Część pracy domowej sztab Adama Nawałki ma już odrobionej, bo w marcu z Irlandią Północną Polacy mieli grać w Poznaniu. Więc w kuluarach Pałacu Kongresowego w Paryżu słyszeliśmy o stałych fragmentach gry drużyny Michaela O'Neilla, Andrij Jarmolenko i Jewhen Konoplianka byli odmieniani przez wszystkie przypadki. Niemcy? Z nimi ostatnio tak często się widywaliśmy, że jesteśmy sobą nawzajem znudzeni.
Zaczniemy od meczu start-stop, bo z Irlandią Północną nie gra się płynnie. Oni na to nie pozwalają, oni szukają autów, fauli, rzutów rożnych - to taka reprezentacja w stylu FC Midtjylland, choć nie bazująca na żadnym modelu a po prostu wykorzystująca nieliczne zalety. Dziesięć z szesnastu goli strzelili po stałych fragmentach. Michael O'Neill po losowaniu sam przyznawał, że ma zespół środkowych obrońców.
Ale my to potrafimy, my to znamy. Tak ograliśmy Irlandczyków drugiego O'Neilla - Martina na sam koniec eliminacji. W drugiej połowie meczu w Warszawie nie było grania, a wybijanie rytmu. Więc gdy O'Neillowie się zdzwonią, to Micheal usłyszy, że to już nie Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski, jak wspominał w pierwszych wywiadach. Teraz to przede wszystkim drużyna wiedząca jak grać na wynik.
Jeszcze dwa miesiące temu zastanawialiśmy się, czy porażka we Frankfurcie (1:3) nie była najlepszym piłkarsko spotkaniem rozegranym w eliminacjach do Euro 2016 przez reprezentację Polski. Gdy wtedy na konferencji pomeczowej pytałem Adama Nawałkę o pewien komfort psychiczny pomimo wyniku, on odpowiadał, że "porażka nie jest porażką, dopóki wyciąga się z niej wnioski". Jego drużynie się udało, bo gołym okiem widzieliśmy, jak rośnie w nich przekonanie, że potrafią grać wysokim pressingiem, szybko wymienianymi, krótkimi podaniami, akcjami kombinacyjnymi.
Na finiszu eliminacji te doświadczenia okazały się bezcenne. Ale wszyscy wiedzieliśmy, że na komfort takiej gry we Frankfurcie reprezentacja pozwoliła sobie poprzednimi wynikami. Jednak na wielkich turniejach żaden zespół nie ma możliwości wrzucenia na luz już w drugim spotkaniu. Stąd wnioski z Frankfurtu zostawiamy na sytuację awaryjną, gdy nie sprawdzi się plan A, czyli ten "warszawski", gdy priorytetem były trzy punkty, a nie udowadnianie stylem gry sobie i kibicom, że można.
Uwierzcie, że Niemcy - choć z oczywistych względów pewni siebie - też będą o tym pamiętać. Gdy u nich narzeka się, że zespół Joachima Loewa jest zbyt jednowymiarowy, my cieszymy się z drużyny różnej, dopasowującej strategię pod wady rywala, nawet jeśli są nieliczne. Adam Nawałka wpisuje się w coraz popularniejszy i skuteczniejszy nurt taktyczny futbolu pod hasłem: "Uniwersalność, głupcze".
Tak rósł i rośnie zespół Adama Nawałki, mówił o tym krótko i dosadnie asystent selekcjonera Ukraińców, Wołodymyr Onyszczenko. To o Ukrainie mówi się, że jest zawieszona między jednym pomysłem a drugim. I tak słyszeliśmy w kuluarach, że to zespół o mocnej ofensywie, ale w końcu strzelili tylko 17 goli w dwunastu meczach. Mówiono nam, że nie mają szczelnej defensywy, choć aż w siedmiu spotkaniach nie stracili bramki.
Z Ukrainą niektórzy w tej kadrze mają porachunki osobiste. Eliminacje do mundialu w Brazylii też zaczynaliśmy z przekonaniem, że odebranie im punktów w dwumeczu jest obowiązkiem. Brutalne zderzenie z rzeczywistością przyszło po siedmiu minutach pierwszego meczu, w marcu 2013 r., gdy przegrywaliśmy dwiema bramkami. Bezbronni, naiwni i położeni na łopatki. Nawet gdy po siedmiu miesiącach pojechaliśmy do Charkowa na rewanż - już będąc pod ścianą, z ostatnią szansą i ponoć lepiej przygotowani - Ukraińcy rozłożyli nas raz jeszcze ciosem, którego powinniśmy byli się spodziewać.
W tamtej drużynie byli Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak i większość obrońców. Po Euro 2012 nie unieśli ciężaru eliminacji, zamiast rozwoju była rzucanie zespołu w różne strony, Waldemarowi Fornalikowi brakowało pomysłu na konkretny kierunek rozwoju drużyny. Sztab też się nie popisał - Polacy grali tak, jakby dostali mylny przekaz o taktyce rywali, a selekcjoner na te dwa mecze powoływał ludzi dla których w kadrze było albo za wcześnie (Daniel Łukasik) albo za późno (Mariusz Lewandowski).
Teraz reprezentanci niemal wprost mówią, że nikt przez dziennikarzy nie zostanie powołany, bo Adam Nawałka ma swoje własne plany. I także analitycy reprezentacji są atutem kadry, im selekcjoner dedykował zwycięstwo z Gruzją.
Stąd może ten błysk w oku Adama Nawałki, pomimo ostrożnych wypowiedzi ze strefy mieszanej po losowaniu. Ale nawet w układzie gier jest coś dającego nadzieję. Skoro w pierwszym meczu Irlandczycy rzucą się na Lewandowskiego, to od pierwszej minuty mistrzostw aktorzy w rolach drugoplanowych będą musieli błyszczeć.
Już na starcie jesteśmy bardzo bogaci w doświadczenia. Teraz tylko nie chełpić się nim i nie satysfakcjonować. To na Euro 2016 nie wystarczy. Adam Nawałka po eliminacjach drużynie w pierwszej kolejności gratulował "fantastycznej pracy". Do tego, by z atutu doświadczenia skorzystać przyda się jej nawet więcej.
Zobacz areny Euro 2016. Niektóre zbudowane od zera. Imponujące! [ZDJĘCIA]
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!