Polska - Szkocja. Okoński: Zmiany tak, ale nie rewolucje

Szklanka w połowie pełna, tak trzeba to ocenić. Skupiając się na tym, jak ją napełnić do końca, a nie na pochopnym opróżnianiu - pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny".

Nie, nie strącili siatkarzy z piedestału, jak zechciał się wyrazić Maciej Rybus w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". Ten piedestał od dawna stał niezajęty przez nikogo, czekając właśnie na nich. Ile lat równej w miarę równej gry, ile sukcesów na wielkich imprezach musieli odnosić piłkarze ręczni czy właśnie siatkarze, by doczekać się zainteresowania w gruncie rzeczy nieporównywalnego z tym, które obserwowaliśmy w ciągu ostatnich trzech dni. Te piłkarskie "Kontrwywiady" i "Kropki nad i" - programy zarezerwowane zwykle dla rozmów, o ile nie pyskówek politycznych; te helikoptery latające nad stadionem w trakcie treningu reprezentacji, te jedynki portali i gazet w związku, nie, nie z finałami mistrzostw Europy czy świata, nie z igrzyskami olimpijskimi, tylko z trzecim zaledwie meczem eliminacji turnieju rozgrywanego za półtora roku

Nie zamierzam się z tego naśmiewać. Stwierdzam po prostu fakt niewiarygodnego wyposzczenia, od lat niezaspokojonego głodu związanego z polskim futbolem. A bardziej jeszcze: fakt gigantycznego, niewykorzystanego potencjału marketingowego, jaki może wiązać się z produktem pod nazwą polska piłka nożna. Biznesmeni, sponsorzy wizerunkowi, telewizje powinny uważnie przeanalizować to, co wydarzyło się między sobotą i wtorkiem, a potem wyciągnąć wnioski, polegające na wymuszaniu i wspieraniu dalszych zmian w polskim futbolu.

A w polskim futbolu jesteśmy dokładnie tam, gdzie byliśmy przed meczem z Niemcami. Nigdzie indziej. Piłka nożna, że przypomnę jedną z prawd najoczywistszych za jednym z jej najbłyskotliwszych historyków, tym się różni od innych sportów zespołowych, że słabsza drużyna może czasem wygrać z lepszą. "W koszykówce np. albo w rugby, lepszy zespół prawie zawsze wygrywa - pisał Jonathan Wilson. - To po prostu niemożliwe, żeby cały czas się bronić, a potem nagle rzucić do kosza albo zdobyć przyłożenie po jednej kontrze". No więc w sobotę lepszy zespół przegrał. We wtorek świat odzyskał swój porządek: jesteśmy wśród europejskich średniaków (średniaków, nie słabeuszy!), tak na poziomie Szkocji mniej więcej.

Owszem, można by dyskutować o zdolności Polaków do rozegrania dwóch udanych meczów w odstępie trzech dni. Przypomnieć te niepokojące opowieści o piłkarzach półprzytomnych z wyczerpania w sobotni wieczór (ale i o regeneracji Kamila Grosickiego przy pomocy porcji pierogów). Biadolenie w tym momencie będzie jednak równie bezzasadne, jak zachwyty po wygranej z Niemcami. Polacy dwa razy się zagapili (Glik idący do Fletchera przy pierwszej bramce, Piszczek spóźniony za Naismithem przy drugiej - zwłaszcza gol po stałym fragmencie musi boleć) i zapłacili za to wysoką cenę, ale ambicja, z jaką walczyli o odrobienie strat, dokonana przez trenera Nawałkę zmiana ustawienia; ożywienie, jakie wprowadził Mila, podanie Jędrzejczyka i wyrównujący gol Milika, a zwłaszcza cudowne podanie Mili, po którym Grosicki trafił w słupek, zasługują na komplementy.

Zmiany w polskim futbolu muszą następować dalej. Ale teraz już zmiany, nie rewolucje. Czego się dowiedzieliśmy tej jesieni? Że jako europejscy średniacy nie jesteśmy bez szans w konfrontacji z innymi średniakami: Szkocją czy Irlandią. Że Adam Nawałka zasługuje na to, by pracować z reprezentacją w spokoju. Ale że czeka go (a nas w związku z tym również) droga przez mękę, bo tam, gdzie nie będzie się udawało rozegrać szybkiego ataku, nadal skazani będziemy na frustrację z powodu braku kreatywnych graczy środka pola (Mila, przy całym zachwycie golem z Niemcami i niemal asystą ze Szkocją, pozostanie chyba kluczowym rezerwowym). Jeśli metafora ze szklanką nie trafia wam do przekonania, pomyślcie o balonie: tak jak w sobotę nie wydawało mi się sensowne zbyt szybkie jego nadmuchiwanie, tak teraz nie uważam za stosowne jego przekłuwania.

Zobacz wideo

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Więcej o:
Copyright © Agora SA