Euro 2016. Finał Francja - Portugalia 0:1 po dogrywce. Eder, napastnik z przeceny

Kto lepiej pasuje na bohatera finału tych dziwnych mistrzostw niż napastnik, który przez pół sezonu w klubie nie strzelił nawet jednego gola i uratowała go dopiero Francja?

Gdyby o zmianach w meczu miała decydować opinia kibiców, byłby ostatni w kolejce. Wygwizdany podczas towarzyskiego meczu z Belgią dwa i pół miesiąca przed Euro, był uważany za jeden z najsłabszych punktów w kadrze. Jak ktoś napisał, na tym turnieju nie był nawet najlepszym Ederem. Bo najlepszym był włoski Eder Citadin Martins, urodzony w Brazylii. Też krytykowany przed turniejem, ale bramkę dla Włochów strzelił już w drugim meczu Euro.

Portugalski Eder, czyli urodzony w Gwinei Bissau Ederzito Antonio Macedo Lopes, na swój moment czekał do finału. Nigdy wcześniej nie zdobył bramki dla reprezentacji w meczu o stawkę. Przez blisko cztery lata od debiutu w kadrze zagrał w ledwie pięciu spotkań eliminacyjnych i dwóch w mundialu 2014. Jak każda "dziewiątka" Portugalii od wielu lat słyszał cały czas, że Portugalia nie ma prawdziwej "dziewiątki". Do tego nie przeszedł przez żadną ze słynnych portugalskich akademii piłkarskich. Nie grał w żadnym z trzech wielkich klubów Portugalii. I właściwie niewiele miał na swoją obronę, gdy słyszał, że nie jest napastnikiem godnym kadry.

Pół roku bez gola

W ostatnim sezonie czekał na bramkę aż pół roku. Nie strzelił żadnej dla Swansea, do której przeszedł rok temu ze Sportingu Braga za 5 mln funtów (za półdarmo, biorąc pod uwagę, że to napastnik z Portugalii i że kupował klub z Premier League). Tylko dwa razy znalazł się w podstawowym składzie tego zespołu w ligowych meczach. Musiał podczas zimowego okna transferowego uciekać do Francji, na wypożyczenie do Lille, by odbudować się i wskoczyć do kadry na Euro. W Ligue 1 zaczął znowu strzelać gole. Ale i tak przez całe Euro parę napastników Portugalii tworzyli dwaj piłkarze przesunięci na środek ataku z innych pozycji, Cristiano Ronaldo i Nani. Eder uzbierał w Euro 2016 do finału ledwie 13 minut gry (6 z Islandią, 7 z Austrią). A mimo to na Stade de France dał znakomitą zmianę. Nie tracił piłek ani spokoju, strzelił gola, który da mu miejsce w historii. Piękna historia. Ale przecież wcale nie najbardziej poruszająca w jego biografii.

Osiem lat w domu dziecka

Wylądował w Portugalii jako trzylatek. Przywieźli go tutaj rodzice, emigranci z Gwinei Bissau. Z byłej portugalskiej kolonii do Lizbony - to stały szlak tych, którzy szukają sposobu na odmianę losu. Rodzice Edera ze stolicy ruszyli na północ, najpierw do Bragi, a potem do uniwersyteckiej Coimbry. Byli tak biedni, że synka oddali do miejscowego domu dziecka. Na osiem lat. - Musiało minąć trochę czasu, zanim zrozumiałem, że zrobili to dla mojego dobra - opowiadał Eder po latach. Z lokalnego klubiku trafił do tego najważniejszego w Coimbrze, do Academiki. Ale droga do niej była daleka: gdy się do Academiki nie dostał w pierwszym podejściu, zrobił sobie roczną przerwę od grania na poważnie, kopał w małym klubie za kilkaset euro miesięcznie.

Eder nadchodzi w porę

Gdy już do klubu z Coimbry trafił, miał szczęście pracować ze znakomitymi trenerami, którzy tu szykowali się do karier: z Domingosem Paciencią, z Andre Villasem-Boasem. Z Coimbry przeszedł do Sportingu Braga, w niezbyt miłych okolicznościach. Z powodu kłótni o transfer za granicę był nawet w pewnym momencie odsunięty od drużyny. Odszedł z Academiki, gdy wygasł jego kontrakt. W Bradze zapracował na pierwsze powołanie do kadry, za kadencji Paulo Bento, który prowadził Portugalię przed Fernando Santosem. W Bradze Eder miał też jednak kontuzję kolana, która na długo zwichnęła jego karierę. Gdy wrócił do formy, zaczęły się inne kłopoty. Transfer do Swansea okazał się nieporozumieniem, Lille przyszło z ratunkiem w samą porę. Eder, przy wszystkim co go w życiu spotkało, ma talent do nadchodzenia w samą porę. Przed finałem strzelił dla kadry tylko jednego gola. Nie w meczu o punkty, ale ważnym: to jego bramka niespełna rok temu zapewniła pierwsze od 39 lat zwycięstwo Portugalii nad Włochami.

Jak Cristiano Ronaldo został drugim trenerem. A może pierwszym? [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.