Początek Euro mieliśmy udany, ale przed nami jeszcze dwa mecze, w tym najważniejszy - Polaków
Pobicie stewardów przez rosyjskich kiboli po meczu Rosja - Czechy to największy zgrzyt pierwszej fazy Euro. Skandaliczne wydarzenie nie wystawia jednak dobrego świadectwa przede wszystkim UEFA, która odpowiada za bezpieczeństwo na stadionie. Czytaj więcej
Nie udało się też uszczelnić bramek stadionowych na tyle, by ustrzec się incydentów podczas meczu. Sędzia Howard Webb musiał na minutę przerwać spotkanie, bo Rosjanie wrzucili na murawę racę. Przechytrzyli też ochronę, wnosząc na trybuny transparenty ze skandalicznymi hasłami, np.: "Wsjech razjebiem". UEFA wszczęła po tym incydencie postępowanie dyscyplinarne przeciwko rosyjskiej federacji piłkarskiej.
Natomiast wrocławianie, jako gospodarze turnieju, mogą być ze stadionu dumni. Każdy, kto był w piątek na meczu, mógł jeszcze raz się przekonać, że wybudowano supernowoczesny obiekt z najwyższymi jednostopniowymi trybunami w Europie, który ma doskonałą akustykę, co sprzyja tworzeniu niepowtarzalnej atmosfery. Było głośno i ekspresyjnie.
Na placu Solnym i Rynku mecz Polaków z Grekami obejrzało 30 tysięcy ludzi. Jednak chyba nie doszacowano potrzeby, bo nie wszystkim chętnym udało się do strefy wejść. Doszło do gorszących scen, gdy ochroniarze musieli użyć siły, by zapobiec wdarciu się do środka rozczarowanych kibiców. Czytaj więcej
Decyzję o zamknięciu strefy, gdy zakładany limit ludzi został osiągnięty, należy jednak zrozumieć. Wpuszczenie większej liczby kibiców mogło być groźne w przypadku jakichkolwiek incydentów.
W sobotę magistrat poinformował o planach powiększenia strefy przed pozostałymi meczami. Dodatkowy telebim miałby stanąć przy katedrze św. Marii Magdaleny. Decyzja zapadnie jednak dopiero w środę, już po meczu Polska - Rosja, gdy będzie wiadomo, czy wspólna zabawa kibiców w strefie będzie nadal tak popularna.
Mimo zgrzytu z zamknięciem bram zabawę w strefie można uznać za udaną. Dobra była też praca służb. W tłumie krążyły patrole medyczne, które interweniowały zaledwie kilka razy - w przypadku omdleń i zasłabnięć. Sprawnie działały punkty gastronomiczne, a fakt, że płaci się w nich wyłącznie kartą, nie był utrudnieniem. Kibice wypili sporo piwa, ale także wódki, bo mimo zakazu sporo przemycono jej do strefy. Nie było też problemów z toaletami, cały czas pracowały ekipy sprzątaczy.
Bardzo dobrze spisała się komunikacja miejska. Autobusy i tramwaje sprawnie dowoziły kibiców na stadion, choć, co zrozumiałe, im bliżej meczu, w wagonach robiło się tłoczniej. Nikt nie powinien jednak narzekać ani na czas dojazdu, ani na komfort jazdy. Przy okazji przetrenowano sytuację kryzysową, gdy po godz. 21 na ul. Legnickiej zderzyły się tramwaje i trzeba było wstrzymać ruch. Służby sprawnie usunęły uszkodzone pojazdy i odblokowały torowisko.
Na szóstkę egzamin zdał otwarty zaledwie tydzień przed Euro Dworzec Główny. Rosjanie i Czesi przyjeżdżali do Wrocławia zwykłymi, ale też specjalnymi pociągami. Szacuje się, że na Główny przyjechało ich około trzech tysięcy. PKP dobrze się do tego przygotowały - znający języki wolontariusze (z miasta i około 10 osób z PKP Intercity) zapewnili im dobrą informację i precyzyjnie kierowali na stadion i do strefy kibica.
Największy test od otwarcia przeszło lotnisko. Przed meczem spływały tam pytania od klientów VIP, czy w ogóle dostaną kawę i czy jest w naszym porcie osobny salonik, w którym można spędzić czas przed odlotem. Gdy przyjechali, mogli się przekonać, że obsługa w nowoczesnym terminalu jest na najwyższym poziomie. Lądujący rosyjscy kibice bez kłopotu porozumiewali się w swoim języku, a straż graniczna robiła, co mogła, by kontrola paszportów przebiegła możliwie szybko. Zwracano uwagę nawet na szczegóły, np. pies straży granicznej, który czekał początkowo przed halą odpraw, został schowany, by kibice nie poczuli się jak przestępcy.
Leją piwo, sprzedają oscypki. Poznaj ludzi z wrocławskiej strefy kibica