Trening reprezentacji Czech we Wrocławiu: Wszyscy w wielkim szoku

- To niemożliwe. To chyba nie są polscy kibice, przecież z ich drużyną gramy o awans do ćwierćfinału Euro - dziwili się Czesi w środę na stadionie, na którym trenują. W sobotę stoczą bój z Polską o wyjście z grupy, a mimo to zawodnicy dostali dziś od wrocławskich kibiców rzęsiste brawa.

Tego piłkarze trenera Michala Bilka się nie spodziewali. To, że po przegranej z Rosjanami kibice ich wspierali, mogli jeszcze zrozumieć. Ot, miejscowi fani po klęsce 1:4 chcieli być mili. W końcu na Euro 2012 wrocławianie tylko czeskich piłkarzy mają na co dzień, więc pewnie zdążyli ich nawet polubić.

Ale przecież po wtorkowym meczu z Grecją sytuacja jest zupełnie inna. Czechów nie trzeba już pocieszać. Oni maja realne szanse na awans do ćwierćfinałów mistrzostw Europy. Oni ten awans będą próbowali wydrzeć Polsce, z którą zagrają w sobotę we Wrocławiu!

Mimo to na wczorajszym otwartym treningu znów ze strony polskich kibiców nie było żadnej złośliwości. Wręcz przeciwnie. Czeskich piłkarzy, którzy przyjechali na stadion przy ul. Oporowskiej, witał wiwatujący tłum. Kiedy zawodnicy wychodzili na murawę, towarzyszyły im oklaski. Kiedy podbiegali pod trybunę krytą, rozległa się prawdziwa owacja, a czescy gracze widzów pozdrawiali. - Czy to nie dziwne, że ci kibice tak się zachowują? O co im chodzi? Przecież w sobotę Czesi będą walczyć z wami o awans do ćwierćfinału. To chyba dlatego, że są tu także dzieci. Inaczej nie mogę sobie tego wytłumaczyć - mówił mi rosyjski dziennikarz, który przez całe Euro zajmuje się reprezentacją Czech. - U nas w podobnej sytuacji byłoby to nie do pomyślenia - dodawał.

Równie zszokowany był rzecznik czeskiej kadry Jaroslaw Kolar.

- To są Polacy, z którymi będziemy walczyć niemal na śmierć i życie? To naprawdę niesamowite - mówił, słysząc, jak kibice witają zawodników. Swojego zdziwienia i radości nie kryli też sami piłkarze.

- Naprawdę na każdym kroku powinniśmy dziękować ludziom, jak nas tutaj przyjęli. W dwóch meczach nam kibicowali, teraz też nas oklaskują. Zdajemy sobie sprawę, że podczas samego spotkania z Polską będzie pewnie już zupełnie inaczej, ale nie ma się temu co dziwić. Przecież jesteście gospodarzami, tak jak my walczycie o przejście dalej. I tak jesteśmy bardzo wdzięczni za to, co kibice zrobili dla nas do tej pory - mówił obrońca David Limbersky.

To, że sytuacja przed meczem z Polską należy do wyjątkowych, widać na każdym kroku. Raz, że czescy zawodnicy przestali być już dla fanów anonimowi, a kibice dobrze ich rozpoznają. Wszyscy szybko zorientowali się więc, że na zajęciach zabrakło bramkarza Petra Czecha i Tomasza Rosickiego, którzy byli w tym czasie na badaniach w szpitalu. Oprócz nich kibice analizowali już jednak postawę także innych, mniej znanych przed mistrzostwami zawodników.

- O, biegnie Jiraczek. Z Grecją zagrał dobrze, strzelił gola, to i przeciwko nam będzie groźny - można było usłyszeć z trybun.

Po drugie, w związku ze spotkaniem z Polakami otwarte zajęcia czeskiej reprezentacji cieszyły się znacznie większym zainteresowaniem mediów. Pod Oporowską podjechały trzy wozy transmisyjne trzech różnych telewizji, a dziennikarzy było znacznie więcej niż wcześniej.

- Zobacz, może to da się puścić na żywo - mówił jeden z nich, ustalając ze swoim wydawcą, czy nie transmitować konferencji prasowej lekarza czeskiej kadry. - Jak to po co? Przecież tym teraz interesuje się cały kraj - argumentował dziennikarz.

Zobacz, jakie piłkarskie WAG's mogą przyjechać do Wrocławia na Euro [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA