Reprezentacja Polski. A czy Ty potrafisz wybrać najlepszy mecz kadry w 2015 roku?

Wygrana z Czechami (3-1) we Wrocławiu może nie spotęgowała bólu głowy, ale w rocznych podsumowaniach skłoniła do głębszego zastanowienia. Od lat kibice nie mieli takiego problemu z wyborem najlepszego spotkania reprezentacji Polski w danym roku.

Emocje opadły, konferencje się odbyły, piłkarze przeszli przez strefę wywiadów. Z Rafałem Stecem i Michałem Szadkowskim siedliśmy w ostatnim rzędzie sali konferencyjnej na wrocławskim stadionie, aż wreszcie padło pytanie: który mecz 2015 roku reprezentacji Polski trzeba uznać za najlepszy?

To powinna być kwestia do szybkiego rozwiązania. Drużyna Nawałki z dziewięciu meczów wygrała pięć, przegrała tylko raz (z mistrzami świata!), zakwalifikowała się na Euro 2016 i po prostu widać, że rośnie. W kwestiach indywidualnych ten rok dał Adamowi Nawałce niemal wszystko - spektakularny debiut juniora (Bartosz Kapustka), potwierdzenie klasy liderów (Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak), wyklarowanie się numeru jeden w bramce (Łukasz Fabiański), bardziej zaciętą rywalizacja o miejsce w środku pola (trójka z ekstraklasy plus Piotr Zieliński), lewego obrońcę (Maciej Rybus), środkowego też (Michał Pazdan)...

Gdzie nie spojrzeć - sami zwycięzcy. Wygrywa też Adam Nawałka, bo jego pomysły oraz rozwiązania się sprawdzają. Awans na turniej we Francji został zaplanowany i dokładnie zrealizowany, razem z zapowiedzią pokonania mistrzów świata, którą selekcjoner miał dzielić się ze współpracownikami jeszcze przed startem eliminacji. Oglądamy zespół, który już sporo potrafi, ale widać, że wciąż się uczy - nie chcąc opierać się wyłącznie na kontrach i stałych fragmentach, ale też grę dominować. Na razie dwa pierwsze elementy dają reprezentacji najwięcej sytuacji i goli, choć częstotliwość napomknięć Nawałki o kontroli w ostatnim czasie tylko wzrasta. Do startu Euro jego uczeń ma być już gotowy.

Jednak Nawałka wciąż czeka na mecz, który byłby jego znakiem rozpoznawalnym, spotkaniem z którym od razu by się kojarzył. Pokonanie Niemców mogłoby za takie służyć, ale nawet sami reprezentanci mówili, że lepiej zagrali we Frankfurcie. Wybór najlepszego jednego lub dwóch spotkań z kadencji Leo Beenhakkera (zwycięstwa z Portugalią i Czechami), Pawła Janasa (wygrane w Austrii i w Walii), a nawet Jerzego Engela (zdecydowanie z Norwegią) jest łatwy. Pomimo beznadziei poprzednich selekcjonerów również nie ma problemów (Smuda: 2-2 z Niemcami, Fornalik: 1-1 z Anglią), ale u Nawałki? Zwłaszcza po takim roku powinno być łatwo, a tu same problemy.

Pięknie nie wygrywać

Pierwszy polega na tym, że niekoniecznie szukamy zwycięstwa. Pal licho, że styl gry biało-czerwonych we Frankfurcie naprawdę pozytywnie zaskoczył, ale są tacy, dla których remis z Glasgow daje argumenty pozwalające mu kandydować do miana polskiego meczu 2015 roku. Drużyna Nawałki grała przez niemal całą pierwszą połowę świetnie, kontrolowała mecz tak, jak selekcjoner tego wymaga. I co z tego, że straciła dwa gole, a ratując wynik prezentowała się niemrawo? Przecież samo wyrównanie w ostatniej sekundzie pokazało siłę mentalną polskiego zespołu. W mix-zonie łatwo było zauważyć, ile wiary w siebie wtedy zyskali nasi reprezentanci, a ile stracili jej rywale, że np. Roberta Lewandowskiego da się zatrzymać. A przecież w tak trudnej grupie nie udało się nikomu.

Wygrywać brzydko czy skutecznie?

Drugą kwestią sporną jest klasyfikacja zwycięstw. Najważniejsze okazało się to z Irlandią na końcu eliminacji, ale trzeba przyznać, że druga połowa była niczym wyszarpana psu z gardła. Czterdzieści pięć minut męczarni, wykopywania piłki jak najdalej, spowalniania gry jak najbardziej... Nic dziwnego, że wszyscy bardziej z tamtego wieczoru pamiętają pomeczową fetę. Nawet 4-0 z Gruzją dostarczyło więcej rozrywki, nie mówiąc o świetnie oglądającym się sparingu z Islandią (4-2) czy niespodziewanym zwycięstwie dublerów we wtorek z Czechami. Zresztą mówiąc o najlepszym meczu kadry w tym roku trzeba wziąć pod uwagę, jak skuteczny zespół dostarczył nam Nawałka. Szukając wyższej średniej goli na mecz reprezentacji trzeba byłoby cofnąć się do czasów Kazimierza Górskiego i 1975 r. Dlaczego więc nie docenić jednego ze spotkań w którym Lewandowski, Milik i spółka roznosili rywali?

Na "piątkę" poczekamy

Wracając do październikowego meczu z Irlandią - wtedy radość była spora, ale samo spotkanie było raczej wykonaniem zadania, zdobytą z determinacją "czwórką na szynach". W takim roku minimum przyzwoitości wymagałoby znalezienia dziewięćdziesięciu minut na wyższą ocenę. Dodajmy szczerze, że mecz we Frankfurcie dużo traci na ponownym oglądaniu: wtedy wysoki pressing z ambitnego staje się naiwnym, gra Grosickiego czy Milika częściej irytuje niż zachwyca, dostrzega się też pół tuzina zmarnowanych szans Niemców. Wreszcie - czy na najwyższą notę możemy ocenić spotkania z Gruzją (po dobiciu rywali w samej końcówce), Gibraltarem (tracąc z amatorami gola) lub potyczkę towarzyską? W swoim małym gronie dyskutowaliśmy, ale nawet skrócenie listy do dwóch meczów nie dało satysfakcji.

A może to po prostu sztucznie wykreowany problem? Niepotrzebna dyskusja odciągająca uwagę od tego, co przecież najważniejsze - rozwoju zespołu oraz przygotowań do Euro 2016. Pierwsze wskazuje na to, że mecz-symbol kadencji Nawałki wciąż przed nami, drugie wytycza najdogodniejszy moment na jego rozegranie. Koniec końców, jaką satysfakcję będziemy mieli wybierając najlepsze spotkanie ostatnich jedenastu miesięcy, jeśli za rok okaże się, że nic go nie przebiło? Każdy kibic wolałby skończyć 2015 r. z taką niepewnością, by następnego nie musiał żegnać niemałym rozczarowaniem.

Ta Kapustka będzie warta miliony! Internauci w świetnych humorach po meczu z Czechami [MEMY]

Zobacz wideo
Więcej o: