Grzegorz Krychowiak: - Nawet nie było kiedy przeanalizować Euro: z lotniska do hotelu, krótki sen i wyjechaliśmy z La Baule. Jeszcze nie rozpamiętywaliśmy wspólnie tego co się stało. Nie wyszło i niedosyt jest ogromny. My mieliśmy naprawdę wielkie ambicje. I został nam niesmak po Portugalii. Mieliśmy możliwość powalczyć o lepszy wynik, były okazje. Nie przegraliśmy tego ćwierćfinału z zespołem, który nas stłamsił, zdominował. Przegraliśmy o centymetry. Trochę więcej świeżości, trochę więcej ryzyka i moglibyśmy ten mecz rozstrzygnąć przed karnymi. Zresztą, już nie pamiętam, kiedy ostatnio ktokolwiek nas stłamsił. Nauczyliśmy się grać z najsilniejszymi, mecze z Niemcami są najlepszym dowodem. Coś po tym ćwierćfinale uwiera, a jednocześnie jest do czego wracać: ten turniej pokazał nam, jak wiele już wypracowaliśmy, że szliśmy w dobrym kierunku. To dużo. Plusów jest więcej niż minusów. Zawsze po takich turniejach słychać było: zakończył się jakiś etap. I ruszała budowa od podstaw. A tutaj nic się nie zakończyło. Jesteśmy gotowi do eliminacji mundialu.
- Mówię o całym meczu. Uważam, że brakowało nam trochę szaleństwa, podjęcia ryzyka. Ale to wynikało z tego, że obydwa zespoły były już zmęczone turniejem. Nie wyglądaliśmy zbyt dobrze fizycznie, ani my ani Portugalczycy. I odnosiłem wrażenie, jakby obie strony były zadowolone z tego, że to się rozstrzygnie w karnych. Żeby było jasne: byliśmy bardzo dobrze przygotowani fizycznie, ale to był już piąty mecz, wcześniej dogrywka ze Szwajcarami w upale. Portugalczycy tez mieli problemy, organizmu nie oszukasz.
- Takie były nasze priorytety. Przede wszystkim nie tracić bramek, grać w obronie bardzo uważnie, solidarnie. Uważam, że to jest odpowiednie podejście. Z tego i tak rodziło się bardzo dużo bramkowych szans dla nas. Brakowało nam momentami skuteczności, ale nikt do nikogo nie miał pretensji. Gdy kiedyś mieliśmy problem z traceniem goli, wtedy też nikt nie rozliczał czwórki obrońców, tylko cały zespół, bo cały musi odpowiadać za grę w obronie. Nasi napastnicy na Euro wykonali tytaniczną pracę w obronie. Tutaj wszystko trzeba było sobie wybiegać. I potem to się przekładało na grę ofensywną. Osłabiło ją. Ale i tak strzelaliśmy bramki, zdobyliśmy cztery. Oczywiście, mogło być więcej. Ale w każdym elemencie gra mogła być lepsza. Gdybyśmy tu we Francji wychodzili z radosnym nastawieniem, to pewnie strzelilibyśmy kilka bramek więcej, a punktów by od tego moim zdaniem nie przybyło. Ale akurat za Portugalię jesteśmy źli na siebie. Bo czuliśmy, jak blisko jest sukces. Tak niewiele zabrakło, żeby być w półfinale. Taka otwarta jest nasza strona drabinki w tym turnieju. To był akurat ten moment, kiedy mogliśmy bardziej zaszaleć w ataku.
- A dlaczego nie iść po wszystko?
- W sporcie sens ma tylko nastawienie na sukces. A w tym turnieju tylko jeden zespół osiągnie sukces. Turniej jest w kraju, do którego mam ogromny sentyment. Nie było mi dane zagrać w Euro 2012, cieszę się że się udało we Francji którą uważam za drugą ojczyznę.
- Każdy zrozumiał swoją rolę. I to bardzo pomogło na boisku. Stworzyliśmy zgraną grupę, mocną we wszystkich elementach, od obrony po atak. Graliśmy z mistrzami świata jak równy z równym.
- Nigdy nie oceniam siebie w oderwaniu od drużyny. Indywidualne osiągnięcia nie są ważne.
- Na mnie największe wrażenie zrobili piłkarze reprezentacji Polski. Drużyna się rozwinęła, czyli jest dobrze. Teraz wymagania wzrosną. Kibiców wobec nas, nasze wobec siebie. Trzeba to wszystko potwierdzić w eliminacjach mundialu.
- Uważam, że nie wolno popadać w hurraoptymizm. Turniej był dość udany, ale bez przesady, gdzie tu powód do euforii? Granicę sukcesu wyznaczał mecz z Portugalią. Gdybyśmy go wygrali i awansowali do półfinału, stałoby się coś wyjątkowego. Ćwierćfinał jest po prostu dobrym wynikiem. Ale oceniamy go na chłodno.
- Będę śledził wyniki, ale raczej nie będę oglądać. Był czas na pracę, a teraz jest czas na wypoczynek i trzeba się zresetować z dala od piłki. Przygotować się do nowego sezonu.
- Na razie bez komentarza na ten temat.