Szkocja - Irlandia. Celtyckie derby z Polską w tle

Tak dobrze eliminacji wielkiego turnieju Szkocja i Irlandia nie zaczęły od dawna. Zwycięzca meczu z Glasgow stanie się najpoważniejszym rywalem piłkarzy Adama Nawałki w walce o Euro 2016.

To więcej niż derby, to wojna przy rodzinnym stole. Trenerzy Gordon Strachan (Szkocja) i Martin O'Neill (Irlandia) wrócą dziś na Parkhead, gdzie świętowali sukcesy z Celtikiem. Obaj zdobywali mistrzostwo kraju, pierwszy doprowadził drużynę do 1/8 finału Ligi Mistrzów, drugi - do finału Pucharu UEFA. Strachan pracował tam z obrońcą Irlandczyków Darrenem O'Dea i asystentem selekcjonera Royem Keanem, O'Neill - ze skrzydłowym Szkotów Shaunem Maloneyem. W obu reprezentacjach grają byli i obecni piłkarze katolickiego Celticu - koszulki protestanckiego Glasgow Rangers do dziś zakładało tylko czterech Irlandczyków.

Pomocnicy Aiden McGeady i James McCarthy mogliby reprezentować Szkocję, bo obaj tam się urodzili, ale wybrali Irlandię, skąd pochodzili ich dziadkowie. To celtyckie derby w sensie ścisłym. - Od bardzo dawna kibice z obu krajów nie czekali tak bardzo na mecz reprezentacji. To starcie ma w sobie wszystko - mówi Strachan.

Trudno się dziwić, że gorąco zrobiło się już kilka dni temu. Były reprezentant Szkocji Gordon McQueen mówił, że McGeady i McCarthy zasłużyli na przykre przyjęcie na Celtic Park, bo "skoro urodziłeś się w Glasgow, nie możesz występować w innej reprezentacji", a obie federacje awanturowały się o podział biletów. Szkoci przekazali irlandzkiej federacji tylko 3,2 tys. wejściówek, czyli minimalną liczbę, której wymaga UEFA. Goście liczyli, że dostaną 8 tys. i dziś straszą, że na trybunach może być niespokojnie, bo Irlandczycy zajmą też miejsca wśród kibiców gospodarzy. W Szkocji żyje ich ok. 55 tys. - Nigdy żaden związek nie potraktował nas w ten sposób. A szefem irlandzkiego futbolu jestem od dziesięciu lat. Szkoci zachowali się bardzo nieprofesjonalnie - mówił John Delaney.

Najbardziej jednak emocje podgrzewa to, że obie drużyny świetnie zaczęły eliminacje i mają realne szanse na awans na Euro 2016.

Szkoci i Irlandczycy razem na wielki turniej pojechali raz - na mundialu w 1990 r. pierwsi odpadli w grupie, drudzy dotarli do ćwierćfinału. Później najczęściej duże imprezy opuszczały albo się na nich mijały. Kiedy Szkoci awansowali na MŚ w 1998 r., Irlandczycy przegrywali baraże, kiedy Irlandczycy awansowali na Euro 2012, Szkoci kończyli eliminacje na trzecim miejscu w grupie. Szanse na brazylijskie MŚ obie reprezentacje straciły na długo przed końcem kwalifikacji i obie wymieniły selekcjonerów (odeszli odpowiednio Craig Levein i Giovanni Trapattoni).

Wtedy zaczęły powstawać drużyny, które widzimy dziś, wydające się najpoważniejszymi przeszkodami Polaków na drodze do francuskiego ME. Choć po trzech kolejkach Niemcy zajmują dopiero trzecie miejsce, wciąż są zdecydowanymi faworytami do wygrania grupy. Polska, Szkocja i Irlandia będą walczyły o drugą pozycję, także premiowaną bezpośrednim awansem, jeden z tych zespołów będzie przedzierał się na Euro przez baraże.

Piłkarze obu zespołów nazywają mecz w Glasgow "kluczowym", którego przegrać nie można. Szkocja i Irlandia od miesięcy się rozpędzały, osiągały wyniki ponad stan. Pierwsi wygrywali z Chorwacją i Norwegią, drudzy remisowali z Włochami i rewelacją brazylijskiego mundialu Kostaryką. W październiku paliwo Szkotom dał remis w Warszawie, a Irlandczykom - sensacyjne 1:1 z Niemcami w Gelsenkirchen. Kto wygra w Glasgow, podtrzyma entuzjazm, przegrany może wpaść w dołek. Nie zgadniemy, jaki wynik byłby najlepszy dla Polaków, zwłaszcza że piłkarze Nawałki pierwsze spotkanie z Irlandią zagrają dopiero w marcu. Ale gdyby piłkarze O'Neilla zdobyli dziś trzy punkty, stanie się jasne, że w Dublinie obejrzymy mecz o drugie miejsce w grupie.

El. Euro 2016. Holandia i Turcja ze sporymi problemami. Kto jeszcze rozczarowuje?

Więcej o:
Copyright © Agora SA