Piłka nożna. Pójść za ciosem Euro 2016

Mistrzostwa Europy powinny być trampoliną dla futbolu klubowego. Czas przyjąć jakąś strategię - mówi Dariusz Mioduski, współwłaściciel Legii.

Tuż po ćwierćfinale Polska - Portugalia na warszawskim Mokotowie na polanie między drzewami spółdzielnia mieszkaniowa postawiła bramki. Wcześniej można było tam poleżeć na trawniku, a od Euro 2016 dzieciaki kopią piłkę. Dotąd w Warszawie boiska raczej znikały, a teraz jedno powstało. Czy tak wykorzystamy najlepszy od 30 lat wynik kadry? Wszyscy w Polsce czekali na efekt Euro 2012, ale nie przyszedł.

Już w trakcie Euro w miastach, w których grają kluby najwyższej ligi, pojawiał się samochód ze sprzętem z logo Ekstraklasy SA. W ramach Akademii Klasy Ekstra, na którą zdobyła dofinansowania z Ministerstwa Sportu, trwały jednodniowe imprezy dla dzieci. Ustawiano bramki, tor z przeszkodami, maszynę do mierzenia siły strzałów. Ekstraklasa pierwszy raz na taką skalę spróbowała wykorzystać "euroentuzjazm" do piłki, aby związać najmłodszych z polskimi klubami. - Konsekwentnie realizujemy plan, a Euro 2016 tylko nam pomoże. W 11 miastach pilotażowo odbyły się imprezy, przyszło ponad 8 tys. dzieci. We wrześniu planujemy drugą odsłonę, która będzie otwarciem projektu na lata. Chcemy integrować ludzi wokół klubów. Wspierać je w tworzeniu w ramach Akademii tzw. grup otwartych, które mają wzmacniać potencjał piłkarski młodzieży. Chodzi o gładkie przechodzenie od zabawy z piłką do zawodowstwa, o jak najdłuższą grę, a nie wyłącznie selekcję. Są dzieci, które być może nie będą w stanie grać zawodowo, ale będą mogły rozwijać miłość do piłki - mówi Dariusz Marzec, prezes Ekstraklasy SA.

W dziesięciomilionowej Szwecji gra w piłkę średnio 14 tys. dzieci z jednego rocznika. W cztery razy większej Polsce - 10 tys. Może też dlatego rok temu IFK Göteborg wyeliminował z Ligi Europy Śląsk, a w czwartek ograł Piasta 3:0.

- Jestem zachwycony Euro, bo dzięki niemu ludzie nie są zniechęceni do działania - mówi Dariusz Mioduski. - To, co się stało z kadrą, powinno być trampoliną dla piłki klubowej. Czas przyjąć jakąś ogólną strategię - dodaje główny właściciel Legii, który we wrześniu wraz z ministrem sportu Witoldem Bańką organizuje Polskie Forum Futbolu, spotkanie, na które zaprasza przedstawicieli PZPN, Ekstraklasy SA, biznesu, a także gości z Holandii, Francji, Belgii. W 2009 r. piłkarski okrągły stół zorganizowały "Przegląd Sportowy" i Canal+, ale nic z tego nie przetrwało. - Chcemy spotykać się co roku. Ale chciałbym też, by częściej dochodziło do rozmów w mniejszym gronie. Takie spotkania popularne są np. w Holandii. Musimy ustalić jakiś kierunek, umówić się na pewne rzeczy, może np. spróbować odejść od mocno fizycznej gry. Możemy też spróbować zmienić sposób sędziowania, bo w Polsce często pozwala się na zbyt wiele. Warto też się zastanowić nad połączeniem konkurencyjnych projektów PZPN i Ekstraklasy dotyczących szkolenia młodzieży. Pomyśleć nad sposobem edukacji trenerów. Rozważyć użycie technologii, sprawdzić, czy można to dofinansować - wymienia Mioduski.

I rozgranicza dwie kwestie: - Jedna sprawa to podniesienie poziomu szkolenia, promocja piłki, edukacja trenerów, a druga to refleksja nad tym, co zrobić, aby nasz futbol klubowy miał więcej pieniędzy. Chciałbym się dowiedzieć od specjalisty od wizerunku, co możemy zrobić, aby w ciągu trzech lat zmieniło się postrzeganie polskiej piłki klubowej w środowisku biznesowym. Aby biznes uznał, że to jest sposób na promowanie marki. To już się zaczęło dziać, znane firmy wiążą się z klubami, ale potrzeba innej skali - mówi Mioduski.

Przykład? Umowa sponsorska z Lotto. Wczoraj Ekstraklasa SA ogłosiła, że w sezonie 2016/17 liga będzie się nazywać Lotto Ekstraklasa. Kluby otrzymają 10 mln zł, czyli po ok. 600 tys. zł rocznie. To mało, ale na tyle rynek wycenił wartość ligi. Dużo więcej kosztują prawa telewizyjne - NC+ płaci 16 klubom ok. 140 mln zł rocznie. To podniosło przychody ligi, które Deloitte w 2015 r. oszacował na 494 mln zł rocznie (bez transferów). Jeszcze w 2010 r. to było 303 mln zł, a w 2006 r. - 181 mln zł. Ośmiokrotna przewaga ligi holenderskiej zredukowała się do czterokrotnej. I chociaż sam sposób wydawania pieniędzy w niektórych klubach też jest problemem (na razie tylko część inwestuje w technologie, akademie), to przez rosnącą w Europie konkurencję pół miliarda złotych to wciąż za mało, aby znacznie wspiąć się w rankingu krajowym UEFA.

Ekstraklasa wyszła z dołka - w latach 2006-11 zajmowała pomiędzy 22. a 26. miejscem w Europie w rankingu UEFA - ale poprawa jest nieznaczna. Każdy sezon jest nowym testem wartości czołowych klubów. Po zeszłym - z udziałem Legii i Lecha w fazie grupowej Ligi Europy - ekstraklasa wspięła się na 18. pozycję. Ale w nowym sezonie nie poszła za ciosem: Cracovia odpadła w I rundzie, Piast pewnie odpadnie w II. Do stabilnej Legii nie potrafią dołączyć inne drużyny.

- Powoli idziemy do przodu. Kluby profesjonalizują się, zmniejszają zadłużenie - w 2015 r. spadło o prawie 40 proc., do najniższego poziomu w historii. Jednocześnie kluby osiągają rekordowe przychody. Według raportu Ernst & Young i Ekstraklasy w 2015 r. pierwszy raz w historii łączne przychody naszych klubów przekroczyły 0,5 miliarda złotych. Chcielibyśmy wszystkiego szybciej, ale dopiero tworzymy fundament, którego dotąd brakowało - mówi Marzec.

Zobacz wideo

Lionel Messi spędza romantyczne chwile z żoną na Ibizie. To dopiero są wakacje! [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA