Euro 2016. Anglia - Słowacja 0:0. Anglicy coraz bardziej nieskuteczni

30 strzałów, 11 rzutów rożnych - przewaga Anglii była wyraźna, ale nie przeniosła się na wynik spotkania. Słowacy nie musieli się rozpaczliwie bronić, by zdobyć jeden punkt. To oznacza, że Polacy nie awansowali jeszcze do fazy pucharowej.

Niemal żadne z tylu strzałów Anglików nie było wynikiem składnej akcji. W dodatku większość zablokowali dzielnie broniący się Słowacy. Im dłużej trwał mecz, tym faworyci wyglądali gorzej. Mecz skończył się bezbramkowym remisem i Anglia w grupie B będzie za Walią. Na trzecim miejscu Słowacja.

Kluczowi odpoczęli

Roy Hodgson poszedł za ciosem i po zmianach w trakcie meczu z Walią, które przyniosły Anglii zwycięstwo (mimo, że przegrywała 0:1), przeprowadził zmiany w pierwszej jedenastce przed spotkaniem ze Słowacją. Była to niemalże rewolucja w składzie, bo na boisku pojawiło się sześciu nowych zawodników. Zmieniła się zwłaszcza pomoc i atak. - To ważne, że możemy dać odpocząć kluczowym zawodnikom. Podjąłem decyzje na podstawie tego, co jest ważne dla składu - powiedział Roy Hodgson przed kamerami brytyjskiej telewizji ITV.

Niedosyt po pierwszej połowie

Z początku wydawało się, że zmiany popłaciły. Anglia rozpoczęła obiecująco, dominowała nad Słowakami. W efekcie kilka razy bez problemu wchodziła w pole karne rywali, najlepszą okazję w 9. minucie miał Daniel Sturridge. Później strzelić gola mogli też Adam Lallana i Jamie Vardy. Słowacja z początku tylko biegała za piłką. Współczuć można było zwłaszcza pomocnikowi Legii Warszawa - Ondrejowi Dudzie - który znowu zagrał jako napastnik. Był kompletnie osamotniony.

Na przerwę Anglicy schodzili z poczuciem niedosytu. Powinni prowadzić, choć pierwsza połowa mogła nastrajać pozytywnie, bo przecież Słowacy praktycznie nie byli groźni. Ale druga połowa była bardziej wyrównana.

Wchodzili podstawowi piłkarze. Na nic

Dziesięć minut po przerwie w pole karne Anglików wpadł Vladimir Weiss. Strzelił, ale uderzenie obronił Joe Hart. Anglicy poczuli, że Słowacja może się odgryźć. Zaczęli grać coraz bardziej nerwowo, a mecz stał się szarpany. Hodgson zaczął wprowadzać podstawowych w poprzednich meczach piłkarzy - Wayne'a Rooneya, Dele Alliego i Harry'ego Kane'a. Ale nie zmieniło to meczu. Anglicy rzeczywiście dalej atakowali, ale coraz częściej długimi podaniami, indywidualnymi zrywami, niż składnymi akcjami. Ale mogło to wystarczyć. Na pół godziny przed końcem strzał Alliego z linii bramkowej wybił Martin Skrtel.

Co oznacza ten wynik

Anglia próbowała atakować, ale Słowacy mieli coraz więcej obrońców. Podopieczni Jana Kozaka pod koniec meczu na boisku mieli czterech stoperów i dwóch bocznych defensorów. Dlatego nie straszne było dla nich 30 strzałów Anglików, z których tylko pięć było celnych. Drużyna Hodgsona miała też aż 11 rzutów rożnych. Ani jedno nie było nawet groźne.

Zwycięstwo Anglii w tym meczu oznaczałoby automatyczny awans Polski do fazy pucharowej, bo w tabeli drużyn zajmujących trzecie miejsce (Polacy nie mogą być niżej) drużyny Adama Nawałki nie mogłaby wyprzedzić ani Słowacja, ani Albania. Zatem na wyjście z grupy trzeba będzie czekać do spotkania Polski z Ukrainą (wtorek, godz. 18, relacja na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE).

Zobacz wideo

Cristiano Ronaldo ofiarą internautów. Śmieją się z tego zdjęcia! [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.