbardziej pokazuje, jaką komunikacyjną porażkę poniósł Perez i jego ekipa. Kibice najbardziej zapamiętali, że Realowi, Juventusowi i reszcie zależy przede wszystkim na pieniądzach.  

W tym samym badaniu okazało się, że 40 procent kibiców "coraz bardziej nudzi się na meczach". Najważniejsze trzy przyczyny: mecze są coraz mniej interesujące, ciekawsze jest granie na konsoli, jest zbyt wiele drużyn. Badanie to potwierdziło też, że młodsi kibice tracą zainteresowanie piłką nożną. 

Przy tak zarysowanym obrazie widać, jak wielkie zadanie ma przed sobą Euro 2020, by znów przyciągnąć kibiców do piłki nożnej. To pierwszy wielki piłkarski turniej w pandemii, gdy kibice zasiądą na trybunach. Czy znów rozpalą emocje?

Więcej o: