Szwecja po porażce z Ukrainą. Wściekłość Ibrahimovicia, wściekłość Hamrena

Strzelił gola, trafił w słupek, ale zdobywca dwóch bramek Andrij Szewczenko skradł mu show. Po przegranym przez Szwecję spotkaniu z Ukrainą 1:2 nie było w Kijowie człowieka bardziej zdenerwowanego niż Zlatan Ibrahimović.

Napastnik Milanu już w przerwie (przy stanie 0:0) wdał się w ostrą wymianę zdań z kolegą z drużyny Markusem Rosenbergiem. - Rozmawialiśmy o tym, jak gramy. Było za dużo długich piłek do przodu. Momentami czuliśmy się, jakbyśmy grali dwóch na pięciu. Zlatan starał się zgrywać piłkę do mnie, ale między nami a pomocnikami był ocean. Nie tak zwykle gramy - wyjaśniał po meczu Rosenberg.

Zapytany przez dziennikarza, czy zdaje sobie sprawę, że wyglądało to raczej na kłótnię niż dyskusję, odparł: - Jesteśmy z Malmö. Tam się tak dyskutuje.

Po meczu Ibrhimović wściekł się na asystenta trenera Szwedów Markusa Allbäcka, który nie zareagował, gdy piłkarze zamiast na pomeczowe rozbieganie poszli porozmawiać z żonami i dziewczynami, które oglądały mecz z trybun. W końcu wysłano za nimi fizjoterapeutę Richarda Dahana.

"Czujemy pustkę, lecz pytanie brzmi, dlaczego wszyscy nasi piłkarze - poza Zlatanem Ibrahimoviciem - grali jak debiutanci" - pytała we wtorek jedna z największych szwedzkich gazet "Göteborgs-Posten". "Expressen" nazywa porażkę "porażką na całej linii", a tabloid "Aftonbladet" podkreśla, że "pod względem celności podań, która wyniosła zaledwie 68,4 proc., jesteśmy najgorszą drużyną wśród wszystkich uczestników turnieju".

Jeśli ktokolwiek był równie wściekły jak szwedzki napastnik, to trener Erik Hamrén, który po meczu zarzucił swoim piłkarzom tchórzostwo. - W pierwszej połowie było może czterech, pięciu piłkarzy, którzy grali na poziomie, jakiego się spodziewałem. Pozostali rozczarowali - powiedział po meczu. We wtorek był już spokojniejszy, choć wpływ na to miała nieprzespana noc. Hamrén do wpół do piątej rano oglądał i analizował przegrany mecz. - Jestem wobec siebie bardzo krytyczny, piłkarze podobnie. Nie chodzi tylko o porażkę, ale o te wszystkie drobne elementy, które zdecydowały o tym, że przegraliśmy. Trzeba dzień odcierpieć i od środy wziąć się do roboty.

Już w piątek Szwecja zagra z Anglią i między dziennikarzami z tych krajów wywiązała się dyskusja, która z tych drużyn jest słabsza. Trudny to wybór. "Dla mnie - Szweda, który 15 lat mieszkał w Anglii - najbardziej irytujące są wielokrotnie po meczu powtarzane opinie Alana Hansena, Lee Dixona i Gary'ego Linekera, że Anglia nie musi się niczego bać ze strony takiej Szwecji i takiej Ukrainy" - pisze na blogu współpracownik "Guardiana" Marcus Christenson. I dodaje. "Każdy, kto oglądał Anglię w meczu z Francją, mógłby to samo powiedzieć o jedenastce Roya Hodgsona".

Więcej o: