Euro 2016. Polska inwazja na Włochy

Piotr Zieliński na Euro poniósł klęskę, występ Arkadiusza Milika wywołał u nas kontrowersje. Ale gdzie indziej widzą to inaczej. Obu piłkarzy chcą potęgi, obu blisko do Napoli, o rozgrywającego wciąż zabiega Liverpool.

Nazwisko napastnika rozbłyskuje na czołówkach wszystkich mediów we Włoszech. "Milik przyłapany na lotnisku w Neapolu", "Milik wypoczywa na Capri", "Milik zastąpi w Napoli Gonzalo Higuaina". Ale Polak ma też ewentualnie zastąpić Álvaro Moratę (już sprzedanego z Juventusu), Edina Džekę (jeśli opuści Romę) lub Carlosa Baccę (jeśli odejdzie z Milanu). Wiąże się go wyłącznie z najsławniejszymi firmami, już podczas minionego sezonu klubowego miał być naczelnym celem transferowym Interu Mediolan.

Polacy oceniali popis Milika ambiwalentnie. Choć strzelił zwycięskiego gola Irlandii Północnej i asystował przy zwycięskiej bramce w meczu z Ukrainą, to zapadł również w pamięć jako bohater negatywny, horrendalnie spudłował zwłaszcza w 1/8 finału ze Szwajcarią. Rzadziej doceniano to, jak gigantyczną robotę odwalił w defensywie.

Inni zaglądali głębiej. Włochów wręcz zachwycił, utwierdzając ich w deklarowanym już wcześniej przeświadczeniu, że to przyszła europejska gwiazda. Widzą w Polaku kombinację klasycznego środkowego napastnika, który z zadziwiającą łatwością dochodzi do sytuacji strzeleckich, oraz lubiącego poświęcać się dla drużyny napastnika nowoczesnego, który pojmuje, że od niego rozpoczyna się gra obronna. A jeśli maksymalnie angażuje się w naciskanie rywali posiadających piłkę, to czasami brakuje mu precyzji pod bramką.

Jego snajperskie statystyki wyglądają doskonale na każdym możliwym tle. W karierze klubowej wbił już 61 goli, więcej niż w jego wieku mieli Luis Suárez (55) i Zlatan Ibrahimović (47), czyli jego wielcy poprzednicy w Ajaxie, oraz Higuain (50), czyli aktualny król strzelców włoskiej Serie A. Przez pierwsze dwa sezony w Amsterdamie zdobył 47 bramek, więcej nawet od legendarnego Marco van Bastena (42). Owszem, liga holenderska wypuściła w świat chmarę snajperów, którzy na jej boiskach okładali rywali gradem goli, a gdzie indziej przepadali bez śladu. Ale też żaden za młodu nie zbliżył się do bilansu Milika, dojrzewającego na treningach pod okiem wyjątkowego nauczyciela - wirtuoza sprzed lat Dennisa Bergkampa.

Jeśli Polak wyląduje w Neapolu, to wbiegnie do drużyny już znakomitej - zaraz zagra w Lidze Mistrzów - która w ostatnich latach stale się rozwija, a ma ambicje sięgające szczytów nie tylko krajowych. W minionym sezonie miesiącami utrzymywała pozycję lidera, ustanawiając klubowe rekordy (passa 18 meczów bez porażki) i zachwycając energetycznym stylem gry, zwolniła dopiero w końcówce. Kieruje nią rewelacyjny Maurizio Sarri, kolejny we włoskim futbolu człowiek znikąd, bez jakiejkolwiek przeszłości na boisku, który okazuje się wybitnym trenerem. Już 57-letni, a w Serie A zadebiutował dopiero w 2013 r.

Zadebiutował, bo sam się wprosił. Awansował z prowincjonalnym Empoli, gdzie spotkał Piotra Zielińskiego. I teraz chce naszego rozgrywającego odzyskać.

Sport.pl i inne polskie media pisały jeszcze przed mistrzostwami kontynentu o nieuchronnym transferze Polaka do Liverpoolu. Angielski klub proponował 14 mln euro, dogadał się z piłkarzem, usatysfakcjonowane ofertą było Udinese (Zieliński przebywał w Empoli na wypożyczeniu). W ostatniej chwili do gry weszli jednak gotowi zapłacić tyle samo neapolitańczycy, których łączą bardzo dobre relacje handlowe z Giampaolo Pozzo - kupują od niego niemal co sezon, ostatnio wzięli środkowego pomocnika Allana. I właściciel Udinese postanowił wysłać Polaka na południe Italii, wszelkie szczegóły transakcji między klubami już zostały ustalone.

Ten jednak woli odlot do ligi angielskiej, więc zaczęło się przeciąganie liny. Aktualny pracodawca naciska na transfer do Napoli - narzekając na sposób prowadzenia negocjacji przez Liverpool - choć oficjalnie pozwala dokonać wyboru Zielińskiemu, który według lokalnego korespondenta "La Gazzetta dello Sport" miał podjąć rozmowy z obiema zainteresowanymi stronami. I od wicemistrzów Serie A oczekuje miliona euro rocznej pensji, tymczasem neapolitańczycy proponują 700 tys.

Trener Sarri widzi w nim zmiennika Marka Hamšika, ustawianego jako półlewy pomocnik (Polak w Empoli biegał jako półprawy). My rozpaczaliśmy nad koszmarnym epizodem Zielińskiego, którego Adam Nawałka odwołał z boiska już po pierwszej połowie meczu z Ukrainą, tymczasem Włosi nie zapomnieli, że mowa o najlepszym piłkarzu Serie A z rocznika 1994 w minionym sezonie.

Milik to jego rówieśnik, obaj mogą wystąpić w przyszłorocznych młodzieżowych mistrzostwach Europy. Jeśli wcześniej założą koszulki Napoli, jeszcze powiększą kontyngent polski w Italii - kontrakt z Fiorentiną niedawno podpisał 19-letni bramkarz Bartłomiej Drągowski, w sąsiedztwie grają też Thiago Cionek (Palermo), Wojciech Szczęsny (Roma), Bartosz Salamon (Cagliari), Łukasz Skorupski (Empoli) i Paweł Wszołek (Verona). Nasi zyskują tam popularność, a reprezentacyjny duet w Napoli dałby pewnie sporą popularność temu klubowi nad Wisłą. Wystarczy przypomnieć sobie, jaki szał wywołał w Polsce tercet dortmundzki.

Największe niespodzianki w historii mistrzostw Europy [WIDEO]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.