Euro 2016. Szwajcaria - Polska 1:1. Jak Milik i Lewandowski oddali siebie

Pomstujcie na polskich napastników ile chcecie, ale w wyczerpującym i zakończonym sukcesem meczu ze Szwajcarią (1:1, po dogrywce 1:1, w karnych 5:4 dla Polski) oni byli cichymi bohaterami. Oddali się drużynie.

Nie takiego meczu się spodziewaliśmy, a może po prostu nie wierzyliśmy, że reprezentacja Polski może być tak dobra. Pressing, rozegranie w ataku pozycyjnym, organizacja defensywy... Może tych konferencji prasowych z Adamem Nawałką - jedynych okazji do oficjalnej "rozmowy" z selekcjonerem - było już zbyt dużo, może większość jego słów przyjmujemy już jako oczywistości lub trzymanie kart jak najbliżej siebie. Ale trener po prostu mówi jak jest i jak ma być, bez fajerwerków. A potem jego piłkarze wychodzą na boisko, on długo siedzi na ławce i przygląda się grze.

Przeciwko Szwajcarii wstał po dwudziestu minutach. Polacy właśnie kończyli grę wysokim pressingiem, który powinien skończyć się nawet dwoma golami. A jak już Nawałka wstał, to pierwsze brawa otrzymali napastnicy. W sobotę kibice mieli najlepszy przykład tego, że to Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik są pierwszymi obrońcami reprezentacji.

Dla nich to trudny turniej. O problemach Lewandowskiego, zniżce formy czy braku szans, napisano już wszystko - tak w polskiej, jak i zagranicznej prasie. Ze Szwajcarią okazje miał lepsze, pierwszy na turnieju celny strzał, więcej miejsca i gry przy piłce, ale wciąż ważniejsze było to, jak gra w defensywie. On nie jest tylko kapitanem pressingu polskiej drużyny - lepszego piłkarza w tym aspekcie na Euro nie ma. Dar Pepa Guardioli.

Tak wkurzał rywali, że Fabian Schar nie wytrzymał i w drugiej połowie chciał Lewandowskiego z tego meczu skasować. Owszem, kapitan Polaków długo po brutalnym faulu leżał, ale jak już wstał to po chwili biegał między obrońcami utrudniając im życie. Szwajcarzy właśnie po raz pierwszy w meczu starali się złapać jakikolwiek rytm gry, udało im się zagrozić bramce Łukasza Fabiańskiego. Ale dzięki Lewandowskiemu w ogóle nie mogli robić tego, co wychodziło im nawet przeciwko Francji. Sterylne posiadanie, choć i tak fragmentów meczu, w których dominowali nie było tak wiele.

Pressing zaczął się od pierwszych sekund i mógł skończyć golem. Gdy Milik uderzał nad poprzeczką cała polska trybuna jęknęła. Gdy zmarnował szansę po trzydziestej trzeciej minucie, dziennikarz siedzący kilka biurek dalej pięścią niemal je rozwalił. Można tylko zgadywać, w ilu domach czy pubach w stronę Milika poszły negatywne komentarze. Tego, że gdyby nie uchylenie się Milika swojej bramkowej szansy nie miałby Błaszczykowski pewnie niewielu Milikowi przypomni. Niewdzięczne życie napastnika.

A moze nie wszyscy zauważyli, że Milik miał olbrzymi wkład w to, jak wyglądał mecz ze Szwajcarią. Bo rolę miał wyjątkowo niewdzięczną - złapać w dłoń serce rywali i je ścisnąć. Tyle pisano - sam to zrobiłem - o wpływie Granita Xhaki na swoją drużynę, o tym jak dyktuje rytm i prowadzi grę Szwajcarów. Francuzi pozwolili mu na wszystko, Polacy odcięli wgląd na własną połowę. Podawać mógł tylko w poprzek, żadnego rajdu czy zagrania z klepki nie miało prawa być. A koszmar w którym Xhaka w Saint Etienne trwał przez dziewięćdziesiąt minut miał twarz Milika.

Praca, którą wykonał napastnik Ajaksu była fantastyczna. To na Xhace niemal skręcił kostkę, ale szybko wrócił. I nadal nie dawał mu oddychać. 23-letni Szwajcar uciekał do boku - Milik szedł za nim. Jak w tym piłkarskim powiedzeniu: napastnik za rywalem podążyłby nawet do toalety. Tak przez dwie godziny.

Ale to, co Milik oddał w defensywie, odbiło się na ataku. Jeszcze nie w pierwszych okazjach, ale w drugiej połowie już tak. Więcej było z jego strony łączenia gry podaniami, niż straszenia przeciwnika w jego polu karnym. Próbował w doliczonym czasie gry z rzutu wolnego, ale zmęczona noga nie jest tak precyzyjna.

To nie jest turniej napastników. To turniej odbierania napastnikom życia. Ale Milik i Lewandowski - w przeciwieństwie do większości swoich kolegów - oddali ofensywną część siebie z własnej woli. Pod plan trenera. Pod ten plan, który dał Polsce ćwierćfinał. A gdy Granit Xhaka pudłował z rzutu karnego - kopnięcie decydujące o awansie drużyny Nawałki, to wierzę, że zrobił to wkurzony swoim słabym meczem. A wy zapamiętajcie, kto go do tego stanu doprowadził.

Gwiazdy, które nie pojechały na Euro. I nie żałują [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA