Euro 2016. Niemcy - Polska. Wygrać z Niemcami. Niemożliwe?

Polacy nie mogą odnaleźć się w zawieszeniu między tym, jak z Niemcami zagrali w Warszawie (2:0) i we Frankfurcie (1:3), bo wtedy rywal zyska przewagę. Jednak nie oznacza to, że w czwartek mistrzowie świata są nietykalni i w formie poza zasięgiem biało-czerwonych.

Zwycięstwa z mistrzami świata nie są przypadkowe. Od czasu, gdy prawie dwa lata temu Bastian Schweinsteiger i jego koledzy unieśli puchar za mundialowy triumf na Maracanie, Niemcy przegrali aż siedem razy w dwudziestu spotkaniach. Nie jest to rekord, którym Joachim Loew chciałby się komuś pochwalić.

Jednak za każdym razem były to spotkania w których porażka Niemcom nie szkodziła - w pięciu wypadkach chodziło o mecze towarzyskie, zaboleć mogła tylko klęska z Irlandią na samym finiszu eliminacji. Nawet po wpadce z Polską w Warszawie nie mówiono o kryzysie, ale nauce, którą przyjęła nowa grupa wyselekcjonowana przez Loewa.

Mimo to, każde z tych spotkań miało podobny przebieg - rywale oddawali w większym lub mniejszym stopniu inicjatywę i kontrowali przy każdej okazji. Pomijając nieformalny rewanż za finał mistrzostw świata z września 2014 r. (2:4 z Argentyną), Niemcy w przypadku walce z drużynami dobrze zorganizowanymi mieli problem z rozbiciem obrony rywala. Dlatego rady dla biało-czerwonych wcale nie są tak skomplikowane.

Niemcy bez przestrzeni

Po pierwsze, ograniczyć przestrzeń. To był największy zarzut do biało-czerwonych po meczu we Frakfurcie. Chociaż Polacy zagrali odważnie i wysoko podchodzili pressingiem, to organizacja gry w defensywie pozostawiała wiele do życzenia. Nie sprawdziła się zwłaszcza decyzja Adama Nawałki, by ustawić Arkadiusza Milika na prawym skrzydle - nie pomagał na tyle Łukaszowi Piszczkowi, a potem Pawłowi Olkowskiemu, by zespół wyglądał na zrównoważony. A przeciw tak kombinacyjnie grającym rywalom trzeba ograniczać im każdą możliwość przyjęcia piłki i jej odegrania w pobliżu pola karnego. W najczęściej stosowanym przez polskiego selekcjonera 4-4-2 potrzeba dwóch współpracujących i sprawnie przemieszczajacych się linii. Dlatego...

Niemcy bez środka

...po drugie, zepchnijmy ich na skrzydła. To recepta znana od lat przeciwko drużynom dominującym posiadanie. Skoro nie chcesz tracić goli ze środka pola, to zorganizuj się na tyle dobrze, by przeciwnik męczył się przy dośrodkowaniach. Dostrzega ten aspekt sam Joachim Loew mówiąc, że przeciwko zespołom dobrze broniącym w szesnastce potrzebuje napastnika, który ma siłę i prezencję, by walczyć w pojedynkach powietrznych. Dlatego ta część taktyki zależeć będzie od personalnych wyborów Loewa - jeśi zdecyduje się na jedynego w swej talii typowego napastnika, Mariio Gomeza, dopuszczenie Niemców do skrzydeł może okazać się zgubne. Natomiast pozostawienie Mario Goetzego jako "fałszywej dziewiątki" może spowodować, że to Niemcy zaczną się gubić.

Niemcy bez rozgrywania

Dlatego, po trzecie, trzeba wykorzystać ich niefrasobliwość, ale najpierw ją sprowokować. Jeśli Adam Nawałka pozostanie przy ustawieniu z dwójką napastników, to najważniejsze zadanie będzie czekało na tego odpowiadającego za pressing na rozgrywającym rywali. W meczu z Ukrainą Toni Kroos miał taki komfort, że Loew w przerwie powiedział pomocnikowi, by grał nawet wyżej. W efekcie ten całkowicie zdominował spotkanie. Jeśli jednak Milikowi lub Lewandowskiemu uda się często zmuszać Kroosa do wyborów prostszych niż diagonalne zagrania, akcje Niemców stracą rytm i ułatwią zadanie polskiej obronie. Tego we Frankfurcie próbował już Nawałka, ale Krzysztof Mączyński, choć starał się jak mógł, w roli kryjącej rywala "dziesiątki" nie dał Polakom sukcesu. Nie mógł, bo wtedy Niemcy wybrali grę skrzydłami, gdzie nie radził sobie sensacyjnie ustawiony Milik. I w kwadrans Polacy stracili dwa gole. To też nauka dla Nawałki - nie kombinować z doborem pozycji do nazwisk i naturalnych ról swoich piłkarzy. Niemcy są zbyt uniwersalni, by choćby zwrócić na to uwagę.

Niemcy bez punktu

Po czwarte, atakować w rytmie, raz-dwa-trzy-cztery. Łatwo powiedzieć: wymieniajcie podania na jeden kontakt, aż z mistrzami świata stworzycie sobie stuprocentową sytuację. Jednak po eliminacyjnych meczach dało się odczuć, że Polacy już wiedzą, że mistrzów świata da się napocząć. W konkretny sposób: atakując skrzydłami, czekając na element zaskoczenia (wysokie ustawienie obrońcy, faul czy nawet aut) i rozgrywając na szybkości, która nie pozwala rywalom na interwencję. Nie wychodzi to często -skala trudności jest zaawansowana - ale gdy już się wszystko zgrywa, to efekty są wyjątkowe. Wystarczy przypomnieć sobie akcję Polaków z Frankfurtu - jeden z najładniejszych z 33 goli strzelonych w eliminacjach - by zrozumieć, jaki schemat najmniej Niemcom pasuje. I przed meczem z biało-czerwonymi na Saint Denis dyskutują, czy boki obrony są właściwie obsadzone. Sam Loew odpowiedzi na to pytanie jeszcze zapewne nie zna. Tym bardziej wypada to wykorzystać.

Zobacz wideo

Polskie WAG's na meczu Polski z Irlandią. Tak kibicowały m.in. Anna Lewandowska i dziewczyna Milika [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA