Euro 2016. Portugalia - Walia. Półfinał pełen pasji

Portugalia od początku celowała w złoto mistrzostw Europy, Walia dotarła dalej, niż śmiała marzyć. I ani myśli przestać. Półfinał Euro 2016 w środę o 21:00. Relacja na żywo na Sport.pl

Półfinał to "cyn derfynnol", Portugalia - "Portiwgal", a mistrz Europy - "pencampwyr". Walijski słychać w centrum treningowym częściej niż angielski, boisko i sala konferencyjna oklejone są hasłami w obu językach. - Walijskim posługuje się co piąty mieszkaniec kraju. Dla nich angielski zawsze będzie tym drugim - mówi Huw z federacji trzymilionowego kraju.

Język jest jednym ze sposobów na zaznaczenie, że Walia, choć jest częścią Zjednoczonego Królestwa, różni się od Szkocji, a przede wszystkim od Anglii. - Wyniki na Euro są cholernie ważne. Za dwa miesiące nasi sportowcy pojadą na igrzyska do Rio, ale wystartują jako Brytyjczycy. Nie chodzi o nacjonalizm, u nas nie ma nastrojów separatystycznych. Rzecz w tym, by nikt nie myślał, że Walia to to samo co Anglia. Na Euro gramy pod własną flagą, śpiewamy własny hymn - mówi Huw.

Przez lata piłkarze nie zbliżali się jednak do wielkich turniejów, o medalach nie wspominając. Jedyny udział w mundialu - w 1958 r., zakończony ćwierćfinałem - obrósł legendą, ale kibice nie mogli się żywić sukcesami sprzed półwiecza. Powody do radości dawali Walijczykom rugbyści, trzykrotnie w ostatniej dekadzie wygrywając prestiżowy Puchar Sześciu Narodów.

Piłkarze rzucili wyzwanie narodowej dyscyplinie sportu dopiero we Francji. Nie byli faworytami ani w eliminacjach, ani w grupie, ani w ćwierćfinale (w 1/8 finału mierzyli się z Irlandią Płn.), ale wyrośli na największą sensację. - Marzysz o takich chwilach, ale nie wiesz, czy będziesz miał wystarczająco dużo szczęścia, by je przeżyć - mówił po pokonaniu Belgii selekcjoner Chris Coleman. Jego rodacy, na co dzień oglądający półamatorską rodzimą ligę i sześć klubów występujących w rozgrywkach angielskich (tylko Swansea gra w Premier League), rzucili się na reprezentację. Dziesięć walijskich miast utworzyło strefy kibica, sześciotysięczna w Cardiff okazała się za mała, więc przeniesiono ją na stadion narodowy, żeby półfinał mogło zobaczyć 20 tys. fanów. W klimat wpisywali się piłkarze, Gareth Bale mówił na Euro 2016 o dumie i pasji reprezentantów częściej, niż stoper Ashley Williams krzyczał: "Wyjazd!".

W Portugalii jest inaczej. Tam zawsze ważniejsze od kadry były Benfica, Sporting i Porto. Zagarniały zainteresowanie kibiców, bo dzieliły trofea w kraju (wygrały 80 z 82 edycji ligi) i zdobyły dziesięć trofeów międzynarodowych, a reprezentacja wznosiła się tylko incydentalnie. Była trzecia na mundialu w 1966 r. i Euro '84, ale regularnie w wielkich turniejach zaczęła uczestniczyć dopiero w połowie lat 90.

Teraz jest lepiej, w ostatnich pięciu mistrzostwach kontynentu Portugalczycy czterokrotnie dobijali do strefy medalowej. Wszystko, co najważniejsze w tamtejszym futbolu, wciąż dzieje się jednak poza reprezentacją. To w klubach Cristiano Ronaldo zasłużył na trzy Złote Piłki, a José Mourinho wypracował markę jednego z najlepszych trenerów. 18-letni Renato Sanches nie zdążył awansować do pierwszej jedenastki kadry, a Bayern już wyłożył na niego 35 mln euro. Transfer przeprowadził Jorge Mendes, superagent regularnie sprzedający piłkarzy za kilkadziesiąt milionów euro, kolejny przykład portugalskiej potęgi, której nie widać w kadrze.

To wciąż drużyna, która potrafi zawalić dwa mundiale z rzędu albo zniechęcić kibiców przegrywaniem w eliminacjach z Albanią i Norwegią oraz remisami z Izraelem i Cyprem. "Jeśli zapytasz interesującego się futbolem Portugalczyka, czy jego ulubionym zespołem jest reprezentacja, wybuchnie śmiechem" - pisał socjolog Joao Nuno Coelho z Uniwersytetu w Coimbrze.

W drużynie Fernando Santosa też jest oczywiście pasja, ale definiowana bardziej przez "ja" niż "my". Gdyby wnioskować po zachowaniu na boisku, Cristiano Ronaldo gra o złoto dla siebie, Gareth Bale - dla Walii.

Nawet w normalnych okolicznościach trudno byłoby jednak znaleźć powody, dla których wyspiarze mieliby awansować do finału. A teraz ich jeszcze ubyło, bo za kartki zawieszeni są obrońca Ben Davies oraz pomocnik Aaron Ramsey. Ten ostatni strzelił we Francji gola i miał cztery asysty, jest murowanym kandydatem do jedenastki turnieju. Coleman nie ma kim ich zastąpić. Jonny Williams, który zagra zamiast Ramseya, przez kibiców Crystal Palace bywa nazywany "Joniestą" głównie z powodu wzrostu (mierzy 168 cm). Portugalczyków żadna strata nie zaboli tak bardzo, nawet gdyby do zdrowia nie doszedł Pepe, który z powodu urazu uda opuścił poniedziałkowy trening.

Walijczykom sukcesy na Euro smakują tym lepiej, że Anglia odpadła już na początku fazy pucharowej. Jeśli piłkarze awansują do finału, przebiją osiągnięcia największego rywala na mistrzostwach kontynentu. Portugalczyków od historii dzielą natomiast dwa mecze. Najlepszą drużyną w historii kraju zostaną, tylko jeśli przywiozą złoto.

Dramat reprezentacji Polski, ale jesteśmy z nich dumni! Łzy na boisku [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA