Enrico Chiesa: Nie zapominajmy, że to mecz otwierający nasze zmagania na tym turnieju, dlatego trudno wskazać zdecydowanego faworyta. Moim zdaniem szanse rozkładają się 50 na 50. Tak się złożyło, że już na początku zmierzą się wielcy faworyci grupy.
Oczywiście, każdy kto śledzi ligę włoską wie, jak wiele dla Romy w poprzednim sezonie znaczył Radja Nainggolan. Bardzo dobrze w barwach Napoli radził sobie Dries Mertens. Do tego dochodzą Hazard, Fellaini, Dembele i kilkunastu innych piłkarzy naprawdę wysokiej klasy.
Zgadza się, ale największym zmartwieniem naszej drużyny nie są braki kadrowe. Mamy naprawdę dobrych następców. Proszę mi wierzyć, ci chłopcy dobrze grają w piłkę. Występować w reprezentacji Włoch to wielki zaszczyt ale i olbrzymia odpowiedzialność. Znam Antonio Conte i wiem, że on swój styl chce przełożyć na drużynę piłkarską. On potrzebuje wojowników. Poza tym siłą Squadra Azzurra jest obrona znana z Juventusu. W zakończonym sezonie Juve błyszczał w tej formacji, a przecież Buffon, Bonucci, Barzagli i Cheilllini nie dość, że znają się znakomicie, to mają doświadczenia wyniesione z wielkich imprez. W drugiej linii pozostają nieustępliwi Motta i De Rossi.
Zgadza się, ale fakt, że nie mamy wielkiego wirtuoza futbolu, nie oznacza, że w ogóle nie mamy napastników. Grający w przodzie Graziano Pelle jest bardzo silny, świetnie gra ciałem, potrafi przepchnąć się z obrońcą. To dobry napastnik dopasowany pod obecną taktykę reprezentacji Italii.
Cały czas upieram się, że Włosi spokojnie poradzą sobie z tym wyzwaniem i awansują z grupy. Nie mamy tak słabej drużyny, jak o nas niektórzy mówią. Jest sporo doświadczenia, powracający z niebytu El Shaarawy, który ma coś do udowodnienia.
Oczekiwania wobec nas nie są wielkie, ale paradoksalnie przy takim nastawieniu zawsze osiągaliśmy więcej. Nikt na nas nie liczy, dlatego myślę, że możemy znaleźć się w strefie medalowej. Aby jednak to osiągnąć ważny będzie dobry początek.