Eriksson ryzykuje posadą

Nad tym głowiła się cała Anglia: dlaczego w reprezentacji nie mogą grać najlepsi pomocnicy? Sven Goran Eriksson miesiącami eksperymentował, szukał, sprawdzał ustawienie drugiej linii. A każdy kibic wyrecytowałby ją nawet w środku nocy, wyrwany ze snu: David Beckham, Paul Scholes, Steven Gerrard, Frank Lampard.

Eriksson miał problem z tym ostatnim. Wolał Nicky'ego Butta. Butta, który stracił miejsce w składzie Manchesteru United, od Lamparda, który w głosowaniu piłkarzy Premier League na gwiazdę sezonu ustąpił tylko Thierry'emu Henry'emu. Notabene Butta mocno wspierał też Beckham. Kiedy mógł, powtarzał, że nie wyobraża sobie kadry bez przyjaciela z MU.

W związku z tym do sparingu z Japonią (1 czerwca) wspomniany kwartet zagrał ze sobą... ledwie 36 minut, i to tylko dlatego, że w sierpniu 2003 roku, w trakcie spotkania z Chorwacją, kontuzji doznał Butt. Nikt nie potrafił zrozumieć Erikssona. Szwed znajdował czas, by sprawdzić Paula Konchesky'ego, Alana Thompsona, Francisa Jeffersa czy Anthony'ego Gardnera, ale nie znalazł okazji, by przetestować gracza przewyższającego całą czwórkę o klasę.

Aż wreszcie szwedzki selekcjoner się ugiął. Z Japonią dał szansę Lampardowi, dając do zrozumienia, iż wyraźnie rosną jego notowania przed otwierającym walkę na Euro bojem z Francją. Eriksson nie byłby jednak sobą, gdyby nie eksperymentował. Lamparda widzi w roli defensywnego pomocnika ustawionego za plecami Scholesa, przez co piłkarz Chelsea traci część atutów, a wśród nich najistotniejszy - instynkt pozwalający mu strzelać mnóstwo goli. Gerrardowi natomiast stworzonemu do rozbijania ataków rywali dawno już wyznaczył rolę lewoskrzydłowego...

Jedno jest pewne. Anglicy widzą w czwórce swoich czołowych pomocników wielkie indywidualności, a zarazem uważają, że ćwierćfinał nie będzie sukcesem. Jeśli Eriksson się uprze, a jego drużyna nie awansuje do strefy medalowej, winnym zostanie uznany tylko on.

Copyright © Agora SA