Będzie tak jak z komunikacją w strajkującej Francji. Z dnia na dzień odwołają ci pociąg (potem go przywrócą), nagle wyproszą z hali odlotów, bez informacji zmienią miejsce odprawy. Stres i obawy, czy wszystko dobrze się skończy, ale połączone z ekscytacją, bo czuć, że zbliża się coś wyjątkowego.
Zagwarantował to Michel Platini. Prezydent UEFA postarał się, by wniosek średnich federacji o poszerzenie turnieju do 24 drużyn został zaklepany. Najpotężniejsi choć się sprzeciwiali, to ze swoimi pojedynczymi głosami przegrali z pchającą się na mistrzostwa większością Europy. Stać ich było jedynie na docinanie pomysłodawcom, którzy do Francji nie pojechali. - Między innymi Szkoci domagali się tej zmiany, więc gdy już szanse na awans stracili zapytałem, czy teraz będą chcieli 32 zespołów - powiedział Wolfgang Niersbach, były szef niemieckiej federacji.
A to nowi na Euro zadecydują o wyjątkowości turnieju. Niektórzy twierdzą, że wraz z wynikającym z ich piłkarskich ograniczeń pragmatyzmem przywieją nad Francję nudę. Irlandia Północna, Albania, Islandia, Walia i kilka innych reprezentacji ma się tylko bronić, wykopywać piłkę jak najdalej i obrzydzać kibicom niegdyś atrakcyjną imprezę.
Zupełnie jakby zapomniano, że we właśnie zakończonym sezonie klubowym najlepszą historię napisali ci, których do tej samej kategorii przypisywano. Dlaczego więc francuski turniej nie mógłby być kolejną wersją bajki Leicester City? Zresztą sytuacja w piłkarskiej Europie przypomina tę z Anglii - brak wyrazistego faworyta, moment w historii, gdy liderzy są z niemałymi problemami.
Tych meczów nie można przegapić! Wybraliśmy największe HITY Euro 2016! [ROZKŁAD JAZDY]
Ich niemoc to kolejny powód do obaw przed słabym Euro. Francuzi jeszcze zbyt młodzi na mistrzostwo, Hiszpanie zbyt znudzeni, Niemcy zbyt osłabieni, Włosi zbyt mało kreatywni, Belgowie zbyt nieprzekonujący, Anglicy zbyt angielscy... Jednak ile razy przed poprzednimi mistrzostwami z łatwością wskazywano zdecydowanych faworytów? Rozbudowane o osiem drużyn mistrzostwa pozwoliły niektórym faworytom na drzemkę w eliminacjach, ale to turnieje są od budowania i potwierdzania swej wielkości. Komukolwiek by się to udało historia jest gwarantowana.
Jednak teorie o defensywnym Euro - naczelny argument: 87-procentowa szansa na wyjście z grupy przy trzech bezbramkowych remisach - w piątek skasuje każda zapowiadająca turniej gazetowa okładka. Na niej w dziewięciu przypadkach na dziesięć zobaczycie napastników najwyższej klasy. O ile w ostatnich latach twierdzono, że skuteczna "dziewiątka" to na starym kontynencie gatunek na wymarciu, o tyle to Euro może przywrócić w nich wiarę.
Zlatan Ibrahimović, Robert Lewandowski, Cristiano Ronaldo, Gareth Bale, Antoine Griezmann czy Romelu Lukaku - jest się przed kim strzec. Tymczasem nawet u drużyn uważanych za outsiderów znajdziecie ulubieńców, którzy odpowiadają wyłącznie za strzelanie goli. Napastnicy są najlepszą reklamą takich turniejów.
To będzie Euro eksperymentów. Bo rozszerzony turniej po kolejnym wyczerpującym sezonie to szukanie granicy zdrowia piłkarzy, której na pewno nie warto przekraczać. Ale obawy też można rozwiać tym, jak rozwinęła się nad nimi kontrola. A z rozegranego niecałe dwa tygodnie temu finału Ligi Mistrzów na Euro wystąpi nieco ponad połowa zawodników. Liderzy zdążyli złapać oddech.
Skacząc po wątpliwościach dostaję pozytywne odpowiedzi. I widzę jeszcze jedną wyjątkowość. Jadąc przez Francję widzę rejestracje z niemal wszystkich krajów. W różnych miastach, na lotniskach oraz dworcach słychać i widać kibiców, którzy trafili tu za swoimi drużynami. Za cztery lata kolejną decyzją Platiniego będą rozrzuceni po całym kontynencie. Euro zostanie rozerwane na trzynaście miast-państw, od Baku do Bilbao, od Rzymu do Petersburga. Tak wyjątkową atmosferę (nie tylko) piłkarskiej jedności można będzie poczuć w Europie ostatni raz.