Euro 2012. Marsz Hiszpanów po mistrzostwo. Od Włochów do Włochów

10 czerwca w Gdańsku Hiszpanie spotkali się z Włochami w pierwszym swoim występie na Euro 2012. Nie zachwycili, wyglądali na zespół z problemami, ale już po finale i kolejnym meczu ze Squadra Azzurra nikt nie może im niczego zarzucać.

Euro za nami. Jakie to były mistrzostwa? Dyskutuj na forum Sport.pl

Gdański mecz zakończył się wynikiem 1:1. Największym zaskoczeniem była jednak wtedy taktyka trenera La Roja Vicente dal Bosque, który zestawił pierwszą jedenastkę bez klasycznego napastnika

A skończył jak zaczął

Szkoleniowiec Hiszpanów zmieniał to ustawienie (minimalnie) kilkakrotnie podczas Euro, ale mistrzostwa skończył taktycznie tak jak zaczął. W finale ponownie w pierwszym składzie znalazł się Cesc Fabregas, czyli pomocnik udający napastnika. Hiszpanie podczas tego turnieju nauczyli się jednak grać bez Fernando Torresa, Alvaro Negredo, a przede wszystkim bez kontuzjowanego Davida Villi. 10 czerwca jeszcze podświadomie szukali "9", w Kijowie na przemian z Fabregasem zastępowali ją: pomocnik David Sillva, czy obrońca Jordi Alba. Była także tiki-taka, która nie funkcjonowała podczas meczu w Gdańsku

Zobacz animacje bramek z finału Euro 2012

Bo murawa była zła

Tępa, niepodlana na prośbę Włochów murawa stadionu w Trójmieście przyprawiła Hiszpanów o ból głowy w pierwszym tygodniu mistrzostw. Potrafili oni nawet zrezygnować z treningów na Arenie Gdańsk przed kolejnymi meczami. I wygląda na to, że mieli rację. Kiedy w Kijowie trawa była już zroszona, piłka płynnie chodziła od nogi do nogi zawodników La Roja. Włosi czuli się zagubieni. Wodzili oczami za piłką, a mistrzowie Europy wreszcie spełnili pokładane w nich oczekiwania dotyczące stylu, który można określić mianem tego najładniejszego i najefektowniejszego Duża w tym zasługa Xaviego Hernandeza. A już zanosiło się na to, że jesteśmy świadkami

Zmierzchu gwiazdy Barcelony

Nawet najwięksi fani Dumy Katalonii przecierali oczy ze zdumienia pytając - to Xavi może grać tak słabo? Jemu chyba najtrudniej było przyzwyczaić się do faktu, że z przody nie biega żaden napastnik. Xavi był wolny, nie kreował partnerów. Aż przykro było patrzeć na grę tego wspaniałego zawodnika. I wtedy przyszedł finał, a on rozegrał najlepszy mecz turnieju. Dwa kluczowe, prostopadłe podania/asysty. Poświęcenie w obronie, ustawianie pressingu - był po prostu wszędzie, a do tego znowu błyszczał. Może udzieliło się mu od kolegi z zespołu, który nosi przydomek "Boski"

Iker Casillas - czyli człowiek o tysiącu rąk

Bramkarz La Roja udowodnił, że jest tym najlepszym na świecie. Już 10 czerwca emanował spokojem, choć wtedy wpuścił jedyną bramkę podczas Euro 2012. Swoje popisy zakończył w finale broniąc strzał Antonio Di Natale, który powinien zdobyć bramkę kontaktową na 1:2. A to przecież właśnie ten włoski napastnik strzelił gola Casillasowi w Gdańsku. Wtedy bramkarz La Roja przegrał z nim starcie sam na sam. Jak widać nauka nie poszła na marne i przy kolejnej okazji, to Casillas pokazał swoją boskość.

Wybieramy najpiękniejszą bramkę fazy grupowej Euro 2012. Zagłosuj w sondażu!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.