Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!
Michał Listkiewicz: Czy sędzia nie podyktował dla nas ewidentnego rzutu karnego w 90. minucie? Albo czy dał karnego z kapelusza Szkotom? Nie, więc nie przesadzajmy. Oczywiście, jeśli chodzi o faul na Robercie Lewandowskim [w 11. minucie około 20 metrów od bramki gości Gordon Greer wszedł nakładką w nogę naszego napastnika, sędzia nie przyznał nam rzutu wolnego i nie ukarał Szkota kartką, choć ten zaatakował tak ewidentnie, że zrobił dziurę w getrach i ochraniaczu Polaka], to rzeczywiście ten faul był. Bez wątpienia należał nam się rzut wolny. Ale nie dostaliśmy go nie z winy głównego sędziego. On przewinienie przeoczył, ale przecież tuż za bramką miał asystenta, który powinien to bardzo dobrze widzieć. Dzień przed naszym meczem byłem na spotkaniu Chorwacja - Azerbejdżan, gdzie rzut karny dla gospodarzy podyktował tak naprawdę właśnie ten sędzia stojący obok bramki. Główny sytuacji nie widział, ale zaufał koledze i wspólnie podjęli odpowiednią decyzję. W Warszawie faul był ewidentny. Przynajmniej na żółtą, a nawet - jak pokazują powtórki - na czerwoną kartkę.
- Moim zdaniem on ewidentnie postanowił wybić Lewandowskiemu piłkę z głowy. Ale ustalmy, że żółta kartka by wystarczyła. Gdyby ją Szkot dostał, to nie czułby się dalej bezkarny. A tak mógł faulować w kolejnych sytuacjach. Z kartką na koncie musiałby uważać, ona też ostudziłaby jego kolegów. Kartkami sędzia ma nie tylko karać, ale też działać prewencyjnie.
- Powinien pokazać więcej kartek, ale generalnie cały mecz prowadził dobrze. To jest wielkiej klasy sędzia, z dużym dorobkiem i tę klasę potwierdził, większych błędów nie popełnił. Na minus była tylko współpraca w całym sędziowskim składzie. Liniowi i bramkowi głównemu nie pomagali. To normalne, że główny czasem czegoś nie widzi, ale przecież po to jest teraz na boisku tylu arbitrów, żeby ten najważniejszy miał pomoc.
- Tu błędu sędzia nie popełnił. Glik skakał na rywala z tyłu, ten się odchylił, uderzył, ale celowości w tym nie widziałem. To był zwyczajny pech. Poza tym piłka to nie hokej. Tam, jak się pojawia krew, to zawodnik, który krwawienie rywala spowodował, musi być wyrzucony. W piłce skutek nie ma znaczenia. Moim zdaniem sędzia postąpił prawidłowo, bo najpierw faulował Glik i to w wyniku jego faulu doszło do zderzenia, w którym rozbił łuk brwiowy. Później sędzia musiał skierować Polaka na opatrunek i wymianę koszulki.