Zaza przeszedł do historii. Wszedł na boisko tuż przed rzutami karnymi. To był jednoznaczny sygnał, że napastnik Juventusu będzie strzelał z jedenastu metrów, nawet jeśli zmieniał Giorgio Chielliniego, którego złapały skurcze.
Włoch chwycił piłkę w drugiej serii rzutów karnych. Ustawił ją sobie na "wapnie", po czym wziął najbardziej absurdalny rozbieg ostatnich lat w światowej piłce. Może chciał zaskoczyć Manuela Neuera tak jak Jerzy Dudek zaskakiwał piłkarzy Milanu w finale Ligi Mistrzów w 2005 roku? Zaskoczył jednak przede wszystkim siebie.
- Jeśli do języka weszła panenka jako symbol chłodnej głowy i umiejętności strzelania karnych, to katastrofalne karne powinny być od teraz nazywane zazami - napisał po meczu Paweł Wilkowicz .
Zaza natychmiast stał się bohaterem Internetu.