Euro 2016. Jak dobrze wreszcie być w Nicei

Gdy sto pięćdziesiąt kilometrów na zachód w centrum Marsylii trwały zamieszki chuliganów lokalnych, rosyjskich i angielskich, w Nicei czuło się prawdziwe Euro. Chociaż do meczu Polski z Irlandią Północną w tym mieście zostały jeszcze dwa dni, to kibice obu drużyn już w piątkową noc byli widoczni i słyszalni na ulicach. Mecz Polska - Irlandia Północna w niedzielę o 15.00. Relacja na żywo w Sport.pl - to jest twój live!

- ISIS, gdzie jesteś? - krzyczą już drugą noc z rzędu angielscy kibice. Oni do Marsylii przyjechali tysiącami na kilka dni przed sobotnim meczem z Rosją, urządzając sobie na lazurowym wybrzeżu dłuższy weekend. Weekend pełen tego, co źle się z ich wyjazdami po międzynarodowych turniejach kojarzy - obraźliwymi przyśpiewkami, prowokacjami, rzucanymi butelkami. A w Marsylii była mieszanka wybuchowa, bo dołączyli do nich Rosjanie, a obecność zagranicznych kibiców nie spodobała się fanom lokalnego Olympique. I od dwóch dni trwa szarpanina o to, kto właściwie noc w noc zamieszki prowokuje.

Dlatego tak dobrze być w Nicei. Tak, tu też są Anglicy, którym może nie tyle pomyliły się miasta, ale w Marsylii nie byli już w stanie znaleźć żadnych miejsc w hotelach. Zabłądzić mogli Niemcy, którzy swoje mecze grają w Paryżu lub na północy. Do tego Szwedzi, którzy w Nicei urządzili sobie bazę do wyskoków na dwa pierwsze spotkania fazy grupowej i dom na to trzecie, z Belgią.

Wreszcie dotarli też Polacy i Irlandczycy z Północy. Cały dzień zjeżdżali się i zlatywali, na lotnisku spotykali się znajomi z Warszawy i Anglii, chwilę razem pośpiewali i ustawiali się w długiej kolejce po taksówkę. Właśnie skończyła grać Francja z Rumunią, więc wreszcie było też o czym porozmawiać.

A w centrum Nicei tłumy wyległy ze zbudowanej na placu Massena strefy kibiców. Szczęśliwi gospodarze świętowali, dla całej reszty powodem do świętowania było rozpoczęcie się kilkudniowej imprezy. Nie burd - imprezy. Zaczepki? Były, ale wyśpiewane i nie obraźliwe. Przekrzykiwanie się, kto gra u siebie, a kto jest z Irlandii Północnej. I szukanie miejsc w tych restauracjach i barach, które wciąż były otwarte. Policji i służb mundurowych nie brakowało, ale stali z boku i nie interweniowali. Uśmiechnięci, pewnie dlatego, że nie wysłano ich do Marsylii.

Było normalnie, czyli tak, jak powinno być na Euro. Gdy obrazki z Marsylii przykrywają to, co dzieje się w innych miastach organizujących mecze, warto przypomnieć, że nie wszyscy do Francji z zamiarem pijackiej walki. Oby po jutrzejszej, przedmeczowej nocy to zdanie nadal było aktualne.

Zobacz wideo

Policja w akcji. Starcie kibiców z Anglii i Rosji [ZDJĘCIA]

Więcej o: