Po pierwszej połowie meczu ze Szwajcarią polscy kibice na pewno ni mieli zastrzeżeń do pracy sędziego. Clattenburg pozwalał zawodnikom grać twardo, ale wydawało się, że panuje nad sytuacją. W 55. minucie w Angliku widzieliśmy już wroga, bo po ostrym wejściu Fabiana Schaera w nogi Roberta Lewandowskiego ukarał Szwajcara tylko żółtą kartką.
- Schaerowi absolutnie nie należała się czerwona kartka. Bardzo brzydko ten faul wyglądał, ale nie ma co przesadzać, nie był aż tak brutalny - przekonuje Ryszard Wójcik.
Jednak nie znaczy to, że ostatni przez Szymonem Marciniakiem polski sędzia pracujący na wielkim turnieju pracę Clattenburga ocenia dobrze. - W drugiej połowie sędziował skandalicznie. Odgwizdał nam kilkanaście fauli, których nie było, a Szwajcarom kilkunastu nie odgwizdał. Najdziwniejsza była sytuacja, kiedy przesunął nam rzut wolny o jakieś trzy metry do tyłu - mówi Wójcik. Chodzi o sytuację, w której Grzegorz Krychowiak chcąc przekonać arbitra, że źle wskazał miejsce faulu pokazywał mu ślady pozostałe na trawie właśnie po tym nieczystym zagraniu. - Krychowiak pokazywał, ale też po pasach murawy było widać, że sędzia bardzo się myli. Faul był w jasnym pasie, a on przeciągnął piłkę na ciemny pas - zauważa nasz arbiter.
Według Wójcika najgrubszym błędem Clattenburga był brak zdecydowanej reakcji na wejście Breela Embolo w Łukasza Fabiańskiego. Kilka minut po faulu Schaera na Lewandowskim rezerwowy napastnik Szwajcarii wpadł w naszego bramkarza, mocno uderzając go łokciem. - To był skandal, że Embolo nie dostał żółtej kartki, że sędzia w ten sposób nie pokazał, że tak atakować nie pozwala. Niestety, błędy były tylko w jedną stronę - mówi Wójcik. - Całe szczęście, że przeszliśmy dalej, że nie będziemy latami rozpamiętywać wpływu sędziowskich decyzji na nasze losy w tym turnieju. Serię karnych wygraliśmy w mistrzowskim stylu. Yann Sommer przy prawie wszystkich strzałach nawet piłki nie powąchał, a uderzenie Arkadiusza Milika było może niedokładne, ale piłka wyłamała bramkarzowi ręce, a gdyby ta lufa trafiła go w głowę, to razem z głową wpadłaby do siatki - kończy Wójcik.