Euo 2016. Islandia, wyspa wyzwolona

Przez fatalną pogodę na Islandii kopać piłkę można było tylko pół roku. Aż w 2000 r. dzięki współpracy federacji i rządu powstał pierwszy "dom futbolu", czyli hala, w której trenować można cały rok. - Z tą drużyną można się wspiąć na każdy wulkan - powiedział kiedyś selekcjoner Islandii Lars Lagerbäck. Jego piłkarze wyeliminowali Anglię, w niedzielę zagrają z Francją o półfinał mistrzostw Europy. Początek spotkania o 21. Relacja na żywo na Sport.pl i aplikacji Sport.pl Live.

- To największy triumf w islandzkiej historii, może z wyłączeniem wojen dorszowych - mówił po poniedziałkowym zwycięstwie nad Anglią (2:1) Gudni Thorlacius Jóhannesson, który do Nicei przyleciał tuż po wygraniu wyborów prezydenckich.

Wojny dorszowe Islandia toczyła w połowie ubiegłego stulecia. Brytyjczycy nie chcieli się zgodzić na powiększenie strefy połowów na północnym Atlantyku, skapitulowali dopiero wtedy, gdy Islandia zagroziła wyjściem z NATO.

Więcej wulkanów niż klubów

Dziś ten ledwie 330-tysięczny kraik, w którym czynnych wulkanów (130) jest więcej niż klubów piłkarskich (74), przeżywa chwile, o których wcześniej nie śmiał marzyć. Już sam awans na Euro był historycznym wyczynem - Islandia została najmniejszym w dziejach finalistą wielkiego turnieju. Teraz pokonała wypakowaną gwiazdami Premier League Anglię, w niedzielę zagra z gospodarzami o medal mistrzostw Europy.

Islandzki futbol długo był anegdotą. Piłkę wyspiarze zaczęli kopać już na początku poprzedniego stulecia, ale pierwszy raz w eliminacjach mundialu zagrali dopiero w 1957 r. Przez pół wieku najpierw robili za słabeuszy, a później za psy ogrodnika - szans na awans nie mieli, co najwyżej mogli zaszkodzić innym zespołom. Żeby jednak ktoś usłyszał o reprezentacji Islandii, musiało się zdarzyć coś takiego jak w kwietniu 1996 r. Wtedy, w sparingu z Estonią, 17-letni Eidur Gudjohnsen zmienił po przerwie 35-letniego ojca Arnóra. Był to pierwszy mecz międzynarodowy, w którym wystąpili ojciec i syn. Eidur grał potem m.in. w Chelsea, Barcelonie, Tottenhamie i Monaco, aż jako 38-letni weteran pojechał do Francji na swój pierwszy wielki turniej.

Dentysta, reżyser filmowy...

Anegdotycznie w islandzkiej kadrze jest do dziś. Pomagający Lagerbäckowi Heimir Hallgrimsson (po ME go zastąpi) jest jednym z dwóch dentystów w rodzinnym Heimaey, bramkarz Hannes Thór Halldórsson to reżyser filmowy, cztery lata temu stworzył teledysk islandzkiego reprezentanta w Eurowizji. Na mecze Euro bilety kupiło blisko 27 tys. Islandczyków, do Francji przyjechało zatem blisko 8 proc. mieszkańców wyspy. Obrońca Kári Árnason mówił, że na każdym meczu czuje się, jakby dopingowała go wyłącznie rodzina - połowę islandzkich fanów zna albo chociaż kojarzy.

Ale Islandczycy zrobili dużo, by z anegdotami skończyć. Ich sukces we Francji ma kilku bohaterów. Tych bezpośrednich, jak kapitan Aron Gunnarsson, który w poniedziałek dalekim rzutem z autu zaczął akcję zakończoną pierwszym golem; jak Kolbeinn Sigthórsson, który dał reprezentacji prowadzenie; jak bramkarz Halldórsson, który w poniedziałek dał się pokonać tylko z rzutu karnego.

Do historycznego triumfu dołożyli się też bohaterowie pośredni.

Dom futbolu

To ci wszyscy, którzy blisko dwie dekady temu rzucili wyzwanie zimie. Przez fatalną pogodę na Islandii kopać piłkę można było tylko pół roku. Aż w 2000 r. dzięki współpracy federacji i rządu powstał pierwszy "dom futbolu", czyli hala, w której trenować można cały rok. Do dziś wybudowano jedenaście "domów" pełnowymiarowych i cztery mniejsze. Kiedy powstawały hale, federacja zaczęła kolejny projekt - powszechnych kursów trenerskich. Kiedyś trzeba było jechać do Anglii, by dostać licencję UEFA, w 2002 r. wystartowały szkolenia w Reykjaviku. Dziś na wyspie pracuje 800 wykształconych szkoleniowców, jeden przypada na 1793 ludzi. W pokonanej Anglii jeden trener z licencją europejskiej federacji przypada na 44 tys. 537 mieszkańców.

Nawiasem mówiąc, Islandczycy jeszcze przed zwycięstwem kpili z angielskiego systemu szkolenia. W 2009 r. młodzi trenerzy z wyspy pojechali do Reading, by sprawdzić, jak rozwija się Gylfi Sigurdsson, uchodzący za najbardziej utalentowanego islandzkiego piłkarza ostatnich lat. I bardzo się zdziwili, bo gracz, w którym widzieli kandydata na znakomitego rozgrywającego, w Anglii był ustawiany jako stoper. Trenerzy uznali bowiem, że brakuje mu szybkości.

Sigurdssona udało się jednak uratować, dziś gra w Swansea, w reprezentacji obok niego biegają przedstawiciele włoskiej Serie A, francuskiej Ligue 1, angielskiej Premier League. To już nie są wyłącznie piłkarze obijający się między niższymi ligami angielskimi a skandynawskimi.

Grupa dobrze wyszkolonych zawodników potrzebowała już tylko selekcjonera. Jeszcze eliminacje mundialu w RPA reprezentacja skończyła bowiem z jednym zwycięstwem i na ostatnim miejscu w grupie, pod Macedonią. Lagerbäck trochę się wtedy miotał, jakby szukał miejsca po opuszczeniu szwedzkiej federacji, w której pracował z reprezentacjami juniorów i seniorów 19 lat. Został trenerem Nigerii i spektakularnie przerżnął na mundialu w RPA, potem flirtował z Walijczykami, aż w końcu przyjął ofertę Islandii. I stworzył zespół, który w eliminacjach Euro stracił tylko sześć goli, wyprzedził wyżej cenione Turcję i Holandię. Jedna z gazet nazwała go "wyzwolicielem wyspy wulkanów".

Gdy w 2013 r. Zbigniew Boniek szukał następcy Waldemara Fornalika, faworytem był Adam Nawałka, ale prezes PZPN zastanawiał się też nad zatrudnieniem Szweda. Zrezygnował, bo Lagerbäck nie chciał porzucać reprezentacji przed barażami o mundial w Brazylii. Kto wtedy wpadłby na to, że i Nawałka, i Lagerbäck doprowadzą swoje zespoły do ósemki najlepszych zespołów Europy?

21,5 tys.

zarejestrowanych piłkarzy i piłkarek ma Islandia. Czyli futbol uprawia co 15. mieszkaniec wyspy

Zobacz wideo

Wybierz z nami Miss Trybun Euro 2016! [GŁOSUJ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.