Wormuth: "Czy Niemcy potrzebują takiego napastnika, jak Robert Lewandowski?"

- Piłka nożna to prosta gra, można ją rozpisać na jednej stronie notesu - twierdzi Frank Wormuth, szef szkolenia trenerów w niemieckim związku piłki nożnej, były asystent Joachima Loewa oraz selekcjoner reprezentacji do lat dwudziestu. W wywiadzie dla Sport.pl tłumaczy, jak wygląda system szkolenia mistrzów świata oraz jakie zmiany mogą zajść w futbolu w następnych kilku latach.

W Niemczech jest jednym z największych ekspertów wypowiadających się w sprawach szkolenia oraz taktyki. - Jego reprezentację do lat dwudziestu oglądam z wielkim zaciekawieniem - pisał latem Ulrich Hesse, historyk niemieckiego futbolu. Frank Wormuth jest także nazywany najbardziej wpływowym szkoleniowcem w kraju mistrzów świata. Wszystko dzięki temu, że od 2008 roku jest szefem akademii im. Hannesa Weisweilera, czyli niemieckiej szkoły dla trenerów piłki nożnej. To tam zapadają najważniejsze decyzje o tym, jak ma wyglądać gra reprezentacji Joachima Loewa oraz w którym kierunku ma iść szkolenie młodzieży.

Michał Zachodny: Po zwycięstwie reprezentacji Niemiec na mundialu w Brazylii w 2014 roku jeszcze więcej zaczęto mówić o systemie szkolenia, który został wdrożony kilkanaście lat wcześniej. Powstało wiele mitów, pojawiały się nieścisłości - jak więc naprawdę to wygląda?

Frank Wormuth: Nasz system szkolenia młodzieży uruchomiliśmy w 2000 roku i wszyscy chłopcy, którzy teraz są w reprezentacji narodowej wywodzą się z akademii klubów Bundesligi. Celem DFB [niemieckiego związku piłki nożnej - przyp. red.] jest rozpoczęcie pracy z utalentowanymi zawodnikami najwcześniej, jak to jest możliwe. Szukamy piłkarzy w wieku dwunastu lat i zapraszamy na specjalne, co poniedziałkowe treningi w jednym z 366 punktów w całych Niemczech. Tam mają specjalne zajęcia - indywidualne, techniczne i taktyczne. Potem wracają do normalnej pracy w swoich klubach. Dla nas to sposób na wynajdywanie talentów, a z drugiej strony kluby muszą prowadzić własne akademie. To obowiązek, wymóg dla drużyn z dwóch najwyższych lig. Współpracują ze szkołami - nawet ci chłopcy, którzy zaczynają w mniejszych klubach, mogą w późniejszym wieku być wyszukani i sprowadzeni do akademii. Jednak w akademiach Bundesligi nie wezmą wszystkich utalentowanych piłkarzy, nie ma dla nich miejsca, więc pracujemy z nimi w naszych punktach szkoleniowych. I mamy pełen wpływ oraz pogląd na to, jak rozwijają się ci najbardziej obiecujący.

Nie boicie się, że kluby mogą zmienić swój system szkolenia albo w ogóle odejść od trenowania młodzieży?

- Nie, ponieważ cały trening młodzieżowy - indywidualny, drużynowy i techniczny - musi odbywać się w zgodzie z DFB i równolegle do tego, co my robimy w naszych punktach. Jednocześnie rozwijamy edukację trenerów.

Czy wasza myśl szkoleniowa jest przekazywana bezpośrednio klubom, czy raczej wpajana w trakcie kursów trenerskich?

- Nie powiedziałbym, że tylko nasza. Jesteśmy otwarci na różne pomysły, chcemy futbolu totalnego. Nigdy nie mówimy, że ten sposób jest dobry, a ten zły. Nie mamy preferowanego sposobu gry - możesz grać defensywnie i wyprowadzać kontry, ale też dominować jak reprezentacja Hiszpanii i atakować wysokim pressingiem. W naszym systemie nauczania chcemy pokazać trenerom wszystkie rozwiązania z najwyższego światowego poziomu. Zapraszamy też tych najlepszych trenerów do siebie, by dzielili się swoją wiedzą. Instruktorzy na kursach są bardziej jak moderatorzy - prowadzimy dyskusję i podsumowujemy rozmowę. Jednak unikamy mówienia kursantom, że któraś z dróg prowadzi do najlepszego futbolu. Dajemy im za to zadania, np. budowania ataku lub zmiany stron i dzielimy na grupy, by opracowali własne ćwiczenia oraz rozwiązania meczowe. Tak więc dostają oni dużą wiedzę o futbolu i mogą sami zadecydować, jak ich drużyny mają grać, zależnie od sytuacji w klubach. To nowoczesny sposób edukacji - by koniec końców trenerzy sami decydowali, myśleli kreatywnie.

Musicie więc mieć też dyskusje na temat tego, w którym kierunku w najbliższych latach pójdzie futbol, taktyka.

- Nieustannie analizujemy nasze mecze, zwłaszcza grup młodzieżowych. Wiemy, że tym najbardziej typowym stylem gry w Niemczech jest poprzez jeden na jednego. Od zawsze mieliśmy problem za to z taktyką - poprzednim generacjom piłkarzy zajmowało dziesięć lat zrozumienie pewnych systemów gry! Teraz już jesteśmy na tym samym poziomie, co najbardziej rozwinięte kraje - pod względem używanych ustawień, pressingu, sposobów gry w ataku i w obronie. Jednak znów dostrzegamy problem w ofensywnych oraz defensywnych pojedynkach. Więc dyskutując o przyszłości nie odchodzimy od naszych systemów, ale skupiamy się bardziej na jakości indywidualnej, kładziemy nacisk na stronę techniczną, nie taktyczną. Wystarczy spojrzeć na Portugalię - mały kraj, a mają tak wielu świetnych piłkarzy!

O czym Niemcy przekonali się latem na młodzieżowych mistrzostwach Europy, gdy Portugalia rozbiła ich 5:0 w półfinale.

- Zdecydowanie. A oni poza taktyką bardzo lubią pracować z pojedynczymi zawodnikami. Podobnie jak Holendrzy. Robben, van Persie... Każdy znał te nazwiska. My jesteśmy wielkim krajem z wieloma zawodnikami, jednak problemem jest, by zrobić z nich tych topowych, najlepszych. Musimy poświęcać więcej czasu szczegółom. Zmieniliśmy więc naszą edukację trenerów, by szkoleniowcy sami skupiali się na detalach, tłumaczyli piłkarzom, jak mają przyjmować piłkę, podawać i poruszać się bez niej. Ruchliwość oraz jakość zagrań jest bardzo ważna. To może dać nam piłkarzy o najwyższej jakości, ale też z niemieckim charakterem.

Rozmawiając z niemieckimi dziennikarzami, często słyszałem ten sam zarzut do systemu szkolenia - brakuje Wam na boisku specjalistów, np. bocznych obrońców. Mówi się, że żaden młodzieżowiec nie chce grać na tej pozycji. Dostrzegacie to, chcecie to zmienić?

- Ciągle zadajemy sobie pytanie, jak możemy na to wpłynąć. W zespołach młodzieżowych każdy obiecujący zawodnik jest ustawiany w środku pomocy, bo trenerzy chcą jakości w rozegraniu. A to właśnie w środku pola najczęściej ma się piłkę. Tymczasem juniorzy ustawiani na skrzydłach mają pretensje, że zbyt długo muszą czekać na podanie, że są poza grą... Ale jedyne, co możemy zrobić, to zwracać uwagę trenerom, by zachowywali się inaczej, sprawdzali wszystkich zawodników na różnych pozycjach. Nie tylko w środku, ale też na bokach. Jednak w DFB nie możemy robić tego przez jakiekolwiek naciski - tylko radą oraz wyszukiwaniem piłkarzy na prawą lub lewą obronę.

Wspomniał pan o większej indywidualizacji treningu. Czyli teraz będziecie starać się naprowadzać młodych piłkarzy na konkretną pozycję czy raczej dalej postawicie na uniwersalność?

- Na przykład w Holandii bardzo skupiają się na specjalizowaniu piłkarzy, przywiązując pewne umiejętności do konkretnych pozycji, bez różnorodności. Dla nas większy sens miałoby posiadanie piłkarzy, którzy mogą spełniać na boisku kilka ról. Jednak jest grupa trenerów twierdząca, że specjaliści są potrzebni. I z tego bierze się dyskusja, a najlepsza droga to ta pośrodku obydwu obozów - mieć w drużynie specjalistów oraz piłkarzy uniwersalnych. Spójrzmy na atak - naprawdę fajnie byłoby mieć piłkarza takiego jak Robert Lewandowski, który może jeszcze grać jako boczny napastnik. Tymczasem taki Mario Gomez to typowa "dziewiątka", nie radzi sobie bliżej skrzydła. I pojawia się pytanie: czy potrzebujemy takiego specjalisty jak Gomez, czy bardziej wszechstronnego napastnika, jakim jest Lewandowski? Moim zdaniem musimy szkolić zawodników w obydwu kierunkach. I to jest nasza naczelna zasada: w szkoleniu trenerów pokazywać im jak najwięcej tych dróg.

Tak, by później oni decydowali?

- Tylko oni mogą podjąć decyzję, jak grać. To najlepsze rozwiązanie. W Szwajcarii, by użyć kolejnego przykładu - wszyscy grają tak samo. Używają 4-4-2, które czasem przechodzi w 4-2-3-1, jednak filozofia jest taka sama dla całego systemu szkolenia. Jednak w Niemczech mamy wystarczającą liczbę piłkarzy oraz drużyn, by grać na wiele różnych sposobów. Dla tak dużego kraju czymś bardzo złym byłoby ciągnięcie futbolu w jednym kierunku. Dla mnie, jako selekcjonera reprezentacji U-20 to spore wyzwanie - powoływać piłkarzy z różnych regionów, prowadzonych w różny sposób, grających różnymi systemami i w kilka dni przestawić ich na filozofię gry DFB. W Szwajcarii nie mają takiego problemu, mój kolega, który prowadzi tamtejszą reprezentację cieszył się, że przyjeżdżają na kadrę zawodnicy i od razu wiedzą, co mają grać. Bo byli wychowywani tak samo. To droga rozwoju w Szwajcarii, podobnie dzieje się w Holandii, ale nie może to dotyczyć Niemiec. My musimy się różnić.

Jednak nadal macie swoją filozofię.

- Tak.

Jak pan myśli, w którym kierunku będziecie ją zmieniać w kolejnych latach?

- Tego jeszcze nie mogę powiedzieć.

Na pewno sprowadzi się to do spoglądania na trendy w światowym futbolu, prawda?

- Bardzo interesujące jest to, co mówi nam historia. W latach dwudziestych poprzedniego wieku Herbert Chapman zaczął grać, używając kontr. Więc to nic nowego. 15-20 lat temu zmieniliśmy krycie z indywidualnego na strefowe, w obronie gramy czwórką zawodników w linii i wszyscy mówili o rewolucji, czymś nowym, ale historia już to zna. Brazylia grała w ten sposób w 1958 roku. Wszystko, co obserwujemy w futbolu teraz na pewno zdarzyło się w jakimś punkcie historii tej dyscypliny. Oczywiście tempo jest wyższe, lepsza technika i tak dalej, ale u nas mówi się, że przy wszystkich zmianach, to nadal jest "ta sama część garderoby". Stąd każdy trend wywoła kolejny. W tej chwili większość klubów stara się grać z wysoko ustawioną obroną. Bez piłki atakujemy przeciwnika pod jego bramką. W Niemczech mamy trzy zespoły - Bayer Leverkusen, RB Lipsk i czasem VfB Stuttgart, które grają inaczej. Jak najszybciej przenoszą piłkę do ataku. Nie mają problemów z pójściem w innym kierunku. Może nie jest to najfajniejszy styl do oglądania, ale w ten sposób unikają pressingu i wynikających z niego problemów. Kontrują kontr-pressing! Mam nadzieję, że inne kluby nie pójdą w ich ślady, bo wkrótce mecze Bundesligi będą przypominały spotkania drużyn z Wysp Brytyjskich. Dwa kontakty, długie podanie i powtórka.

Rozumiem, że dla osoby odpowiedzialnej za szkolenie w związku bardziej odpowiadałoby rozpowszechnienie stylu np. Thomasa Tuchela. Łączenie pressingu, ataków pozycyjnych i kontr.

- Dlatego Joachim Loew powiedział, że musimy rozwinąć się w grze kontrami. W 2010 roku na mistrzostwach świata w RPA mieliśmy więcej kontrataków niż inne reprezentacje. Graliśmy szybko. Ale po turnieju nasi kolejni rywale zaczęli grać bardzo głęboko ustawioną defensywą i nie mogliśmy tego stylu kontynuować. Nauczyliśmy się więc ataków kombinacyjnych. Bardzo trudno gra się w ten sposób, ponieważ każdy wie, jak przenosisz akcje z jednej strony na drugą. Z tego wychodzi kontrtrend, czyli przejęcie piłki i atak w ciągu ośmiu-dziesięciu sekund. A my mamy już za dużo ataków pozycyjnych i za mało kontr i stąd słowa Loewa.

- W futbolu są tylko cztery sytuacje. Kiedy masz piłkę możesz albo atakować jak najszybciej, albo spokojnie budować akcję. Piłkarze podejmują o tym decyzję. Jeśli tracisz piłkę, jest tak samo - albo od razu podchodzisz pressingiem, albo jak najszybciej wracasz pod własną bramkę, tworzysz mur. Wszystko zależy od zawodników, trenerów, filozofii klubu... Ale nie ma innych rozwiązań. Futbol to prosta gra, możesz rozpisać ją na jednej stronie swojego notesu. Ktoś powie, że są też szybkie przejścia z ataku do obrony i na odwrót, ale to wszystko to samo, ta sama decyzja, choć różniąca się tempem.

W kwestii wysokiego pressingu nakierowujecie na niego szkolonych przez siebie trenerów, czy także zostawiacie to jako ich indywidualny wybór?

- Wszystko zależy od tego, jakich mają piłkarzy. Będąc trenerem, trzeba mieć pomysł, ale także piłkarzy, którzy przeniosą go na boisko. Wytrenować trenera to nie problem. Możesz mu powiedzieć, czym jest wysoki pressing, pokazać wideo choćby z meczów Niemcy-Polska i wyjaśnić, jak to działa. Zawsze mówię o schematach - na boisku może nie masz zawsze kilkuset rozwiązań, ale są podobne zdarzenia. Jak wymienić piłkę "klepką", wykorzystać trzeciego zawodnika w małej grze, rozegrać trójkąt... Sztuczka polega na tym, by odnajdywać takie krótkie, trzy-, czterosekundowe sytuacje na boisku. I zawodnikom musisz wyjaśniać takie sytuacje, by oni je widzieli na murawie w trakcie meczu. Absolutnie nie wbijać im do głowy tysięcy schematów!

Trzy lub cztery takie rozwiązania mogą wystarczyć, będą bardziej efektywne.

- Dokładnie. Kompletnie nie rozumiem trenerów, którzy w trakcie zajęć co chwilę przerywają grę. Zaczynają mecz, krzyczą "STOP" i mówią zawodnikom, jak mają grać. I sytuacja się powtarza. Jednak nie tłumaczą im dlaczego mają tak robić. Przesuwają ich o metr w jedną lub w drugą stronę, ale piłkarz później nie potrafi odnaleźć takich sytuacji na boisku.

Myśli pan, że futbol idzie w kierunku wyszkolenia piłkarzy tak inteligentnych, że będą w zasadzie grali instynktownie w takich sytuacjach?

- Moim zdaniem w obronie trzeba schematów i odpowiedniej organizacji. Piłkarze muszą wiedzieć, że pracują razem. Muszą być tak wytrenowani. W ataku jednak potrzebujesz kreatywnych zawodników, którzy zrobią coś, czego nie ma zapisanego w podręcznikach. W defensywie zawodnikowi potrzebny jest dobry przegląd pola, inteligencja, rozumienia zdarzeń i wskazówek trenera. Dlatego odpowiadając na Pana pytanie - w obronie musisz myśleć, a w ataku często nie ma na to czasu. Dlatego gdy grasz piłką, najlepiej używaj swojego instynktu.

Świetna atmosfera w kadrze. Za kulisami, czyli "The best of Łączy nas piłka" [ZOBACZ]

Czy chciałbyś, żeby Polacy wylosowali Niemców w finałach Euro 2016?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.