Jak Polacy wygrywają na Euro. W Opalenicy mówią: To jest nasza Portugalia

Choć wszystkie mieszkające w Polsce drużyny występujące na Euro 2012 spotkały się z wielka gościnnością, najbardziej niespotykane formy przyjęła ona w Opalenicy. Tu piłkarze reprezentacji Portugalii poczuli się jak w domu.

Coraz większe emocje na Trybunie Kibica!  ?

W sobotę, po udanym dla siebie ćwierćfinale z Grecją, reprezentacja Portugalii otworzyła swój trening dla kibiców. To już trzecie zajęcia Cristiano Ronaldo i jego kolegów, które mogli oglądać mieszkańcy Opalenicy. Na stadionie miejscowego Promienia zasiadło ich kilkuset. Doczekali się też niezwykłych podziękowań. Zespół Paulo Bento wyszedł na murawę z transparentem przygotowanym dla gościnnych mieszkańców miasteczka.

"Dziękujemy Opalenicy" - można było przeczytać. Polscy kibice odwdzięczyli się podobnych rozmiarów napisem "Forca Portugal! Vamos a final!", czyli "Do boju, Portugalio, aż do finału!".

To nie wszystko. Cieszący się zasłużoną sławą boiskowego brutala i zabijaki Pepe po treningu podszedł do kibiców i rozdawał im koszulki z napisem "Dziękujemy Opalenicy". To właśnie on jest inicjatorem większości akcji, w których Portugalczycy dziękują mieszkańcom wielkopolskiego miasteczka za wsparcie i doping. - Jestem pod wrażeniem - nie kryje Pepe, zauroczony tym, jak mieszkańcy Opalenicy reagują na zespół portugalski.

Miał za co dziękować. Gdy Portugalczycy otworzyli swoje zajęcia po przegranym meczu z Niemcami, przywitało ich skandowanie "Nic się nie stało!"

W połowie jednego z treningów na widowni nagle odezwały się... dudy. Ktoś zagrał przygrywkę, rozległy się owacje. Rozochocony muzyk akompaniował więc Portugalczykom przez resztę treningu. Tym dudziarzem był Stanisław Goszczyński, gracz Promienia Opalenica jeszcze z lat 40. i 50. - Przyniosłem dudy, bo chciałem, żeby piłkarzom lepiej się trenowało - tłumaczył dawny piłkarz miejscowego klubu. Jak zaznaczył, wtedy grało się za oranżadę, a nie za setki tysięcy euro miesięcznie.

Ta spontaniczna reakcja wyraźnie poprawiła humor Portugalczykom, którzy wyszli na trening po ciężkiej podróży ze Lwowa.

- Przyjechali do nas dopiero około czwartej w nocy, a i tak nie wszyscy poszli od razu spać - mówi Bartosz Remplewicz, szef Remesa z Opalenicy. Zdradza, jak Portugalczycy odreagowują stresy w ośrodku. - Korzystają z pubu, grają w bilard, kręgle, które bardzo lubią. Używają playstation, relaksuje ich też nasz basen. Często z niego korzystają - mówi.

Portugalczycy przez prawie trzy tygodnie swojego pobytu w Polsce zrobili wiele, aby zacieśnić więź z mieszkańcami Opalenicy. Początkowo nie wychodzili z hotelu w ośrodku Remes, który jest ich bazą. Podczas pierwszego treningu nie byli zbyt wylewni i otwarci - tylko Cristiano Ronaldo i Pepe rozdali kilkanaście autografów. Drugi otwarty trening - ten z koncertem miejscowego dudziarza po meczu z Niemcami - wyraźnie pokrzepił zawodników.

Od tego momentu sytuacja zaczęła się zmieniać. Po spotkaniu się z tak wielką życzliwością, gracze Portugalii przestali się zamykać przed widownią, jak chociażby Hiszpanie w Gniewinie. Wyszli do ludzi, przespacerowali się do miasta. Nani zainicjował wycieczkę rowerową po Opalenicy, w trakcie której Portugalczycy witali się z mieszkańcami i rozdawali autografy. Jak podkreśla trener Paulo Bento, to wpłynęło na graczy rozluźniająco. Zainteresowanie nie jest bowiem tak wielkie jak w dużym mieście, łowców autografów zaś akurat tyle, by ucieszyć Portugalczyków, a nie zmęczyć ich. Trudno dziś ustalić, jaki wpływ miała ta atmosfera na dalszą postawę Portugalii na Euro 2012 i jej zwycięstwa nad Danią i Holandią. Mieszkańcy Opalenicy wierzą, że miała i że pomogli swoim gościom. Wszak sam Cristiano Ronaldo, krytykowany po meczu z Niemcami w swojej ojczyźnie, gdzie nawet jego fani skandowali mu ironicznie "Messi, Messi", tutaj spotkał się z wielkim dopingiem i wsparciem po słabym i przegranym meczu.

Tuż przed wyjazdem Portugalii do Warszawy na czwartkowy pojedynek ćwierćfinałowy z Czechami Pepe namówił kilku kolegów z zespołu i razem poszli na obiad do pizzerii w mieście. Bez jakiejkolwiek ochrony czy barier wkroczyli do restauracji, między zaskoczonych mieszkańców. Rozdali autografy i... zjedli pizzę. Nie zachowywali się jak gwiazdy, tylko jak normalni, nie zepsuci pieniędzmi i sławą ludzie. - Fajny gość - mówili o Pepe chłopcy, którzy na treningach Portugalczyków podawali im piłki. Nawet nieprzystępny zwykle i wyniosły Cristiano Ronaldo na otwartych treningach błyskał humorem, nie ociągał się przed rozdawaniem autografów oraz ściskał setki wyciągniętych do niego dłoni.

Portugalczycy zostają w Opalenicy tylko do wtorku. Przed południem z Poznania odlecą na mecz półfinałowy do Doniecka. Gdyby drużynie trenera Bento udało się awansować do finału, będzie się przygotowywać na Ukrainie. - Na pewno awansują do finału - mówią zgodnie mieszkańcy wielkopolskiego miasteczka, w którym niemal każdy dom ozdobiony jest portugalską flagą.

Ręka, balonik, trzy żółte kartki. Słynne pomyłki sędziowskie

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.