Euro 2016. Anglia - Walia. Anglia boi się Bale'a

Dziwne to będzie spotkanie. Niby pamiętacie, jak chodziła w pieluchach i jak płakała, gdy w piaskownicy pobrudziła jej się lalka. Od tamtej pory minęło jednak sporo czasu: ona wyjechała i została miss świata, a wy ciągle tkwicie na tym samym podwórku - o angielskim kłopocie z gwiazdą Realu pisze Michał Okoński, dziennikarz ?Tygodnika Powszechnego? i komentator Sport.pl.

To on, a nie wy, gra w największym klubie świata. To on dwukrotnie wygrywał Ligę Mistrzów, raz w dodatku strzelając gola w finale. To on stał się podczas przeprowadzki z Wysp do Hiszpanii najdroższym piłkarzem kuli ziemskiej. A żeby tego było mało, to on wygrał pierwszy mecz na Euro - wygrał i strzelił bramkę, wy zaś, co tu kryć, dość frajersko daliście sobie odebrać wygraną w ostatniej minucie spotkania.

Tak, Walia ma gwiazdę - i najważniejsze pytanie czwartkowego popołudnia brzmi, czy Anglia będzie potrafiła przeciwstawić jej drużynę? A może Walia również nie jest zespołem jednego nazwiska? Bo tym, co Garetha Bale'a odróżnia np. od Cristiano Ronaldo czy Zlatana Ibrahimovicia, jest fakt, że w pierwszej kolejności myśli o drużynie.

Więcej pasji, więcej dumy

Na jednej z przedmeczowych konferencji prasowych potężnie naraził się Anglikom: na pytanie, czy któregoś piłkarza ich reprezentacji widziałby w składzie Walijczyków, powiedział, że żadnego. A potem dodał jeszcze, że ekipa Chrisa Colemana, z którą udało mu się już nie tylko awansować na turniej, ale także pokonać Słowaków, ma więcej pasji i dumy. Przyciskany przez dziennikarzy, z niczego się nie wycofał. "Nie twierdzę, że Anglicy nie mają pasji i dumy, po prostu my mamy jej więcej. Duch zespołu jest fantastyczny, najlepszy, jaki pamiętam. Nikt nie jest w stanie wytrącić nas z równowagi, nie czujemy żadnej presji, po prostu wychodzimy na boisko i mamy z tego frajdę".

Oczywiście można by w tym miejscu zauważyć, że także młodzi Anglicy do 92. minuty meczu z Rosjanami sprawiali wrażenie takich, którzy cieszą się grą i nie czują presji, jakże często paraliżującej poprzednie pokolenia reprezentantów tego kraju już w momencie odgrywania "Boże, chroń królową". Nie to jest jednak ważne: Anglicy przekonali się właśnie, że ich niedawny ulubieniec, dwukrotny piłkarz roku Premier League, nie jest już tamtym miłym chłopcem o odstających uszach i z wsuwkami we włosach, którego pamiętają z czasów gry w Londynie. Długowłosy i brodaty, w Madrycie Bale wyrósł na człowieka, który nie chowa się za innymi i chętnie bierze na siebie pełnię odpowiedzialności. Ba: potrafi walczyć o powierzenie mu tej odpowiedzialności, wysyłając swojego agenta na rozmowy z prezesem Perezem o zwiększeniu jego roli na boisku. W trakcie ostatniego sezonu ligi hiszpańskiej, mimo trenerskiej karuzeli, osiągnął życiową formę (zdobył 19 bramek, a do tego miał 10 asyst - wybitne statystyki, zważywszy, że rozegrał tylko 23 mecze), ale być może dopiero w tej reprezentacji i na tym turnieju po raz pierwszy w historii ma okazję do wykazania się tak naprawdę w pełni: w Tottenhamie był jednak zbyt młody, a w Madrycie i on, i trenerzy muszą brać poprawkę na kapryśną osobowość Ronaldo.

Zabójcza "dziesiątka"

Pod warunkiem wszakże (pisze o tym m.in. jeden z najbardziej cenionych analityków taktyki piłkarskiej, autor bloga "Zonal Marking" Michael Cox), że Chris Coleman nie wystawi go ani w ataku, gdzie rozpoczynał mecz ze Słowakami, ani na którymkolwiek ze skrzydeł, tylko - zostawiając mu maksimum swobody - poleci spełniać rolę "dziesiątki". Bale między liniami rywala, szukający przestrzeni, by się rozpędzić, stanowiący pomost między pomocnikami a napastnikiem - oto coś, co było najjaśniejszym punktem krótkiego interregnum Rafy Beniteza w Realu, i oto coś, co musi dziś spędzać sen z powiek Roya Hodgsona i jego piłkarzy. Jeśli zresztą poczytać wywiady z tymi ostatnimi - trzech z nich, Kyle Walker, Danny Rose i Harry Kane, pamięta lidera Walijczyków ze wspólnych treningów w Tottenhamie - wydaje się, że niepokój jest spory. Danny Rose mówi np., że Bale jest jedynym znanym mu piłkarzem, który biega szybciej od Walkera.

Ta szybkość będzie dla Anglików gigantycznym problemem - zwłaszcza przy założeniu, że ich boczni obrońcy, jak podczas meczu z Rosją, często będą pełnić rolę skrzydłowych, a z kolei środkowi pomocnicy, Rooney i Alli, chętniej myśleć będą o ofensywie niż zabezpieczaniu tyłów. Przed bohaterem ostatniego meczu Anglii, defensywnym pomocnikiem Erikiem Dierem, najtrudniejszy mecz w karierze: powstrzymanie szarżującego nań Bale'a, lub Bale'a zbiegającego tam, gdzie Walker i Rose zostawili wolną przestrzeń, wydaje się misją niemożliwą. Być może zresztą Roy Hodgson zmieni nieco ustawienie, poświęci Alliego i wyśle na pomoc Dierowi Milnera, Hendersona lub Wilshere'a? Byłoby to o tyle logiczne, że przy charakterystycznym dla Walijczyków ustawieniu 3-4-2-1 w strefie Diera oprócz Bale'a biegał będzie również Aaron Ramsey.

Z piłką i bez piłki

Inna sprawa, że Bale groźny będzie nie tylko jako szybkobiegacz, nie tylko jako strzelec z dystansu i król pojedynków powietrznych (w sezonie 2015/16, ze wszystkich graczy występujących w pięciu największych ligach Europy, to on strzelił najwięcej bramek głową). Każdy faul Anglików na własnej połowie to groźba katastrofy, bo przecież jego rzuty wolne są - tak przynajmniej twierdzą koledzy z drużyny narodowej - równie niebezpieczne, jak rzuty karne w przypadku innych piłkarzy. Ba: groźny będzie również bez piłki i z dala od bramki Joe Harta, bo - pilnowany przecież w trakcie całego meczu - będzie wyciągał za sobą kryjących go rywali, robiąc miejsce kolegom (coś podobnego robił w meczu z Irlandią Północną rzekomo mało widoczny Robert Lewandowski). W jednym z przedmeczowych wywiadów mówił o tym wprost: "Wcale nie będę zmartwiony, jeśli będę musiał zbiegać na skrzydło pilnowany przez obrońcę, ale dzięki temu zrobi się wielka luka w środku. Nieważne, że jestem dobry przy piłce - stwarzanie wolnej przestrzeni może być w tym meczu ważniejsze niż moje rajdy. Zrobię wszystko dla zespołu. Najważniejsze to wygrać".

Zauważmy na marginesie, wspominając zachowanie Portugalczyka po meczu z Islandią, że podobnych zdań raczej nie wypowiedziałby kolega Bale'a z Realu, Cristiano Ronaldo. Ale to temat na inny tekst.

Oda do radości

Walijczycy rozgrywają najważniejszy mecz od czasu mundialu w 1958 r. Z Anglią nie wygrali od 1984. Ale Bale, jak zwykle zresztą wydaje się nie wiedzieć, co to presja . "Trochę im doradzałem - mówił o kolegach z reprezentacji, z których kilku gra na co dzień w słabszych drużynach ligi angielskiej i szkockiej - jak nie ulegać emocjom i jak cieszyć się grą. Dla mnie to jest tak, że jeśli cieszysz się grą, automatycznie wypadasz dużo lepiej. Zdejmujesz z ramion presję i myślisz o tym, jak o kolejnym meczu rozgrywanym z przyjaciółmi. Ja gram z przyjaciółmi i chcę mieć z tego radość, bo nie chcę po latach myśleć, że mogłem zrobić to czy tamto, ale mi się nie udało".

Zdania te można by skądinąd zadedykować Polakom szykującym się do wieczornego meczu z Niemcami. Ale to też temat na inny tekst. Na razie na angielskie podwórko przyjechała miss świata. Nie tylko szybsza, wyższa, silniejsza i dużo swobodniejsza niż przed laty, ale także świetnie wiedząca, co powiedzieć. Zobaczymy, czy nie stracą przy niej języka w gębie.

Zobacz wideo

Gmoch zniszczył system analizą występu Francuzów. Rosji nie trzeba dyskwalifikować, sama odpadnie [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Agora SA