Gdyby podczas mistrzostw Europy w Portugalii stadionowy spiker prosił fanów o wykrzyczenie napastnika czeskiej reprezentacji, to od okrzyku Baros najpewniej zatrzęsłyby się trybuny. Na tamtym turnieju zawodnik Liverpoolu, jak cała kadra grał bowiem wyśmienicie i z pięcioma trafieniami został królem strzelców imprezy. 23-letniemu graczowi wróżono wówczas wspaniałą międzynarodową karierę, a drużyna narodowa miała mieć z niego pożytek przez lata.
Gdy jednak podczas meczów Euro 2012 z Rosją i Grecją spiker wyczytywał nazwisko Barosa, na stadionie we Wrocławiu słychać było tylko przeraźliwe gwizdy i buczenie. Nie Polaków, Greków czy Rosjan, ale Czechów, którzy najchętniej wdarliby się na boisko i swojego napastnika z murawy usunęli siłą. Podobnie zrobiliby piłkarscy eksperci, którzy po porażce ze "Sborną" orzekli, że Baros w kolejnym meczu w podstawowym składzie wyjść nie ma prawa. Wyszedł i został skrytykowany.
- Dlaczego kibice nie lubią Milana? Dlatego, że jest w beznadziejnej formie, uchodzi za aroganta, a od lat jego dyspozycja w kadrze idzie w dół. W 2004 roku był wspaniały i wielbiony. Teraz jest wolny, słaby i w ogóle nie daje powodów, by go lubić - mówi Petr Suchon z czeskiej telewizji Nova.
On sam wywiadów z Barosem nie przeprowadza od dawna, bo napastnik Galatasaray z czeskimi mediami nie rozmawia. Obraził się na nie, kiedy tabloidy zaczęły donosić o jego kłopotach z alkoholem, czy spotkaniach z prostytutkami. W 2009 roku Baros był jednym z zawodników, który po przegranym meczu ze Słowacją w eliminacjach do mistrzostw świata, wziął udział w zakrapianej imprezie, z udziałem pań do towarzystwa i został po niej zdyskwalifikowany przez federację. Ostatecznie napastnik do kadry wrócił, ale sympatii kibiców już nie odzyskał.
- Milan jest bardzo specyficzną osobą, zupełnie inną niż np. Petr Cech. Ten ostatni to profesjonalistą w każdym calu, który zawsze znajdzie czas, by zatrzymać się i porozmawiać z kibicami. Baros tego nie robi, jest zamknięty i trochę odcięty od świata - kontynuuje Suchon.
Nade wszystko jednak Baros czeskiej kadrze po piłkarsku nie daje już tyle co kiedyś. W eliminacjach do Euro gola potrafił strzelić tylko Liechtensteinowi, a zupełnie zawiódł w hitowych spotkaniach z Hiszpanią. Widać, że zawodnikowi wyraźnie nie służy ustawienie kadry, w którym jest jedynym napastnikiem i często musi grać tyłem do bramki. Baros najlepiej czuje się bowiem, gdy cel ma przed sobą, a najlepiej gdy w napadzie biega obok niego jeszcze jeden gracz. Takim na Euro 2004 był Jan Koller.
- Z Janem rzeczywiście Milan spisywał się znacznie lepiej. Obecne ustawienie nie służy jemu, ale jest dobre dla drużyny narodowej. Z Barosem jest w ogóle jeden podstawowy problem. My po prostu lepszego napastnika nie mamy - mówi Karel Häring z dziennika "Sport"
Czy Milan Baros odrodzi się i odzyska sympatię swoich kibiców? Przekonamy się po meczu z Polską we Wrocławiu.