Michał Pazdan jest w ostatnich tygodniach na ustach całej Polski. Meczami z reprezentacją Niemiec, Ukrainy i Szwajcarii udowodnił, że ludzie, którzy skreślali go przed francuskim turniejem nie mieli racji. Prawdziwym testem dla środkowego obrońcy Legii miało być ćwierćfinałowe starcie z Cristiano Ronaldo. I Pazdan ten egzamin zdał na 4. W szkolnej skali ocen. Lepszy i pewniejszy w ćwierćfinale był Kamil Glik. Lider i ostoja polskiej defensywy.
Pazdan rozpoczął mecz bardzo pewnie, z resztą jak cała drużyna Adama Nawałki. Bramka Roberta Lewandowskiego dodała wszystkim pewności. A Cristiano Ronaldo w pierwszych starciach odbijał się od obrońcy Legii jak od ściany. Później w grze Michała Pazdana pojawiły się drobne błędy. A to niecelnie podał wyprowadzając piłkę, a to w 29. minucie nie zdążył do piłki, po czym Ronaldo oddał groźny strzał na bramkę Fabiańskiego.
W momencie, w którym Cristiano Ronaldo padł w polu karnym, serca polskich kibiców zamarły. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że Pazdan faulował. Wpadł w plecy piłkarza Realu Madryt, ale gwizdek sędziego Felixa Brycha milczał. W tym momencie Pazdan i cała Polska złapała oddech. Portugalczyk miał jeszcze pretensje do arbitra, ale przekonał się tylko, jak twarde pojedynki czekają go z Pazdanem.
W całym meczu piłkarz Legii podawał 91 razy, ale w wprowadzaniu piłki do ataku wyręczali go Kamil Glik i przede wszystkim Grzegorz Krychowiak. Zadania Pazdana były inne. Miał blokować strzały. W parze z Glikiem to on wykonywał czarną robotę. Rzucał się pod nogi przeciwnikom. Nie odpuszczał, bo nie od dziś wiadomo, że w boiskowym stylu wojownika czuje się zdecydowanie najlepiej. W drugiej połowie polska defensywa popełniła tylko jeden błąd. Artur Jędrzejczyk złamał linię spalonego i Cristiano Ronaldo miał na lewej nodze piłkę meczową. Nie wykorzystał jej, ale Pazdan i Glik wzorowo zrobili krok do przodu i chcieli złapać portugalską gwiazdę na spalonego.
Dwie dogrywki w dwóch meczach fazy pucharowej. Wyniszczająca dawka stresu. Tym bardziej, że wszyscy Polacy mają za sobą solidne sezony w klubach. Michał Pazdan w dogrywce miał moment zwątpienia. Poprosił Adama Nawałkę o zmianę, a już chwilę później pokazał selekcjonerowi, że da radę. Nie chciał opuszczać zespołu, za który w ostatnich kilku tygodniach stał się odpowiedzialny.
Gdyby Pazdan jeszcze dwa lata temu usłyszał, że w jednym z najważniejszych meczów w historii polskiej piłki zatrzyma Cristiano Ronaldo, pewnie by nie uwierzył. A w czwartkowy wieczór w Marsylii jego marzenia się spełniły. Jeden z najlepszych piłkarzy świata przez 120. minut nie potrafił złamać polskiej defensywy, a Michał Pazdan ma kolejny mecz, którym będzie mógł się chwalić przed wnukami. Przegrane rzuty karne tego nie zmienią.
Pojedynek polskich i portugalskich kibicek! Jest pięknie [ZDJĘCIA]