Polska - Niemcy. Co wiemy przed Szkocją? Kręgosłup jest, ale konstrukcja kadry trwa

"Buduj" to jedno z najbardziej lubianych przez Adama Nawałkę określeń rzucanych zza linii bocznej swoim piłkarzom. Teraz, tuż po zwycięstwie z mistrzami świata, aż prosi się o to, by reprezentacja Polski na tym sukcesie budowała swoją przyszłość.

Zwłaszcza tą najbliższą, bo trzy punkty z Niemcami to bonus, wynik ponad oczekiwania nawet najbardziej optymistycznych kibiców. Jednak wypracowana przewaga nad rywalami - wszystko, co dzisiaj uratował Szczęsny, co zablokował Glik i co stworzył Lewandowski - może pójść na marne już we wtorek. Ekscytacja? Niech będzie, ale tylko chwilowa, bo ze Szkotami mecz będzie wyglądał zupełnie inaczej.

- Ale wolę króciutkie i szybkie pytania, zaraz kolejny mecz, analizujemy i przygotowujemy się od razu - przerwał... sam sobie Adam Nawałka, gdy na pomeczowej konferencji próbował rozwinąć ledwo rozpoczęte podsumowanie. Wystarczyło kilkanaście sekund, by selekcjoner oprzytomniał, wyrwał się z tego pięknego snu i już w typowy dla siebie sposób, zdawkowo tłumacząc, że "taktykę udało się zrealizować w stu procentach, choć oczywiście z wydatną pomocą szczęścia".

Nawałka musi wiedzieć, że następnego takiego spotkania jego reprezentacja Polski może nie mieć - nie przez wzgląd na siłę rywali, ale marnowanie przez nich szans, na jakie pozwalały im błędy polskich piłkarzy. Jodłowiec z Krychowiakiem zbyt często tracili piłkę w środkowej strefie, a przed przerwą współpraca Szukały z Glikiem mogła doprowadzić do kilku ataków - głównie kibicowskiego serca. Jeśli Polacy chcą wywalczyć awans, to nie mogą balansować na granicy szczęścia i cudu.

Zwłaszcza że we wtorek na Narodowy przyjedzie zespół, którego plan na reprezentację Niemiec był identyczny jak Polaków. Cofnąć się pod własne pole karne, wybijać mistrzów świata z rytmu, blokować ich wszystkie próby. Ot, w Dortmundzie po prostu podopiecznym Gordona Strachana zabrakło szczęścia, Mueller miał swój dzień, piłka spadła mu pod nogi, gdy Niemcy w końcówce meczu szukali jego rozstrzygnięcia.

Jak więc budować na tym zwycięstwie? Tylko z pozoru kwestia mentalności wydaje się bezpieczna - tymczasem Polacy nie mogą sobie pozwolić na przekonanie o własnej "nietykalności" czy "bohaterstwie". Paradoksalnie teraz będzie trudniej, bo ze Szkotami to gospodarze będą musieli budować akcje, a nie tylko działać w destrukcji. Jodłowiec nie może pozwolić sobie na ledwie 60 proc. dokładność podań, Grosicki z Rybusem muszą zdecydowanie rzadziej tracić piłkę, a Lewandowskiemu wypadałoby wreszcie stworzyć jakąś okazję, nie tylko licząc, że on swoją siłą i techniką wyczaruje coś innym.

Jednak takie wyniki, mecze, wieczory są niczym magiczny klej, który grupę bez atmosfery - to chyba najczęściej powtarzający się zarzut od lat - może zlepić w prawdziwą drużynę. Kręgosłup już znamy (Szczęsny, Glik, Krychowiak i Lewandowski), ale jego obudowa jest wypadkową formy, absencji i nawet personalnych decyzji piłkarzy, nie szkoleniowca. Konstrukcja reprezentacji według pomysłu Adama Nawałki wciąż trwa. Zresztą styl wczorajszego zwycięstwa bardziej pasuje do meczów wyłącznie ze zdecydowanymi faworytami na ważnych imprezach, a nie do meczów eliminacyjnych ze Szkocją, Irlandią czy Gruzją.

Z tych najlepszych ważnych spotkań w XXI wieku - z Ukrainą (rok 2000), Norwegią (2001), Portugalią (2006) czy Czechami (2008) - reprezentacja Polski jednak za każdym razem więcej oferowała piłkarsko niż wczoraj z Niemcami. I to jest następny krok dla Adama Nawałki i jego drużyny, wyznacznik faktycznej jakości. Szkocja daje idealne porównanie, zwłaszcza po tym męczącym sparingu z marca, który kończył się donośnymi gwizdami kibiców rozczarowanych porażką. Wtedy chaotyczne próby ataków zatrzymywane były z łatwością, we wtorek upór i charakter musi też łączyć się z bardziej rozwiniętym, konkretnym planem ofensywnym.

I chociaż oczywiście chcielibyśmy oglądać reprezentację Polski grającą na euforii, z radością i polotem, to taktyczna wstrzemięźliwość jest najbardziej wskazana. Niech to będzie kadra, która zna swoje ograniczenia, zawsze jest doskonale przygotowana pod słabości rywali - z Niemcami była! - ale też potrafi wykorzystać swoich liderów. Tak, by nie budowano kolejnego sztucznego tworu, fałszywego wizerunku "śpiącej potęgi", która na ważnym turnieju padnie pod naporem byle przeciętniaków. Skoro pokonaliśmy Niemców, to wstyd będzie przegrać ze Szkotami.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.