Nikos Dabizas: Na pewno nie jesteśmy faworytem, ale mamy doświadczonych piłkarzy, którzy występują w najsilniejszych ligach Europy. W eliminacjach do Euro udało nam się pokonać na wyjeździe Hiszpanię. W niedawnym meczu towarzyskim zremisowaliśmy z Portugalią. Choć to bardzo trudne, chcielibyśmy awansować do ćwierćfinału.
- Nie ma żadnych tajemnic, po prostu dobrze graliśmy w piłkę. Dzięki temu nabraliśmy przed turniejem pewności siebie i mamy w sobie entuzjazm. W drużynie panuje wspaniała atmosfera, a na boisku działamy jak jeden organizm. I bezgranicznie ufamy trenerowi.
- Wprowadził zupełnie nową filozofię gry, system, jakiego dotąd nie znaliśmy. Narzucił niemiecką dyscyplinę, której ulegliśmy, i przyniosło to efekty. Dotąd staraliśmy się grać atrakcyjny futbol, ale bez żadnej strategii. Ot tak, byle do przodu, coś strzelić. Co tu dużo mówić: Grecy nie są dobrze zorganizowani, dyscyplina nie leży w naszej naturze. Rehhagelowi udało się to zmienić. Teraz trzymamy się taktyki.
Nauczył nas też, że równie ważne jak zdobywanie goli jest obrona własnej bramki. Wcześniej Grecy zostawiali to obrońcom i bramkarzowi, pomocnicy i napastnicy brzydzili się defensywą.
- Bzdura! Trzeba było być na stadionach, kiedy decydował się nasz awans do Euro. Nie wiem, czy gdzieś w Europie są fani bardziej oddani swojej drużynie. Ten sukces to w dużej mierze zasługa ich i atmosfery, jaką tworzyli. To działa też w drugą stronę. Awans sprawił, że mecze kadry cieszą się teraz podwójnym zainteresowaniem - mamy wspaniały doping nawet podczas meczów towarzyskich. A my mamy podwójną motywację, żeby nie zawieść ich w Portugalii.
- Francja. Thierry'ego Henry, Patricka Vieirę, Roberta Piresa znam na co dzień z Premier League [Dabizas jest obrońcą Leicester City - red.]. Dlatego nie bardzo widzę, kto mógłby ich powstrzymać na Euro.